02 grudnia 2015

Udostępnij znajomym:

"Psie" sensacje są w towarzystwie jednymi z najbardziej ulubionych tematów rozmów. Niewiele jest innych dziedzin, w których dając posłuch "głosowi ulicy" mielibyśmy szansę usłyszeć równie niewiarygodne bzdury. Rozmiary tychże bzdur stają się iście astronomiczne, kiedy wejdziemy w sferę "opowiadań o niebezpiecznych psach".

Kiedyś, na przykład, zostałem zapytany przez jednego ze znajomych o siłę szczęk bullterriera. Mój rozmówca był głęboko przekonany, że wynosi ona 2-3 tony. Pamiętam, że po usłyszeniu tego śmiałem się chyba z 10 minut, nie mogąc powstrzymać powagi i narażając się poważnie głosicielowi wsponianych wyżej teorii. No, bo i skąd średniej wielkości psiak mógłby być pięciokrotnie silniejszy "w pysku" od rekina (którego szczęki zamykają się z siłą do 500 kg)!!!!! Szczęki nawet największych i najsilniejszych psów nie zaciskają się z siłą większą niż 200 kg, zatem porównywaną z uściskiem dłoni bardzo silnego mężczyzny. Zastanawiające tylko dlaczego mój rozmówca, człowiek bardzo inteligentny, bez zastanowienia powtarzał podobne bzdury.

Wszyscy uwielbiamy powtarzać sensacje i ja sam też nie jestem wyjątkiem. Pamiętam jak bardzo byłem zdumiony, kiedy podczas mojego pobytu na Florydzie specialista na "farmie aligatorów" opowiedział mi nieco o tych zwierzakach. Aligatory, w przeciwieństwie do krokodyli, polują wyłącznie na małe zwierzęta, wobec tego człowiek, widziany oczami aligatora jako istota duża, nie jest potencjalną ofiarą. Wprost przeciwnie, przeraża gada, powodując jego ucieczkę. Rok w rok jak również licząc na przestrzeni dłuż­szych okresów czasu, jelenie są sprawcami znacznie wyższej ilości przypadków poważnych poranień ludzi spo­wodo­wa­nych atakami, aniżeli aligatory. Tak mówi statystyka.

Dziwne? Owszem, lecz jednak prawdziwe. Ileż łat­wiej byłoby snuć fantastyczne opo­wia­dania o krwio­żerczych aligatorach w porównaniu z niebezpiecznymi jeleniami, nieprawda? Ileż prościej wymyślać historie o krwiożerczych rottweilerach, czy Pit Bullach, nieprawda?

Przed kilkonastoma laty jeden z mieszkańców Nowego Yorku przechadzając się w pobliżu stacji metra, został dotkliwie pogryziony w nogę przez wałęsającego się mieszańca cocker spaniela. Będąc przez następne kilka dni na zwolnieniu lekarskim, próbował zwrócić uwagę władz na kwestie wałęsajacych się psów. Telefonował do nowojorskiej prasy prosząc o opisanie przypadku pogryzienia. Kiedy jednak tylko wymienił rasę czworonożnego napastnika jako cocker spaniel, natychmiast przestawano się tym interesować. Po wielokrotnych bezowocnych próbach poirytowany poszkodowany zmienił taktykę. Zmieniwszy głos zadzwonił ponownie do redakcji gazet podając rasę atakującego psa jako Pit Bulla. Dało to posmak sensacji! W przeciągu kilku godzin do jego mieszkania przybyło kilkunastu redaktorów gazet żądnych informacji o niebezpiecznych psach.

Podobnie przed kilkunastu laty w jednym z powiatów stanu Illinois doszło do pogryzienia przez psa-mieszańca Pit Bulla. Władze powiatowe postanowiły zabronić posiadania "niebezpiecznych psów". Aby wyłonić niebezpieczne rasy dokonano analizy liczby pogryzień, które wymagały opieki szpitalnej, z podziałem na przedstawicieli określonych ras. Powszechnie spodziewano się najwyższej liczby pogryzień ze strony Pit Bulli. Jakież było zdziwienie władz powiatu, kiedy na pierwszym miejscu w tej niechlubnej kategorii znalazł się owczarek niemiecki, czyli rasa używana przez powiatową policję. Pit Bulle znalazły się dopiero na trzecim miejscu ustępując także Chow Chow. Sprawa została natychmiast zatuszowana, gdyż jest nie do wyobrażenia przecież, aby organy władzy posługiwały się "niebezpiecznymi psami".

Czy oznacza to jednak, że owczarki niemieckie są niebezpieczne? Absolutnie nie! Oznacza tylko iż w obrębie wyżej wspomnianego powiatu były one w rękach nieodpowiedzialnych właścicieli.

Ktokolwiek sposród mieszkańców Wysp Brytyjskich zadzwoni po fachową poradę do angielskiego Kennel Club-u, w sprawie wyboru najlepszej rasy dla rodzin z dziećmi, otrzyma zdecydowaną odpowiedź: Staffordshire Bull Terrier. Istotnie niewielki "staffik" jest w tej roli niedościgły, czego potwierdzeniem jest powszechnie używany dla tej rasy w krajach anglojęzycznych przydomek - Nanny Dog (pies-niańka). Analogicznie w USA, na wydanej ostatnio przez American Kennel Club kasecie na temat "Psy i Dzieci", w głównej roli występuje nie kto inny lecz właśnie staffik - "pies niańka". Równolegle, w oddalonych zaledwie kilkaset kilometrów od Anglii Niemczech, w niektórych prowincjach Staffordshire Bull Terrier jest określony jako "niebezpieczny" oraz posiadanie tejże rasy poddane jest licznym restrykcjom, pomimo iż nigdy jeszcze w historii staffik nie ugryzł Niemca. Zdumiewające, że w demokratycznych Niemczech, ojczyźnie niemal wszystkich ras psów obronnych, na tak zwanej liście niebezpiecznych ras nie znalazł się ani rottweiler, ani owczarek niemiecki, ani doberman, ani żadna inna rasa niemiecka, lecz jedynie rasy angielskie i amerykańskie. Nieco dalej na południu Europy, w słonecznej Portugalii, powyższe trzy rasy niemieckie oraz bokser stanowią trzon listy "niebezpiecznych psów " w tym kraju. "Niebezpieczny" w Portugalii bokser, jest gorąco polecany na towarzysza rodzin w sąsiedniej Hiszpanii przez tamtejszą organizację kynologiczną.

Najzabawniejszym elementem na liście niebezpiecznych ras w Portugalii jest obecność Buldoga Angielskiego. Ktokolwiek choćby trochę "polizał" kynologii wie, że to jedna z najłagodniejszych ras na świecie. Buldogi istotnie były agresywne w przeszłości, lecz musielibyśmy cofnąć się aż do przelomu XVIII i XIX wieku, aby tę agresywność ujrzeć podczas ich walk z bykami. Obecnie, od wielu dziesięcioleci, buldogi słyną z filozoficznego podejścia do życia, a w rezultacie z bardzo pacyfistycznego charakteru. Pani Renata Jasińska powiedziała kiedyś trafnie o tej rasie, że "dawny żołnierz przekształcił się w filozofa".

Kiedyś w jednej z gazet nowojorskich ukazał się artykuł na temat zachowań Amerykańskiego Staffordshire Terriera. Zdaniem autora, rasa ta przejawia chęć do lizania ludzi po to by poznać smak ludzkiego ciała, aby później człowieka móc zjeść. No coż, ludzie często piszą bzdury. W tym jednak przypadku autorem artykułu był weterynarz, więc osoba poczytywana za autorytet przez wielu właścicieli psów. Wprawdzie w kilka dni poźniej pod naciskiem "lawiny" telefonów od miłośników Amstaffów, a także próby pozwania autora do sądu, w gazecie pojawilo się maleńkie sprostowanie tłumaczące, że była to tylko fantazja autora, lecz ileż osób po przeczytaniu tych głupot w artykule zostało zniechęconych do rasy na zawsze.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor