02 grudnia 2015

Udostępnij znajomym:

W poprzednim artykule opublikowanym we wrześniowym wydaniu "Monitora" pisałam o różnych aspektach współuzależnienia i o jego wpływie na jakość i satysfakcję z życia. Niniejszy artykuł jest próbą wyjaśnienia dlaczego zmiana w postawie członków rodziny wobec uzależnionego może pomóc w podjęciu leczenia przez osobę dotkniętą problemem alkoholowym lub innym (narkomania, pracoholizm, seksoholizm itp.).

W związku z kimś kto nadużywa alkoholu (lub innych narkotyków, pracy, seksu, gier hazardowych i komputerowych, internetu, jedzenia, związków z innymi ludźmi i innych zachowań przymusowych) osoba współuzależniona ma często sytuację znacznie trudniejszą emocjonalnie niż osoba uzależniona, ponieważ w jej życiu nie występuje czynnik "znieczulający", taki jak alkohol, czy narkotyki, nadmierna praca i jak powyżej. Oczywiście może się zdarzyć, że współuzależnieni sięgają po takie sposoby, aby choć odrobinę doznać ulgi, ale najczęściej nie staje się to ich problemem i sposobem na życie. Jeśli doszłoby do tego, co niestety czasem się zdarza, to sytuacja w rodzinie ulega dalszej dramatycznej komplikacji. Przeważnie jednak współmałżonek, rodzic, czy dziecko osoby z problemem uzależnienia, sam nie jest uzależniony od substancji psychoaktywnych lub innych działań przymusowych, natomiast fakt, że nie dysponuje skutecznym sposobem rozładowania napięcia związanego z pozostawaniem w związku z osobą uzależnioną powoduje, że jego sytuacja jest ogromnie ciężka i stresująca. Pogarsza ją jeszcze fakt, że współuzależniony zadaje sobie ciągle pytanie "co zrobiłem złego, jakie błędy popełniłem, że mój współmałżonek (dziecko lub rodzic) pije nadmiernie lub zażywa inne narkotyki". Przeważnie w naszej przeszłości są takie wydarzenia, za które jesteśmy odpowiedzialni i które mogły spowodować u naszych bliskich różnorodne problemy, np.: "nie poświęcałem jej wystarczającej ilości czasu, nie byłem dla niej dość dobry, lekceważyłem jej potrzeby, byłem egoistą itp., lub "byłam zbyt wymagająca i zrzędliwa, nietolerancyjna, zaniedbywałam go seksualnie". Tak, to wszystko prawda, w każdym związku istnieją fakty świadczące o tym, że zachowywaliśmy się niezgodnie z oczekiwaniami partnera. Natomiast też prawdą jest, że nikt z nas nie jest na tyle doskonały, żeby nie popełniać żadnych błędów. A przecież nie wszystkie żony czy mężowie, dzieci czy rodzice piją lub uzależniają się od innych substancji. Tak robią tylko niektórzy z nich (około 10% jak wskazują badania statystyczne). Nietrudno dostrzec więc, że uzależnienie naszego bliskiego nie jest związane wyłącznie z naszą osobą i wielkim błędem byłoby twierdzenie, że uzależnił się "przeze mnie". Nie, uzależnił się dlatego, że miał ku temu specyficzne predyspozycje (nie potrafił rozwiązywać problemów w sposób konstruktywny i optymalny, ale działał niszcząco i nieprawidłowo). A za zaistnienie wyżej wymienionych predyspozycji nie jesteśmy odpowiedzialni (są za to odpowiedzialne czynniki psychofizjologiczne i społeczne). Pisałam o tym we wcześniejszych numerach "Monitora".

Czy znaczy to, że bliscy członkowie rodziny osoby współuzależnionej nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za wyżej wymieniony problem? Za samo zaistnienie problemu - tak, nie ponoszą absolutnie żadnej odpowiedzialności. Są natomiast współodpowiedzialni za trwanie w takim stanie (czasami miesiącami, a nawet latami). Są współodpowiedzialni za pozwalanie na złe traktowanie, na nadużycia fizyczne i psychiczne, na ponoszenie konsekwencji za alkoholika, np. finansowych, kiedy spłacają jego długi lub biorą na siebie ciężar utrzymania domu. Warto chyba zdać sobie sprawę z tej prostej prawdy, że ciągle powtarzane błędne działania prowadzą niestety do tych samych, niechcia­nych błędnych rozwiązań, które najmniej dotykają samego alkoholika, a w większym stopniu jego rodzinę. Poczucie winy, które w dużym natężeniu dotyczy współuzależnionych (małżonka, dzieci lub rodziców alkoholików) jest emocją destrukcyjną, to znaczy taką, która zamiast pomagać, nieuchronnie niszczy. Powoduje również, że za­miast stawiać uzależnionemu członkowi rodziny rozsądne wymagania, ciągle staramy sie zadośćuczynić błędom, które rzekomo popełniliśmy w przeszłości. "On tyle przeszedł przeze mnie, zostawiłam go samego na tyle lat, bo ogłupiały mnie te pieniądze" lub "zawsze za mało zarabiałem, a ona lubiła luksusowe życie". Tak, bierzemy na siebie wszystkie, często urojone winy, stając się bezwolnym narzędziem manipulacji, co znakomicie wykorzystywane jest przez alkoholika do kontynuacji picia. Co to znaczy, że jesteśmy manipulowani przez osobę uzależnioną? O manipulacji, która jest bardzo silnie związana z uzależnieniem mówimy wtedy, gdy jesteśmy zmuszani do zachowań na które nie mamy ochoty przy pomocy szantażu, wzbudzania poczucia winy, litości, zastraszania i przede wszystkim kłamstwa. Nawet jeśli nie mamy ochoty dzwonić do szefa i wyjaśniać, dlaczego nasza żona nie mogła dziś przyjść do pracy, to jednak dzwonimy i tłumaczymy, ponieważ usłyszeliśmy od żony "jeśli stracę pracę, to będzie to twoja wina". Albo jeśli nie chcemy wybaczyć ostatniego pobicia, to na skutek usilnych nacisków małżonka, że bez ciebie zginie, a przecież tak bardzo cię kocha - ustępujemy i jeszcze raz (ale niestety pewnie nie ostatni) wybaczamy. Taki właśnie jest mechanizm manipulacji i żaden uzależniony się przed nim nie cofnie. Oczywiście także współuzależ­nieni używają tego typu oddziaływań, żeby uzyskać od uzależnionego członka rodziny to na czym im z kolei zależy, czyli na kontrolowaniu, co jest równie niepra­widłowe. Rodzinę borykującą się z problemem alkoholowym cechują relacje oparte na nieuczciwości i manipulacjach. Choroba alkoholowa (i inne uzależnienia) jest chorobą całej rodziny i niewłaściwym jest myślenie, że można "oddać" na leczenie uzależnionego, jako "delegata do leczenia", a cała reszta rodziny może spokojnie czekać, aż go w jakimś odpowiednim ośrodku "naprawią". Wiele się pisze o tym w jaki sposób alkoholik zatruwa życie rodzinie, jak pije nadmiernie, awanturuje się, bije, okrada najbliższych, zastrasza, wymusza, nadużywa. Gdzieś natomiast na marginesie zostają współuzależnieni członkowie wspólnoty rodzinnej, których zachowania również odbiegają od normy, co utrudnia, a niekiedy wręcz uniemożliwia podjęcie leczenia całej rodzinie. Jakie to zachowania? Po pierwsze: ciagłe, bezwarun­kowe pomaganie, co wiąże się z ochroną alkoholika przed odpowiedzialnością i konsekwencjami (może więc spokojnie pić dalej, ponieważ nie dotykają go skutki nadużywania alkoholu lub narkotyków). Takie zachowania to: kłamstwa, aby nie stracił pracy lub "twarzy", telefony do szefa, że miał wypadek i nie może przyjść do pracy, ukrywanie posiniaczonej twarzy, tłumaczenie przed rodziną jego niewłaściwego zachowania - "to przez tę stresującą pracę jest taki nerwowy" i ciągłe udawanie że wszystko jest w porządku. Współuzależnieni przez lata życia z alkoholikiem wytwarzają sobie cały chory, lecz sprawnie funkcjonujący system przystosowania do ogromnie trudnej, patolo­gicznej sytuacji, jaką jest bliski związek z osobą uzależnioną. System ten jest oczywiście nieprawidłowy i rodzący dalsze nieprawidłowości. Generalnie mówiąc, my współuzależnieni zachowujemy się jak policjanci, sędziowie, prokuratorzy, nadzorcy i manipulanci w jednej osobie, ponieważ oskarżamy, osądzamy, śledzimy, kontrolujemy i manipulujemy: zrzędzimy, płaczemy, prosimy, błagamy, przekupujemy, wymuszamy, gro­zimy, wywołujemy poczucie winy i wstydu i również chronimy i kryjemy, zatajamy i oczywiście ułatwiamy nadużywanie. Jak należy wnioskować ze skutków takich zachowań, na pewno nie pomagamy skutecznie naszemu alkoholikowi wyjść z uzależnienia, ponieważ skuteczna pomoc to działania odwrotne do wyżej wymienionych. Aby pomóc alkoholikowi należy umożliwić mu doświadczenie skutków jego własnych zachowań i pomóc mu w skonfrontowaniu się z rzeczywistością (a więc osiągnięcie zupełnie innych celów niż do tej pory). Prawdziwa pomoc to umożliwienie alkoholikowi konfrontacji z własnym lękiem i cierpieniem, kiedy musi doświadczyć konsekwencji swoich czynów, a to właśnie jest skutkiem przyjęcia na siebie odpowiedzialności osoby uzależnionej za jej własne picie. Jak to zrobić? Wiem jak jest to trudne dla osoby uwikłanej w taki związek (ze współmałżonkiem, dzieckiem lub rodzi­cem). Wymaga to zgody na dokonanie głębokich zmian w życiu i konsekwentne dokonywanie tych zmian.

Autorka artykułu, Grażyna Sobiczewska, jest terapeutą rodzinnym i małżeńskim, absolwentką Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego

ze specjalnością Psychologia Dewiacji.

Obecnie pracuje w ramach Programu Pomocy Rodzinie przy Family Counseling & Rehabilitation Center

jako Family Counselor.

Family Counseling & Rehabilitation Center

5820 W. Irving Park Road, Chicago, IL

Tel. 800 652 0005 (bezpłatny), 773 685 8482

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor