02 grudnia 2015

Udostępnij znajomym:

Wszyscy bez wyjątku pragniemy bliskich i serdecznych związków z innymi ludźmi, w których czulibyśmy się kochani, szanowani i rozumiani. I w których moglibyśmy zaspokajać nasze potrzeby, odczuwać radość życia i doznawać poczucia bezpieczeństwa i spełnienia.

Dla nas wszystkich doznawanie miłości, bliskości, serdeczności i zrozumienia ze strony bliskich jest często koniecznym wymogiem, aby czuć się osobą wartościową, czerpać chęć do życia, a także otwierać się na dawanie tych samych wartości innym. Od tego, w jakim stopniu zaspokajamy nasze potrzeby (także emocjonalne: miłości, bezpieczeństwa, znaczenia, bliskości, intymności) zależy nasze poczucie szczęścia i spełnienia. Właściwie poszukiwanie możliwości zaspokojenia potrzeb jest głównym motorem naszej aktywności życiowej, ponieważ ich zaspokojenie wiąże się z odczuciem przyjemności.

A odczuwanie przyjemności (lub unikanie przykrości) to jedyna nasza motywacja do działania. Tak powstają wielkie dzieła myśli ludzkiej. To powoduje, że mimo, że nam się nie bardzo chce, wstajemy rano do pracy, a nade wszystko bardzo się staramy, aby w naszym życiu pojawili się ludzie, którzy będą zaspokajali nasze potrzeby.

Intuicyjnie rozumiemy, że są nam oni potrzebni i że bez nich nawet w części nie wykorzystamy tego potencjału, która dała nam natura. I okazuje się, że najważniejszą i najbardziej priorytetową sprawą dla większości z nas są nasze związki z innymi ludźmi. To wokół nich kręci się całe nasze życie (jeśli mamy takie związki i jeśli ich nie mamy). Jeśli ich nie mamy, to przeważnie cierpimy z powodu dotkliwego braku w naszym życiu, zwanego samotnością i najczęściej wtedy pragniemy, żeby ważni ludzie się pojawili, aby wypełnili nasze życie jakąś istotną treścią, bo tylko to może nam dać poczucie celu i sensu życia. I zdarza się, że bliscy ludzie istnieją w naszym świecie, ale nie zawsze dają nam to, czego oczekujemy.

Nie zawsze też są tacy, jakich chcielibyśmy widzieć. Większość z nas ma w sobie głęboko zakodowaną wizję związku doskonałego, wyidealizowaną i zupełnie odrealnioną. Dotyczy to zarówno związków między rodzicami i dziećmi, jak między małżonkami (czy partnerami), rodzeństwem, związków z teściami, czy dziadkami. Oczekujemy wiecznej, nieustającej harmonii dusz (czasem ciał), polegającej na bezkonfliktowym współżyciu, które daje tylko pozytywne emocje i czyni nas ludźmi szczęśliwymi.

Otóż prawda jest o wiele bardziej skomplikowana i trudna czasem do przyjęcia. Bez względu na to, jak wiele mamy pozytywnych oczekiwań, dobrej woli i bez względu na to, jak bardzo się staramy i jak bardzo pragniemy, aby nasze związki układały się bezkonfliktowo, dysharmonia czasem musi nieuchronnie się pojawić. Przeżywamy wtedy prawdziwe piekło na ziemi, ponieważ rzeczywistość tak dramatycznie odbiega od naszego wyobrażonego, idealnego schematu. Boli nas to i trudno nam się z tym pogodzić.

Prawdziwym ciosem jest złoszczący się, kłótliwy, raniący nas mąż, żona czy dziecko. Trudne do zaakceptowania stają się nieporozumienia między nami czy odmienne zdanie, tak drastycznie różniące się od naszego, a czasem słowa, które słyszymy od najbliższej osoby, a których nie powiedzielibyśmy nawet najgorszemu wrogowi. W jaki sposób możemy obronną ręką przeżyć taką katastrofę, jaką może być dla nas ostry konflikt z bliską osobą i utrata z nią porozumienia? Najważniejsza jest radykalna zmiana nastawienia. Jeśli zakładamy, że wszelkie nieporozumienia nie powinny się zdarzać i powinniśmy wszyscy żyć nieustannie w niebiańskiej harmonii, to prędzej czy później, kiedy dopadnie nas konflikt, będziemy sfrustrowani, że świat nie wygląda tak pięknie, jak byśmy chcieli.

Zmiana nastawienia wymaga rewizji naszych oczekiwań. Musimy przyjąć, że konflikty są stałym elementem relacji między ludźmi, a także elementem rozwoju i nawet w zdrowych, kochających się związkach zawsze będą się zdarzać.

Warto zdawać sobie sprawę z takiej prawidłowości. Im bliżsi sobie jesteśmy, tym więcej konfliktów może się ujawnić i tym drastyczniejszy przebieg mogą one mieć. Warto też wiedzieć, że każdy kryzys jest dla nas szansą na jeszcze lepsze porozumienie i bliskość, ale tylko pod tym warunkiem, że problem zostanie właściwie rozwiązany. Jeśli się tak nie stanie, możemy się od siebie oddalić i tak raz zapoczątkowany proces może doprowadzić w efekcie do poważnych konsekwencji. Jeśli nieporozumienia zaczną się na siebie nakładać, a ciągle nie będziemy potrafili znaleźć konstruktywnych metod wyjścia z kryzysu, konsekwencją może być utrata więzi i jest to strata poważna, ponieważ więź to ten najcenniejszy element w bliskich związkach z innymi ludźmi. Tak właśnie rozpadają się małżeństwa, tak rozpadają się też inne związki między najbliższymi. Mamy więc dwa podstawowe elementy, które doprowadzają do kryzysu.

Po pierwsze, mamy nierealistyczne oczekiwania dotyczące związków, a po drugie, nie umiemy we właściwy sposób reagować na kryzys. Jeśli założymy, że dobry związek przynosi nam tylko radość i szczęście, to możemy czuć się rozczarowani i nieszczęśliwi, jeśli nasz ważny związek nie okaże się taki, jak oczekiwaliśmy. Mamy też tendencje do ukrywania problemu przed innymi, do zaprzeczania faktom, ponieważ często wstydzimy się ujawnić problem (nawet przed samym sobą), wszak związek powinien być idealny. Dlaczego nie jest? Dlaczego przynosi nam tyle rozterek, bólu i prawdziwych dramatycznych sytuacji?

Najważniejsze, aby zrozumieć, że każdy związek będzie przeżywał konflikty, ponieważ jego podstawą jest zasadnicza sprzeczność. Sprzeczność ta pojawia się w dążeniu jednocześnie do bliskości i niezależności. A oba te elementy: bliskość (rozumiana jako zależność od drugiej osoby) oraz niezależność trudno jest pogodzić w jednym czasie i w jednym związku. Nasz partner (czy nasze dziecko) nie chce być zależny (kojarzy się to ze sprawowaniem władzy), ale jednocześnie odczuwa potrzebę bliskości i przynależności. Ta niechęć do czucia się zależnym rodzi nieustanną walkę o władzę, a co za tym idzie - o niezależność. To między innymi dlatego ludzie tak bez pardonu walczą ze sobą na co dzień. To dlatego tak się ranią i niszczą, walcząc ze sobą, pragnąc zwyciężyć za wszelką cenę. Potem przychodzi refleksja, że właściwie nie było o co. Przychodzi potrzeba bliskości, ponieważ po okresie niezależności i rozdzielenia, znów pragniemy zjednoczenia, poczucia bezpieczeństwa i przynależności. Dążymy więc do stworzenia harmonii, w związku następuje zawieszenie broni, aż do następnego razu, kiedy to znów poczujemy się spętani i niezadowoleni i walka ma szanse rozgorzeć na nowo. Są w nas jakby dwie części i każda w innym czasie (a nawet niekiedy jednocześnie) dochodzi do głosu. Jedna część każdego z nas pragnie jedności, wzajemnej zależności i bliskości, podczas gdy druga część pragnie wolności, niezależności i samotności. Te sprzeczne tendencje właśnie czynią nasze konflikty czasem niemożliwymi do wyeliminowania, ponieważ te dwie natury w nas są tak oczywiste jak oddychanie. Nie dostrzegamy mechanizmów, które stoją za naszymi poczynaniami, nie rozumiemy dlaczego czasem się kochamy, a czasem nienawidzimy, znów kochamy, żeby po pewnym czasie wrócić do poprzedniego stanu: żalu, rozczarowania i niechęci. I tak jak w błędnym kole: jedno napędza drugie, a nas dotyka permanentny stres. Czasem pytamy bezradnie: jak ktoś, kto mówi, że nas kocha, może nas tak ranić? Ano, jak widać - może, nawet musi, jeśli podlega mechanizmom walki o władzę i realizuje sprzeczne tendencje potrzeby zależności i niezależności.

Czy coś można z tym zrobić, przestać walczyć, zacząć ze sobą współpracować? Jak już napisałam powyżej, ważnym elementem, aby sytuacja uległa poprawie, jest zrozumienie, że konflikty są nieuniknione, że kłótnia to jeszcze nie koniec naszego świata, że istotne jest to, jak się podczas tego konfliktu zachowujemy (w jaki sposób walczymy) i jak szybko jesteśmy w stanie wyciągnąć rękę do zgody. Te elementy są chyba najważniejsze, ponieważ prawdziwe spustoszenie dla związku to przedłużające się gniewne milczenie partnera, kojarzone z odrzuceniem oraz słowa, które często padają pod naszym adresem i które są czasem tak raniące, że trudno je zapomnieć. To niszczy więź, a jest to najcenniejsze, co posiadamy. O ile niełatwo jest zupełnie wyeliminować konflikty, to niewątpliwie można modyfikować nasze zachowanie podczas nieporozumień i jest to wielka sztuka dostępna chyba niezbyt licznym. A może warto by tę wiedzę posiąść?

Grażyna Sobiczewska

terapeuta rodzinnym i małżeński. Obecnie jest zaangażowana w Program Pomocy Rodzinie przy

Family Counseling & Rehabilitation Center.

Tel.: 800 652 0005

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor