02 grudnia 2015

Udostępnij znajomym:

"Nie napisano, nie wyśpiewano, nie wyszeptano wszystkiego, co z jednym imieniem matka się wiąże, co wiąże się z byciem matką" - jak mówi poeta. Związek matki z dzieckiem jest bowiem jedyny w swoim rodzaju, niezwykły, angażujący wszystkie moce ciała, umysłu, ducha i zmieniający życie w najbardziej istotnych jego aspektach. Być matką to też doświadczać emocji czasem w ich skrajnym natężeniu: euforycznej radości, ale częściej lęku, bólu, czy rozpaczy. Relacja matka - dziecko mimo, że przez niemal wszystkich z nas idealizowana, jest zwykle związkiem bardzo trudnym, pełnym cierpień, obaw, niepokojów, oczekiwań i rozczarowań, a także bezgranicznego czasem poświęcenia.

Zwykło się sądzić i wydaje się to bezsporne, że każda matka naturalnie kocha swoje dziecko, ponieważ w grę wchodzi instynkt macierzyński, który sprawia, iż matka posiada serdeczne uczucia do swojego dziecka i potrafi je wyrażać tak, żeby jej dziecko czuło się kochane.

Czy rzeczywiście tak jest, że jeśli nie wszystkie, to zdecydowana większość matek kocha swoje dzieci i potrafi to właściwie wyrażać? Otóż prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Nawet jeśli większość matek żywi pozytywne uczucia do swoich dzieci, to tylko niewielka ich część potrafi je właściwie wyrażać. Nawet dzieci bardzo kochane przez swoje matki rzadko mają okazję w pełni odczuwać ich miłość i nieczęsto zdają sobie sprawę z tego, że są kochane, a wręcz poddają ten fakt w wątpliwość.

Dlaczego tak się dzieje, że mimo, że kochamy nasze dzieci, to one tego nie czują i nie są tego pewne? Jedna z przyczyn leży pewnie w zadaniowym widzeniu macierzyństwa, w przekonaniu, że nieustannie powinniśmy wpływać na nasze dzieci, ciągle korygować ich zachowanie, aby uczynić z własnego dziecka absolutny ideał, zgodny z naszymi, zawyżonymi najczęściej, standardami.

My, matki, oczekujemy od swoich dzieci, że będą nam dostarczały powodów do radości i dumy z osiągnięć, że będą nam okazywać dobre uczucia, troskę, ciepło, serdeczność, że będą odpłacały nam dobrem za dobro. Te oczekiwania są charakterystyczne dla niemal wszystkich matek bez względu na uczucia, jakie żywią do własnych dzieci. Chcemy wychować wartościowe osoby, które odróżniają dobro od zła, lecz nasze wysiłki najczęściej chybiają celu, a odpowiedzialna za to jest błędna strategia, polegająca na poprawianiu i dezaprobacie.

Co czuje dziecko, które jest ciągle karcone, upominane, którego zachowanie jest, zdaniem matki, niewłaściwe? Dziecko takie czuje, że nie jest akceptowane, że coś jest z nim nie w porządku, że czegoś mu brakuje, że w końcu nie zasługuje na miłość, a więc nie może być kochane.

Zdarzają się czasem sytuacje, kiedy zdenerwowana matka mówi wprost o swojej nieakceptacji, dotyczącej dziecka, np.: "nic z ciebie nie będzie, jesteś taki sam, jak twój ojciec". Dla dziecka są to ciężkie urazy, które mogą zbierać swoje żniwo przez całe jego życie. Jest to tragiczny paradoks, że nawet matki całkowicie poświęcające się dla swoich dzieci często nie potrafią okazywać im miłości, więc ich dzieci nie czują, że są kochane. Dla matek sam fakt poświęcania się dla dziecka jest wyrazem najszczerszej i największej miłości. Dla dziecka natomiast poświęcenie matki nie jest żadnym dowodem, jeśli nie towarzyszy temu okazywanie dziecku aprobaty i życzliwości, liczenie się z jego uczuciami i potrzebami, chwalenie i docenianie. Zwykle matki mają swoją koncepcję, co jest dobre dla ich dzieci i problem powstaje wtedy, gdy nie zgadza się to z preferencjami dzieci. Młodzi ludzie mają czasem wrażenie, że matka z rozmysłem działa na ich szkodę, nie biorąc pod uwagę ich wartości i priorytetów. Po latach mamy taką skomplikowaną sytuację, kiedy to poświęcająca się bez reszty dla swojego dziecka matka oczekuje od niego uznania, wdzięczności i szacunku za swoje "zmarnowane" lata, lecz tak się nie dzieje. Jest bardzo rozczarowana i nieszczęśliwa kiedy słyszy, że dziecko nie chciało tego całego poświęcenia, pragnęło tylko być kochane. Jest wielkim ciosem dla każdej matki, że dziecko nie jest gotowe na takie same świadczenia na jej rzecz. Ma się czasem wrażenie, że nie ma ochoty na dobre słowo czy kontakt z własną matką.

Dlaczego wychowujemy takie nieczułe, okrutne dzieci? Możliwe, że dlatego, iż nie jesteśmy kompetentni jako wychowawcy. Jest sprawą oczywistą dla wszystkich z nas, że aby stać się specjalistą w jakiejkolwiek dziedzinie, musimy odbyć czasem wieloletnią edukację. Wydaje się więc niepojęte, że oczekujemy, iż będziemy dobrymi rodzicami, będziemy pełnili bardzo skomplikowane, wymagające wysokich kwalifikacji zadania bez żadnego przygotowania. Owszem, wydaje nam się, że rodzice przygotowali nas do tej roli i że nauczyliśmy się jej poprzez naśladownictwo. Problem jest w tym, że nasi rodzice najczęściej nie byli dobrymi nauczycielami dla nas i tak naprawdę nie przekazali nam wartościowych wzorców, nie nauczyli nas umiejętności właściwego rozwiązywania problemów i nie przygotowali nas tym samym do życia i do bycia rodzicami. My przekazujemy dalej to, czego nie umiemy naszym dzieciom i one w przyszłości zrobią to samo ze swoimi. Aby stać się dobrymi, odpowiedzialnymi rodzicami potrzebujemy wiedzieć jak to zrobić. Wielu rodziców właśnie na skutek braków w wiedzy podstawowej, dotyczącej rozwoju dziecka, nie uświadamia sobie możliwości i potrzeb dzieci, a to prowadzi do nadużyć i przemocy. Badania naukowe niezbicie wskazują, że nadużycia wobec dzieci (surowa dyscyplina, kary fizyczne) często wynikają z niezrozumienia aktualnych możliwości dziecka. Rodzice mają zbyt wygórowane wymagania i karzą dzieci za niemożność sprostania im. Wychowywanie według nich jest prostym zadaniem, polegającym na wydawaniu poleceń i karaniu za nieposłuszeństwo. Edukacja ma też pomóc rodzicom odróżniać normę od patologii, dobro od zła, bo inaczej będą popełniali błędy ze szkodą dla przyszłości dzieci.

Ważne abyśmy my, matki, zdawały sobie sprawę, że nie wychowujemy naszych dzieci po to, aby były nam wdzięczne, aby nam odpłacały, opiekowały się nami i pomagały we wszystkim. Wychowujemy nasze dzieci aby one między innymi oddały to całe dobro, które dostały od nas, swoim dzieciom, też nie oczekując od nich niczego w zamian. Wychowujemy dzieci po to, żeby mogły dojrzeć, ucząc się od nas samodzielności i odejść do kogoś, kto będzie przez nie stawiany w roli pierwszoplanowej, aby wieść wartościowe i satysfakcjonujące życie.

Jest bardzo przyjemne i budujące, kiedy dzieci troszczą się o rodziców, kiedy okazują im wsparcie i mają dla nich dobre słowo, ale pod warunkiem, że płynie to od dzieci w sposób naturalny, że nie jest to na nich wymuszane. My, rodzice, winniśmy tak organizować nasze życie, żeby nie żądać od dzieci ciągłej uwagi, pomocy, nie "uwieszać się" na nich, bo wciąż powinny oddawać to, co dostały. Tylko w sytuacjach wyjątkowych, np. podeszły wiek czy choroba, dzieci są zobowiązane do opieki nad niepełnosprawnymi rodzicami. Jest to obwarowane nawet przepisami prawa. Rodzice często żądają od dzieci ciągłej uwagi i świadczeń, tak jakby nie rozumieli, że ich dziecko ma swoje własne życie do przeżycia, a oni nie pełnią już w nim pierwszoplanowej roli. Znam rodziny, w których zamężne czy żonate dziecko musi stale opiekować się niewiekowymi jeszcze rodzicami: pomagać im we wszystkim, organizować im czas wolny, wspólnie spędzać wakacje, prowadzić z nimi długie rozmowy przez telefon i parę razy w tygodniu być u nich na obiedzie. Dziecko czuje, że nie może odmówić rodzicom, bo jest im to winne. Boi się ich reakcji, boi się łez i wymówek z ich strony. Wyobraźmy sobie, jak w takim związku czuje się współmałżonek tej zdominowanej przez rodziców osoby i jakie uczucia żywi do teściów? Taka sytuacja dotyczy najczęściej ukochanego jedynaka czy jedynaczki albo najbardziej kochanego z dzieci.

Chcę jeszcze napisać o problemach matek, które nie odczuwają pozytywnych emocji wobec własnych dzieci. Bardzo trudno zgodzić się większości z nas z tą niełatwą do przyjęcia prawdą. Wbrew temu, w co wierzą niemal wszyscy - istnieją matki, które nawet jeśli im to mocno dolega, nie potrafią pokochać własnego dziecka. Jest to zawsze dramat dla nich samych i dla ich dzieci. Matki, szczególnie samotne, które opiekują się dziećmi niechcianymi, nie potrafią poradzić sobie z wrogimi uczuciami wobec nich, a każdy wysiłek na rzecz dziecka jest odbierany jakby był ponad siły. Matka ma wrażenie, że dziecko jest dla niej kulą u nogi i że niszczy jej życie. W takich warunkach trudno jest o dobre traktowanie dziecka, trudno o radość z powodu obcowania z nim. Matka jest ciągle zniecierpliwiona i podenerwowana, obwinia dziecko o całe swoje zmarnowane życie, ma czasem nawet wrażenie, że byłaby szczęśliwa, gdyby ono przestało istnieć. Zdarza się, że swoje napięcie wyładowuje na dziecku, jakby mściła się na nim, że nie może go pokochać, że jest niepożądane i zbędne.

W takich sytuacjach dochodzić może także do nadużyć fizycznych, które czasem dotyczą nawet małych dzieci. Trudno wręcz wyobrazić sobie w tych warunkach tragedię matki i niedolę dziecka. Jeśli nie radzisz sobie ze swoimi negatywnymi uczuciami wobec własnego dziecka, przeżywasz ciężkie chwile. Być może przyczynił się do tego ojciec dziecka, który odszedł nie troszcząc się o ciebie i twoje dziecko. Być może powodem jest twoja niedojrzałość i niegotowość do brania odpowiedzialności za drugiego człowieka, bezbronnego i potrzebującego opieki. Odrzucenie i niechęć do tej małej istoty, która jest bezradna i zależna od nas oraz niechęć do niej rani nie tylko ją, ale i także nas, matki. Tym bardziej, że zdajemy sobie sprawę, że nie ma żadnych okoliczności łagodzących dla matek źle traktujących i nie kochających swoich dzieci. Poczucie winy i beznadziei wręcz nas zabija. Sprawą pierwszorzędnej wagi jest próba zmiany tej tragicznej sytuacji.

Są w Chicago grupy, które pomagają kobietom w zaakceptowaniu i przystosowaniu się do samotnego macierzyństwa, pomagają w zrozumieniu własnych emocji i wytworzeniu pozytywnego nastawienia wobec własnego dziecka.

Bycie matką to odpowiedzialne, trudne i skomplikowane zadanie, wymagające od kobiety mobilizacji całego jej potencjału, wszystkich zasobów, ale też rzetelnej wiedzy i umiejętności. Życie pokazuje, że sam instynkt macierzyński i miłość do dziecka nie wystarcza, aby wychować szczęśliwą, dobrze funkcjonującą i przystosowaną do życia jednostkę, a przecież to właśnie jest marzeniem każdej matki, to jest jej celem naczelnym, czasem jedynym celem jej życia.

Grażyna Sobiczewska

terapeuta rodzinnym i małżeński.

Obecnie jest zaangażowana w Program Pomocy Rodzinie przy Family Counseling & Rehabilitation Center.

Tel.: 800 652 0005

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor