Od 2005 roku tysiące kierowców zapłaciło w Chicago mandaty za korzystanie z trzymanego w dłoni telefonu komórkowego podczas jazdy samochodem. Miasto zarobiło w ten sposób ponad 2 miliony dolarów. Może się okazać, że kary te zostały nałożone niesłusznie i dojdzie wówczas do zwrotu kar wraz z odsetkami.
W środę wpłynął do sądu pozew przeciwko Chicago dotyczący wprowadzonego w 2005 roku prawa. Jego autorzy twierdzą, że nie został on właściwie wprowadzony w życie, w związku z czym wypisywanie przez policję mandatów za to wykroczenie jest niezgodne z prawem. Adwokat Blake Horvitz, który występuje w imieniu wszystkich ukaranych dotąd mandatami, uważa, iż Chicago nie poinformowało odpowiednio o wprowadzanym przepisie. Według wytycznych stanowych każda zmiana przepisów musi być odpowiednio nagłośniona. W przypadku prawa drogowego obowiązkowe są więc znaki i tablice ustawione przy głównych arteriach komunikacyjnych oraz przy wjeździe do miasta informujące o zmianach. Kierowcy odwiedzający Chicago, jak również jego mieszkańcy nie mają obowiązku zapoznawania się z lokalnymi przepisami we własnym zakresie - utrzymuje adwokat - zakaz używania telefonów jest nieważny, gdyż wprowadzono go bez uwzględnienia stanowej stawy o znakach i tablicach ostrzegawczych.
Horowitz utrzymuje, że nie jest przeciwnikiem samego zakazu, ale raczej wypisywania nielegalnych mandatów na wielką skalę.