----- Reklama -----

LECH WALESA

26 grudnia 2012

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Najpierw mieliśmy nadzieję, że kolejny rok będzie lepszy. Niewiele się jednak zmieniało. Zaczęliśmy więc ją powoli tracić i popadać w lekki marazm. Przygnębienie nie trwało długo, bo wyznaczyliśmy sobie nowy cel. Nie dopuścimy, by było gorzej. Powróciła nadzieja towarzysząca zwykle walce o coś, nawet jeśli nikt za bardzo nie wie o co walczy. Przez chwilę było jako tako, a potem nagle zaczęła się kampania wyborcza. Powietrze uciekało z nas jak z przedziurawionych baloników. Im dłużej słuchało się kandydatów, tym szybciej go ubywało. Niektórzy zaczęli podejrzewać, że to taka nowa strategia. Przedstawiamy czarny scenariusz, a jak coś się przypadkiem uda, to zapiszemy to po stronie sukcesów. Kolejne miesiące nie różniły się od podobnych sprzed 4 lat, czas do wyborów odmierzały wydarzenia już nam znane i powtarzane w kółko slogany. Wyborcy tradycyjnie zaangażowali się w walkę i prowadzili ją nawet w łonie własnej rodziny. Ile małżeństw się rozpadło? Ilu synów otrzymało zakaz wracania do domu? Mimo zakończonych wyborów niektórzy wciąż walczą, zmieniły się tylko nieco rozkazy i pojawiły metody bardziej partyzanckie. O jakiejkolwiek współpracy dalej nie ma mowy i nie sądzę, by w 2013 roku cokolwiek się zmieniło.

Świat patrzył na to wszystko z ciekawością, niektóre media zagraniczne nawet przysłały tu swych korespondentów, ale z drugiej ligi, bo pierwsza przebywa od jakiegoś czasu na misjach specjalnych w Chinach. Wszyscy zaakceptowali fakt, że przewodnia rola USA w świecie powoli dobiega końca i rozglądają się za innym liderem. My wciąż nie możemy się z tym pogodzić i rosnącą potęgę krajów azjatyckich oceniamy na podstawie tanich produktów dostępnych w sieci Walmart. Ta krótkowzroczność może nas słono kosztować już w przyszłym roku. Z całym szacunkiem dla zachodnich liderów – amerykańskich, niemieckich, brytyjskich i francuskich – nie oni będą już wkrótce decydowali o przyszłości świata. Mam nadzieję, że moje prognozy są błędne, bo z niepokojem patrzę na rozwój wydarzeń. Podobną nadzieję wyrażam względem opublikowanych niedawno prognoz na najbliższe 30 lat, którymi śmiało można straszyć zachodnie dzieci.

W tej samej rubryce przed rokiem pisałem, że 2011 nie był najgorszy w historii, bo przecież miliony lat temu wielki meteoryt zniszczył 75 procent życia na Ziemi, a na początku XX w. pandemia grypy pochłonęła 1/3 populacji naszej planety. Dziś mógłbym to wszystko powtórzyć, bo mimo że końca świata nie było, to 2012 nie okazał się dużo lepszy. Ostatnia nadzieja w tajemniczej planecie X, która podobno podąża w naszą stronę. Wtedy mielibyśmy przynajmniej pewność, że najgorsze dopiero przed nami.

Typowe podsumowania roku nie mają według mnie sensu. Przypominanie zapomnianych nagłówków prasowych niczemu nie służy. Każda kolejna informacja jest tą najważniejszą, każdy podjęty przez dziennikarzy wątek najbardziej istotnym w danym momencie. Zdaję sobie również sprawę, że nie wszystko, co ja oceniam jako ważne jest takie dla kogoś innego. Różnimy się opiniami, czy spostrzeżeniami. Inaczej tez wartościujemy wydarzenia. Dlatego po wpisaniu w jakiejkolwiek wyszukiwarce internetowej hasła “najważniejsze wydarzenia minionego roku” otrzymujemy setki różnych podsumowań. Każdy coś tam dla siebie znajdzie, od sportu i kataklizmów naturalnych, przez ekonomię, ochronę środowiska i kronikę kryminalną, po politykę i nowinki techniczne.

O tym jak różni się postrzeganie przez nas świata mogą świadczyć wpisy na popularnym Twitterze. Gdy we wszystkich amerykańskich programach przerwano nadawanie stałych pozycji na rzecz doniesień z Newtown w stanie Connecticut, gdzie 20-letni Adam Lanza zastrzelił w szkole podstawowej 26 osób, niemal natychmiast zaczęły pojawiać się wpisy niezadowolonych widzów oczekujących na ulubiony serial, koncert Justina Biebera, czy kolejny odcinek X Factor. Nie chodzi o kilka, czy kilkadziesiąt osób, ale dziesiątki tysięcy. Możemy ze smutkiem zaakceptować ten fakt lub próbować coś zmieniać. Cały czas powinniśmy jednak mieć świadomość, że nawet największa tragedia nie poruszy wszystkich, nawet najzabawniejsza historia nie rozśmieszy każdego i nawet najlepsze argumenty nie zawsze trafią do celu.

Za kilka dni wszyscy wykrzykniemy “Ależ ten rok szybko minął!”. Jak zawsze zaskoczeni, trochę rozżaleni. Przed oczami staną niedokończone sprawunki, w głowie pojawią się niewypowiedziane zdania. Znów zaczynamy dochodzić do wniosku, że czas płynie coraz szybciej. Wprawdzie dni mijają z taką samą prędkością, to jednak czujemy, że jest inaczej. Dla siedmiolatka każdy dzień jest nowością, każde wydarzenie wyzwaniem. Zapytany, streści nam ze szczegółami wszystkie najważniejsze momenty ostatnich miesięcy. Wycieczka do parku będzie pełną przygód podróżą. Usłyszymy o wiewiórce, jelonku, upadku na trawę i grze w piłkę ze starszym bratem. Niezapomniany będzie smak kanapki i chłód, który wtargnął między drzewa tuż przed zachodem słońca. Dla nas byłaby to po prostu wycieczka do parku. Pojechaliśmy tam, spędziliśmy kilka godzin, coś zjedliśmy i wróciliśmy wreszcie do domu. Podobno to wszystko wina wyobraźni. Z wiekiem przestajemy sobie wyobrażać, zaczynamy jedynie rejestrować. To trochę jak ze znaną wszystkim czarną jagodą, która jest czerwona, bo jest jeszcze zielona. Dla młodszych to okazja do analizy zawiłości tego świata, dla starszych stary dowcip. Tak mija nam każdy dzień. Coś się dzieje, sprawia radość lub burzy krew i wywabia na policzek łzę. Następnego dnia zwykle już nie pamiętamy.

Nie powinniśmy też lekceważyć mocy noworocznych postanowień. Każdy się z nich śmieje. Nikt nie chce się do nich przyznać. Jeżeli znów rzucamy palenie i zbijamy wagę, to może rzeczywiście nikomu o tym nie opowiadajmy. Postanówmy zrobić coś naprawdę ważnego. Podobno nawet częściowo spełnione, ale istotne postanowienie cieszy, a na pewno przybliża nas do wyznaczonego celu. Ilu z nas naprawdę wie, czego chce? Może zamiast żyć z dnia na dzień zaplanujmy coś. Witajmy Nowy Rok w radosnym oczekiwaniu. Cieszymy się, że nadszedł. Więcej czynnego uczestnictwa w otaczających nas wydarzeniach i wiary w powiedzenie, że wszystko, co potrafimy sobie wyobrazić, jest możliwe. Tego nam życzę.

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com

 



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor