02 grudnia 2015

Udostępnij znajomym:

Tuż po wyborach zwycięska strona świętuje i przyjmuje gratulacje, przegrana natychmiast zaczyna poszukiwać powodów i winnych przegranej. Czasami, ale tylko czasami, dochodzi do wniosku, że był to zły program, niewłaściwy kandydat lub zbyt małe fundusze zainwestowane w kampanię. Zawsze jednak pojawiają sie podejrzenia, iż to zwycięzcy użyli nieczystych metod.

Mogło to być manipulowanie wyborcami jeszcze na etapie kampanii, ale równie dobrze ingerencja w proces liczenia głosów. Zresztą obawy takie pojawiają się nie tylko po, ale również przed.

Ostatnie miesiące obfitowały w ostrzeżenia przed próbami zmiany wyników wyborczych. W naszym stanie sygnały ostrzegawcze wysyłali republikanie, którzy walczyli o miejsca w Senacie i fotel gubernatora. W stanach, gdzie demokraci starali się odzyskać wpływy, to republikanie byli podejrzani.

Im bliżej było wyborów, tym więcej pojawiało się w różnych mediach opowieści o możliwości przekrętów, głosowaniu martwych dusz, manipulacjach oprogramowaniem, przekupnych sędziach, itd. Wszystkie te historie podobno miały kiedyś miejsce, choć tak naprawdę niewiele z nich rzeczywiście znajdowało jakiekolwiek potwierdzenie w faktach. Przysłuchując się dyskusjom powyborczym już mamy pierwsze wątki dotyczące możliwego fałszowania wyników. Oczywiście zastanawiają się nad tym przegrani. Z obydwu partii.

W Stanach Zjednoczonych podejrzenia o wpływanie na wyniki głosowania są niemal tak stare, jak sama demokracja. Czasami okazują się one prawdziwe, czasem są elementem większej teorii spiskowej.

Tuż przed ostatnimi wyborami prezydenckimi wyborców zapytano o opinię na temat bezpieczeństwa systemu. Prawie 50 procent respondentów wyraziło przekonanie, że ingerencja z zewnątrz jest wielce prawdopodobna. Co ciekawe, zdanie to podzialał dokładnie taki sam odsetek wyborców demokratycznych i republikańskich. Co jeszcze ciekawsze, liczba ta nie zmieniła sie zbytnio w okresie ostatnich ponad 100 lat. Obydwie strony w przypadku przegranej są zwykle przekonane, że doszło do nieprawidłowości podczas samego procesu wyborczego. O tym, że przegrana była wynikiem słabego przygotowania, czy odbiciem aktualnych nastrojów społecznych, mało kto chce rozmawiać.

W 2000 i 2004 r. to demokraci odniesli wielką porażkę wyborczą. Wybór George W. Busha na stanowisko prezydenta zgodnie z tradycją wielu uznało za wynik manipulacji, przypomnijmy sobie choćby liczenie głosów na Florydzie. W związku z tym do kolejnych przygotowali się dobrze. Zmobilizowali wszystkie przychylne im media i wyborców, na niespotykaną wcześniej skalę wykorzystali elektroniczne środki przekazu i portale społecznosciowe. Uderzono w młode pokolenia i imigrantów, jednym obiecując świetlaną przyszłość, drugim legalizację pobytu. Doskonale wykorzystano również rosnącą niecheć do prowadzonych wojen i słabnącą role klasy średniej. Miliony zainwestowano w akcję rejestracji demokratycznych wyborców. W większości były to polityczne obietnice, ale przyniosły one zamierzony skutek. W 2008 i 2012 r. partia demokratyczna odzyskała utracone pozycje. Chwilę później została posądzona o manipulację systemem i zapchanie skrzynek wyborczych głosami osób, które na co dzień w procesie tym nie uczestniczą. Niejako w odwecie w stanach rządzonych przez partię konserwatywną wprowadzono szereg kolejnych zabiezpieczeń, czyli na przykład skrócenie godzin głosowania, czy wymóg okazania dowodu tożsamości podczas wyborów. Demokraci nazwali te działania próbą ograniczenia swoich wyborców i szerzeniem teorii sugerujących istnienie przekrętów tam, gdzie ich nie ma. Wzajemne oskarżenia trwają do dziś i prawdopodobnie to nie koniec. Obydwie strony zapędziły się tak daleko, że nawet powszechnie akceptowane próby zabezpieczenia systemu zawsze znajdą krytyków sugerujących, że jest to kolejna próba wpływania na wyniki.

Po każdych wyborach pojawiają się setki doniesień na nieprawidłowości zaobserwowane w punktach wyborczych. Są zgłaszane oficjalnie do komisji, przychodza w formie anonimowych listów do redakcji dzienników, są szeroko dyskutowane na forach intenetowych. Im mniejsza róznica głosów pomiędzy kandydatami, tym jest ich więcej.

Temat jest na tyle fascynujący, że zajeli sie nim naukowcy, zwłaszcza specjalizujący sie w teoriach spiskowych. Zebrali oni wszystkie pomówienia z ostatnich lat i porównali ze sobą. Okazało się, że nie tylko w 2004 r. podejrzewano wielkie korporacje o pomoc w wyborze prezydenta Busha, bo w 1888 r. dokładnie takie same zarzuty pod kierowano pod adresem klasy biznesowej, gdy prezydentem został Harrison.

W 2010 r. sugerowano, że demokraci mający kontrolę nad IRS wzięli na celownik różnego rodzaju konserwatywne grupy i organizacje, by osłabić ich rolę podczas wyborów. Dokładnie jak w 1893 r. gdy podejrzewano tę partię o wykorzystywanie urzędników podatkowych w celu pośredniego wpłynięcia na wyniki głosowania.

Fałszowaniem wyborów, skutecznie lub nie, podobno zajmowali się wszyscy: partie polityczne, organizacje, kościoły, związki zawodowe, biznesmeni, a nawet rządy innych krajów. Nikt nie twierdzi, że nic takiego nigdy nie miało miejsca. Trudno jednak wierzyć we wszystkie opowieści tego typu. Prawda, jak to często bywa, pewnie leży gdzieś po środku. Pocieszające jest, że każda ze stron wierząc w niegodziwe zamiary drugiej strony, stara się ze wszystkich stron zabezpieczyć. Raz są to społeczne komitety, innym razem nowe prawa. Wraz ze zmianą na szczytach władzy pojawiają się nowe sposoby walki z wyborczymi manipulacjami. Może wynikają one z własnych doświadczeń i planów. Może są elementem szczerego dążenia do ideału. Tak, czy inaczej, system jest coraz lepszy, choć nigdy nie będzie doskonały. Osobiście nie mam nic przeciw istnieniu podejrzeń tego typu, gdyż pozwalają one spokojnie oddać głos wierząc, że zawsze gdzieś ktoś będzie się starał upewnić, iż został oddany prawidłowo.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.



----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor