----- Reklama -----

LECH WALESA

24 września 2015

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Bliski Wschód od dawna jest miejscem rozgrywania interesów mocarstw. Między innymi skutkiem tego jest obecna tragedia Syrii.

Wielu analityków sytuacji międzynarodowej zgodnie zauważa, że jest jedno proste rozwiązanie kryzysu związanego z uchodźcami z Syrii – zakończyć tam wojnę domową, a przynajmniej doprowadzić do wygaszenia ogólnej nawalanki „każdy z każdym” i połączyć siły antyislamistyczne we wspólnej walce z ISIS. Proste, a jednocześnie bardzo trudne – przecież za Baszszarem al-Asadem stoi dziś Rosja oraz Iran, a Stany Zjednoczone zwalczają go, wspierając opozycję. Poparcie jednej ze stron jest wystarczająco silne, by któraś z frakcji w wojnie domowej nie przegrała, jednocześnie zaś zbyt słabe, by mogła wygrać. Ustąpienie byłoby prestiżową klęską.

Region Bliskiego Wschodu od kilku tysięcy lat był tym miejscem, w którym rozgrywała się „historia”. W końcu to tam, w Mezopotamii (czyli nad rzekami Eufrat i Tygrys, mniej więcej na terenie dzisiejszego Iraku) powstały pierwsze cywilizacje, to tam swoje bastiony miały wielkie imperia zdobywców z Asyrii i Persji, to tam rodziła się kultura żydowska, a Aleksander Wielki stał się zdobywcą świata, gdy zawładnął właśnie tą częścią Azji. Potem, w średniowieczu, krzyżowcy ruszali na krucjaty, by walczyć o ochronę Grobu Pańskiego przed muzułmanami. Znowu ziemie te znalazły się w centrum zainteresowania ówczesnego świata.

A trochę później przyszła Turcja Osmańska, która również stworzyła na Bliskim Wschodzie wielkie imperium. Przy pomocy przysłowiowego kija i marchewki zaprowadziła ona w tym regionie względny spokój – cała religijna i kulturowa mieszanka miała żyć pod rządami sułtana w Stambule, który w zamian za wierność i podatki zapewniał ochronę i rozładowanie ewentualnych sporów. Funkcjonowało to całkiem nieźle przez kilka wieków, nawet w momencie, gdy Turcja stała się „chorym człowiekiem Europy”, zbyt słabym, by móc odgrywać decydującą rolę w świecie, i zależnym od innych mocarstw (Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji czy Niemiec).

Sto lat temu, w wyniku pierwszej wojny światowej, państwo osmańskie rozpadło się. „Masę upadłościową” przejęli przedstawiciele dwóch zwycięskich mocarstw – Brytyjczycy i Francuzi (Rosjanie musieli w tym czasie radzić sobie z rewolucją bolszewicką). Po pierwsze, odebrali Turkom większość terenów na Bliskim Wschodzie, ograniczając ich państwo do terenów, które obecnie ono zajmuje. Po drugie, podzielili pozostałości między siebie: Francuzi przejęli dzisiejszą Syrię i Liban, Brytyjczycy wzięli natomiast całą resztę. Na tych terenach tworzyli państwa bądź też rozwijali zarządy lokalne pod swoją bezpośrednią władzą. W naturalny sposób nowi władcy wykorzystywać musieli znane sobie metody, w tym jedną najbardziej znaną – dziel i rządź. W taki mniej więcej sposób Anglicy rozwiązywali problem Palestyny, do której, jako do ziemi przodków, przybywali rozproszeni po całym świecie Żydzi, chcąc stworzyć w tym miejscu swoje państwo – Izrael. Europejczycy próbowali tworzyć jednocześnie miejscowe elity, kształtowane na swoje podobieństwo, a także w jakiś sposób poprawiać byt ludności tu żyjącej.

W czasie drugiej wojny światowej sytuacja bardziej się skomplikowała – Francja w 1940 r. padła pod ciosami Hitlera, tracąc wkrótce kontrolę nad Syrią i Libanem. Wielka Brytania niby wojnę wygrała, była jednak tak wyczerpana i zadłużona, że powoli przestawała grać pierwsze skrzypce w świecie. Na Bliskim Wschodzie powstawały nowe państwa arabskie (Syria, Liban, Jordania), inne wzmacniały swoją pozycję (Egipt, Irak, Iran), stworzono także państwo żydowskie, które od tej pory miało toczyć ciągłe wojny o ziemię z sąsiadami, jednocześnie zaś zmagać się z problemem Palestyńczyków, którzy żyli na tych samych ziemiach wcześniej niż Żydzi na nie przybyli.

Najbardziej tragiczny był jednak fakt, że wraz z końcem drugiej wojny światowej zaczynała się zimna wojna, czyli globalne zapasy Stanów Zjednoczonych i ZSRR o przywództwo w świecie. W naturalny sposób przełożyło się to na sytuację na Bliskim Wschodzie – skoro Amerykanie wspierali Izrael, to Sowieci pomagali jego sąsiadom, zwłaszcza Syrii i Egiptowi. Broń obydwu supermocarstw testowana była nie na głównej granicy między dwoma blokami w Niemczech (na szczęście), ale w piaskach Bliskiego Wschodu. Wpływy mocarstw prowadziły do ciągłych wojen, zmian sojuszy (spektakularne przejście Egiptu z obozu radzieckiego do amerykańskiego w latach 70.), wywołały także negatywną reakcję w postaci trzeciej siły – radykalnego islamu, który w opozycji do komunizmu i demokracji oraz starych elit proponował własne, lepsze rozwiązania.

Przed 2003 rokiem na Bliskim Wschodzie mieliśmy do czynienia w większości ze starymi reżimami dyktatorskimi – w wersji ostrej (Irak Saddama Husajna, Libia Kadafiego, w pewnym sensie Syria Asadów) oraz spokojniejszej (np. Egipt). Gdy George W. Bush zaatakował Irak, naruszono kruchy spokój, który panował w regionie. Pogłębiła je Arabska Wiosna sprzed kilku lat, w której Zachód pomógł obalić starych tyranów, nie pomógł jednak ustabilizować państwa i stworzyć alternatywy innej niż nowa dyktatura lub islam.

Wyjście poza grę interesów mocarstw byłoby najważniejszym krokiem w stronę ustabilizowania tragicznego regionu. Niestety, w obecnej sytuacji jest to bardzo trudne.

Interesujesz się historią? Chcesz wspomóc portal, który codziennie ją popularyzuje? Wejdź na http://histmag.org/wsparcie

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

OBAMACARE - MEDICARE 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor