Już o nich pisałam jakiś czas temu, jednak pamięć jest zawodna, zaś latem nasza empatia do czworonogów wzrasta niepomiernie... Uaktywniamy wizyty w schroniskach dla zwierząt z chęcią adopcji czworonoga, by umilić życie jemu i sobie, a może odwrotnie... To pierwsze pytanie, na które należy sobie odpowiedzieć...
Adoptowałam kolejnego psa ze schroniska i zaczęła się „walka” z... jego lękiem przed czymś nowym.
Pełna historia psów z adopcji najczęściej pozostaje tajemnicą i nowi opiekunowie mogą tylko domyślać się, dlaczego jakiś czynnik wywołuje konkretną reakcję zwierzęcia. Jakże łatwo popełnić wówczas niezamierzony błąd, nieświadomie umacniając, a nawet potęgując behawioralny problem już w pierwszych dniach po adopcji.
Zanim pojechaliśmy do schroniska, zapoznaliśmy się ze zdjęciami i opisami zwierząt z najbliżej nas usytuowanego domu opieki dla psów i kotów, który co jakiś czas wspomagamy, odwiedzamy, i skąd pochodził Guzik. Nasz nowy „wybraniec” miał być podobny do jego poprzednika, który odszedł po ciężkiej i nieuleczalnej chorobie...
Decyzja o zaproszeniu do rodziny psa ze schroniska zazwyczaj rodzi się z potrzeby serca. Pochylając się nad losem bezdomnych czworonogów, trzeba jednak pamiętać, że adopcja doświadczonego przez los psa to wielka odpowiedzialność. By lepiej ocenić, czy rzeczywiście jesteśmy gotowi na takie wyzwanie, warto poznać możliwe problemy behawioralne, jakie często dotykają psy adoptowane ze schronisk.
Oczywiście nie jest tak, że każdy z nich ma do karku przyczepioną tabliczkę z napisem „problemy”. Znam liczne przypadki „schroniskowców”, które po krótkim czasie aklimatyzacji w nowym domu, okazywały się psami, o jakich potocznie mówi się bezproblemowe. Sama również miałam szczęście adoptować kilkuletniego, urodzonego i wychowanego w schronisku psiaka (Guzik), który – zdałoby się wbrew logice – miał niesamowicie spokojny oraz stabilny charakter. Doskonale radził sobie w relacjach z innymi psami i ludźmi, ucząc tego pozostałe domowe czworonogi, a jedyny lęk, z jakim wspólnie się borykaliśmy, stanowił ten związany z burzami pogodowymi i wybuchami lipcowych czy sylwestrowych fajerwerków.
Mówiąc o zaburzeniach zachowania adoptowanych psów w pierwszej kolejności dobrze jest zastanowić się, gdzie dokładnie mają one źródło. Znaczenie mają tu bowiem trzy etapy życia psa. Po pierwsze – jego historia przed trafieniem do schroniska, która – niestety – najczęściej nie jest znana. Po drugie – doświadczenia czworonoga zbierane już w trakcie pobytu w placówce (na przykład przemieszczanie z placówki na placówkę; nasz psiak przyjechał z innymi psami ze schroniska w Teksasie, samochodem, w klatce). Po trzecie – proces przeprowadzki oraz przyzwyczajania do nowego domu, rodziny, otoczenia. I tu mam problem z rodzinami zastępczymi... Kiedyś o tym wspomnę, zapraszając do dyskusji...
Przed odbiorem adoptowanego psiaka, musimy pamiętać o tym, że on sam nie wie, co się dzieje. Nie wie, kim do końca jesteśmy (nawet po kilku spacerach przedadopcyjnych nie jesteśmy jeszcze dla psa dobrze znani) i nie wie, gdzie jedzie. Dosłownie wszystko jest dla niego nowe – pory spacerowe, pory karmienia, miejsce do spania, otoczenie i cały cykl dnia. Podobnie jak my, adoptowany domownik potrzebuje trochę czasu na poznanie wszystkiego nowego. Dlatego najlepiej:
- Ze schroniska/fundacji/domu tymczasowego pojedźmy od razu do domu, bez dodatkowych przystanków w sklepie czy aptece;
- Po wyjściu z samochodu pozwólmy psu spokojnie węszyć i poznawać otoczenie domu;
- Po wejściu do domu pozwolić mu samemu zdecydować co, gdzie i kiedy będzie sprawdzał. Jeżeli woli posiedzieć chwilę sam w kącie, to nie wyciągajmy go z niego na siłę;
- Nie zapraszajmy gości – nasza rodzina to wystarczająca ilość nowych osób do poznania na początku. Pozwólmy mu poczuć się bezpiecznie;
- Nie zachęcajmy go przesadnie do kontaktu z nami. Jeśli jednak zdecyduje się podejść – pochwalmy go spokojnie i bez gwałtownych ruchów, możemy też dać jakieś „ciasteczko”;
- Nie bądźmy zbyt emocjonalni – pochylanie się nad psem i ciągłe rozczulanie może odnieść odwrotny skutek, a nawet stresowe ugryzienie;
- Połóżmy psu jego legowisko w miejscu ustronnym, z dala od ciągów komunikacyjnych w mieszkaniu. Nie zmuszajmy psa, żeby koniecznie tam odpoczywał. Początkowo może wybierać inne miejsca, takie, gdzie będzie czuł się najbezpieczniej;
- Postawmy miskę z wodą i pamiętajmy o częstym sprawdzaniu, aby miska była pełna – pies w stresie potrafi naprawdę dużo pić;
- Psiaki przygotowywane do adopcji rzadko są poddawane stresującej kąpieli. Zrezygnujmy też z tego zabiegu, nawet jeśli zapach jest nie do zniesienia. Problem rozwiąże suchy szampon przeznaczonego dla psów lub przetarcie psa szmatką nasączoną roztworem octu i wody (1 łyżeczka octu na 1 litr letniej wody).
- Zrezygnujmy z pierwszych długich spacerów. Zwielokrotnione krótsze spacery tą samą trasą pozwolą psu poznanie okolic jego domu;
- Nie karzmy psa za załatwianie swoich potrzeb w domu. To lęk przed nowym, powodujący zaparcia, biegunki albo nerwowe popuszczanie moczu;
- Bardzo ważne jest też, aby w pierwszych tygodniach nie spuszczać psa ze smyczy. Bliska relacja opiekuna i psa oraz praca nad przywołaniem może potrwać nawet 6 miesięcy. Dopiero wtedy możemy psa odpiąć ze smyczy, gdy mamy pewność, że do nas wróci.
Bądźmy obok, ale nie bądźmy natarczywi, a każda najdrobniejsza akceptacja nas i naszego domu przez nowego lokatora cieszyć będzie ogromnie.
Anna Czerwińska
Wielbicielka muzyki klasycznej i dobrej literatury, amatorka gór i namiotu, podglądania życia od kuchni i innych obserwacji wszelkich na własny użytek.
Kontakt: amerykanskie.kulinaria@gmail.com