02 grudnia 2015

Udostępnij znajomym:

W poprzednich edycjach "Monitora" pisałam o różnych typach depresji, także sezonowej, oraz możliwościach leczenia. Założeniem niniejszego artykułu jest dostarczenie chorym informacji o depresji, aby mogli oni przełamać stereotypy myślenia i własne uprzedzenia, niejednokrotnie uniemożliwiające podjęcie leczenia lub czyniące leczenie nieskutecznym. Przede wszystkim należy pozbyć się poczucia winy z powodu własnej choroby. Objawy depresji, które są wstydliwie określane przez chorych jako "lenistwo" to po prostu trudne do przezwyciężenia zmęczenie, towarzyszące poczuciu beznadziejności i smutku. Nic więc dziwnego, że osoba tak funkcjonująca nie potrafi się do niczego zmusić, najchętniej by spała i "nic nie robiła". Zachowanie tego typu napotyka oczywiście opór otoczenia, które w różny, czasem bardzo wymyślny, ale najczęściej mało skuteczny sposób, zawstydzając i powodując poczucie winy, doprowadza do pogorszenia stanu chorego. Pacjenci chorzy na depresję lubią tłumaczyć przyczyny choroby czynnikami biologicznymi, bo mają nadzieję, że uwolni ich to od odpowiedzialności za zaistnienie choroby. Depresja może mieć bardzo wiele różnorodnych przyczyn, nie tylko biologicznych, ale żadna z nich nie jest winą pacjenta. Warto odróżnić czynniki odpowiedzialne za dyspozycję do wystąpienia depresji, takie jak na przykład podłoże genetyczne, którego odkrycie umożliwi ocenę indywidualnej podatności na tę chorobę, od czynników wyzwalających tę chorobę u podatnej na nią osoby. Ktoś, kto nie jest na depresję podatny, nigdy na nią nie zachoruje mimo niekorzystnych czynników psychiczno-społecznych. Warto o tym wiedzieć, kiedy zadaje się pytanie o przyczyny choroby.

Choroba może być tak zwaną reakcją odroczoną na zaistnienie jakiegoś bardzo trudnego doświadczenia życiowego, najczęściej związanego z bolesną utratą, na przykład któregoś z rodziców, rodzeństwa, dziadków, partnera, czasem w skrajnych przypadkach ukochanego zwierzęcia: psa, kota, konia. Osoby obecnie chore na depresję nie kojarzą jako przyczyny wydarzenia, które miało miejsce 5, 10 lat temu czy nawet wcześniej. Nie rozumieją, dlaczego są chorzy i wstydzą się tego. Społeczne piętno depresji jako choroby ludzi niezrównoważonych i znerwicowanych, być może niebezpiecznych, a na pewno leniwych i bezwartościowych potęguje w pacjentach wstyd, lęk i poczucie winy za to, że są chorzy. Gdyby zrozumieli istotę zaistnienia choroby i uznali, że nie są za to odpowiedzialni, być może łatwiej byłoby im przyznać, że są chorzy i szukać środków zaradczych. Nie mieliby też pretensji do samych siebie, że nie wywiązują się należycie z obowiązków domowych i zawodowych, a przede wszystkim nie ocenialiby siebie jako ludzi mało wartościowych, którzy nie zasługują na szacunek innych i wartościowe życie.

Dane statystyczne są alarmujące. Ponad połowa osób cierpiących na depresję nie chce się przyznać, że ją ma i z nikim o tym nie rozmawia. Jakie są szanse wyleczenia takiej osoby? Prawie żadne. Sytuację pogarsza jeszcze, jak już pisałam, reakcja bliskich, którzy z rozmysłem piętnują zachowania chorej osoby, obwiniając ją o lenistwo właśnie, brak poczucia odpowiedzialności za zobowiązania, brak aspiracji, dążeń, bezradność życiową, ogólnie beznadziejność i bezwartościowość. Jeśli chora osoba upiera się, że jest zdrowa, a chory sposób myślenia uznaje za normę, to mamy do czynienia z nierozwiązywalnym konfliktem, który doprowadził do rozpadu niejednego małżeństwa czy do poróżnienia rodziców i dzieci czy innych bliskich sobie ludzi czasem na wiele lat.

To prawda, że wiedza o depresji w naszym społeczeństwie nie jest powszechna. Niewielu ludzi posiadających w rodzinie osobę chorą na depresję z własnej woli szuka źródeł informacji, żeby pomóc choremu i samemu sobie. Jeśli wiedzieliby wystarczająco dużo depresji, nie popełnialiby w kontaktach z chorym takich pospolitych błędów jak irytacja, oskarżanie chorego na depresję współmałżonka o nieróbstwo, brak odpowiedzialności i złą wolę, czy krytykowanie i ocenianie go jako nie nadającego się do wspólnego życia, oziębłego i "nie rokującego nadziei" na poprawę: "już tyle razy mu mówiłam, błagałam, prosiłam, krzyczałam i groziłam, a on swoje: nie szuka pracy, ciągle śpi, o nic nie dba i jak z nim żyć". Należy pamiętać by nie traktować chorego jako zdrowego i rzekomo złośliwie uchylającego się od obowiązków. W wypadku depresji zmiany w zachowaniu chorego nie dokonają się samoczynnie. Zamiast błagania, proszenia i krzyku, rodzina powinna postawić rozsądne i możliwe do spełnienia warunki typu: idziesz po poradę do lekarza czy psychoterapeuty, a on oceni w jaki sposób można poprawić twoją sytuację. Jeśli warunki tego typu nie będą spełnione przez chorego, rodzina może zagrozić wycofaniem się z pomocy materialnej i wszelkiej innej, ponieważ życie z chorym nie ma szans na poprawę bez podjęcia leczenia.

Osoba chora nie powinna się obawiać tego, że przyznanie się do choroby automatycznie uczyni z niej osobę "gorszej kategorii". Nie musi się też obawiać leczenia, ponieważ tylko w cięższych przypadkach oferuje się pacjentowi metody farmakologiczne, a nawet jeśli będzie to konieczne, to też niesłuszne są obawy, że leki przeciwdepresyjne mogą uzależniać. Czasami bez leków nie można zacząć leczenia psychoterapią, ponieważ chory nie jest w stanie nawiązać właściwej relacji z terapeutą. Jeśli leki są nieodzowne, nie bójmy się ich, nowa generacja leków potrafi w stosunkowo szybkim czasie przynieść ulgę choremu, a wtedy otwierają się dobre warunki do zastosowania psychoterapii. Nie bójmy się też psychoterapii, ponieważ wymaga ona co prawda pewnej dozy wysiłku i być może powrotu do traumatycznych przeżyć z odległej czasem przeszłości, ale też daje nadzieję na poprawę sytuacji zdrowotnej i życiowej (pamiętajmy, że osoby poważnie chore na depresję mają też często kłopoty materialne związane z brakiem pracy, niezadowalającymi warunkami mieszkaniowymi i brakiem perspektyw na zmianę).

Ważną też, ale może niezbyt często braną pod uwagę propozycją pomocy są grupy wsparcia, które umożliwiają kontakt z osobami mającymi takie same lub podobne problemy i są gotowe, aby podzielić się doświadczeniami w ich pokonywaniu. Odkrycie, że nie jesteśmy odosobnieni w naszym cierpieniu stanowi dużą ulgę dla chorego i pomoc w leczeniu.

Depresja jest, niestety, uważana za chorobę wstydliwą, która często odbiera nam nasze człowieczeństwo i naszą przyszłość. Ale to nie samej choroby powinniśmy się wstydzić, ani tego, że staliśmy się jej ofiarami. Wstydliwe jest raczej tego, że nie chcemy stawić jej czoła i decydujemy się zostać jej ofiarami, nie podejmując prób wyjścia i rujnując życie nie tylko sobie, ale bliskich nam i drogich osób.

Autorka artykułu, Grażyna Sobiczewska, jest terapeutą rodzinnym i małżeńskim, absolwentką Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego ze specjalnością Psychologia Dewiacji.

Przez ostatnie kilka lat pracowała jako terapeuta, zajmujący się uzależnionymi i ich rodzinami w Poradni Rodzinnej Towarzystwa Rodzin Dzieci Uzależnionych w Warszawie. Obecnie jest zaangażowana w Program Pomocy Rodzinie przy Family Counseling & Rehabilitation Center.

(Tel.: 800 652 0005, w internecie: www.helpfamily.com). Ma osobiste doświadczenia jako współuzależniony rodzic.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor