03 lutego 2022

Udostępnij znajomym:

Chimichanga, czyli „chimi”, zyskało status kultu w Tucson. Chimichanga to meksykańsko-amerykańskie duże burrito przygotowane z mięsem, warzywami i przyprawami. Smażone w głębokim tłuszczu na złoto, podawane jest na lodowej sałacie, wymieszanej z tartym serem i polane sosem Baja. Mieszkańcy Tucson bardzo poważnie traktują swoje chimichanga i preferują naprawdę duże wersje, pełne specyficznego nadzienia. Każda restauracja i jadłodajnia „tusońska” szczyci się swoją formą tego „pokarmu duszy”.

A kto pierwszy przygotował to danie? O palmę pierwszeństwa walczą od lat dwie restauracje.

Jest rok 1922. Monica Flin otwiera maleńką rodzinną restauracyjkę z meksykańskim jedzeniem przed porą lunchu. Zawsze wierzyła w powodzenie biznesu, wiedziała bowiem, że burrito zawładnęło już Ameryką. Spodziewa się tłumów. Znowu stają w kolejce na zewnątrz, bo nie jest w stanie pomieścić wszystkich przy ladzie. Jest sama z czeredą dzieci w kuchni. Spieszy się. Klientom też się spieszy. Monica przygotowując kolejne burrita – mięso z cebulą zawinięte w pszenny duży placek – przez pomyłkę odkłada je… do frytkownicy, zamiast na pobliską ladę. Słychać zdenerwowanie, pokrzykiwania, przekleństwa, choć brzmią nietypowo „chimichanga”, „chimichanga”. Z kuchni wybiegają dzieci. Co się stało? Co z lunchem? Głodni mamy wrócić do pracy? Monica wreszcie ukazuje się w drzwiach, przeprasza zakłopotana, opowiada, co się wydarzyło i obiecuje, że natychmiast przygotuje nowe buritta. „Nie mamy czasu, daj nam te smażone”. Wraca do kuchni, na talerze rzuca trochę zieleniny i żółtego sera, na to podpieczone placki z wypadku. Wynosi je do klientów z kolejki. Płonąc ze wstydu i obawą o biznes, zamyka się w kuchni, by przygotować kolejne zamówienia. Powoli jednak docierają do niej głosy z zewnątrz „smaż wszystkie, chimichanga. Są fantastyczne!”.

El Charro Cafe - restauracja Flinów - istnieje do dzisiaj. Jest najstarszą restauracją meksykańską w Tucson prowadzoną przez kolejne pokolenia tej samej rodziny.

Historycy zauważyli, również Jim Griffith z Arizona Folk Lore Center, że słowo chang’a oznacza po hiszpańsku samicę małpy i komin paleniska. Po złożeniu tych słów wolnego tłumaczenia, staje się to uprzejmą wersją „niewymienionego meksykańskiego przekleństwa, które wspomina małpę”.

Żadne inne miasto nie kojarzy się bardziej z Chimichanga niż Tucson. Miejskie biuro turystyczne opublikowało nawet reklamę w ogólnokrajowym magazynie Food & Wine, zapraszając Amerykanów do odwiedzenia Tucson, „domu chimichangi”.

O palmę pierwszeństwa walczy też restauracja meksykańska Macayo w Phoenix, twierdząc, iż w 1946 roku ówczesny właściciel smażył w głębokim tłuszczu niesprzedane buritto i oferował je jako „ pieczone małpy”, czyli chimichanga.

Może i tak było, jednak chimichanga zawsze będę kojarzyła z Tucson i filmem „Meet The Fockers” z Robertem De Niro, Dustinem Hoffmanem i Barbarą Streisand. 

65

Anna Czerwińska
wielbicielka muzyki klasycznej i dobrej literatury, amatorka gór i namiotu, podglądania życia od kuchni i innych obserwacji wszelkich na własny użytek.
Autorka blogów: o kuchni Stanów Zjednoczonych i… truflach czekoladowych www.amerykanskiekulinaria.com; www.domowetrufle.com
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor