08 czerwca 2022

Udostępnij znajomym:

Jest coś zaskakującego w opowiadaniach zebranych w tomie Barwy miłości i to nie tylko dlatego, że miłość niejedno ma imię i jeśli już barwy, to raczej ochronne, bo przecież z pewnością nie barwy walki. Zatem dlaczego i jak się to zaskakiwanie przejawia?

Wszystko w tych tekstach, pozornie, nie wykracza poza nasze wyobrażenia o szczególnie intensywnych relacjach uczuciowych dwojga ludzi. Ja wiadomo, tytułowa miłość ma wiele zabarwień i niestety, niektóre z nich mogą, ale jak mówią prawnicy, nie muszą, kończyć się dobrze. W opowiadaniu Skrzeczenie srok, które jest częścią wspomnianego zbioru Barwy miłości, który jest antologią opowiadań koreańskich, wydanych w serii Skarby Orientu, emocje sięgają zenitu, bo i przytoczona sytuacja jest wyjątkowo niestabilna i pełna emocjonalnego rozedrgania. Na czym ona polega?

Główny bohater Pongsu, wraca z frontu by poślubić swą narzeczoną Dzongsun – i to jest raczej banał. Ale to przecież tylko początek całego zapętlenia, bo szybko się okazuje, że Dzongsun wyszła, w tak zwanym międzyczasie, za mąż, za Sangho, przyjaciela rodziny. To też jeszcze trąci banałem, ale rozwinięcie tej historii staje się coraz mniej trywialne. Otóż okazuje się, że Sangho sfałszował zawiadomienie o śmierci Pongsu na wojennym froncie. Było ono o tyle wiarygodne, że ten walczył w specjalnych oddziałach zwiadowczych, gdzie śmiertelność żołnierzy była nadzwyczajnie wysoka. Ponsu jednakowoż wraca niezupełnie cały, ale żywy. W wiosce wszyscy wiedzą o całej sytuacji, co nie znaczy, że znają jej szczegóły.

„Szczerze mówiąc, wracałem do wioski tylko dla Dzongsun, to dla niej starałem się zachować życie przez cały czas pobytu na froncie. Ktoś mógłby mnie nazwać z tego powodu wyrodnym synem i bratem, który zamiast stawiać na pierwszym miejscu zmarłego ojca, potem chorą matkę i biedną siostrę (Ongnan) wymienia najpierw ukochaną dziewczynę. […] To myśl o niej wyrwała mnie z objęć śmierci.” (s. 105)

Pięknie i uroczo, ale sroki skrzeczą, a jak skrzeczą, to na dwoje babka wróżyła. I co się okazuje: Pongsu wraca nie dlatego, że dostał urlop, czy zwolnienie ze służby za wyjątkowe bohaterstwo, choć rzeczywiście, był uznawany przez przełożonych za jednego z najodważniejszych żołnierzy w zwiadzie, ale wraca bo się sam okaleczył. To samookaleczenie pozwala mu z twarzą zakończyć służbę. Ale co to za twarz?

„Po tym wstępie wyciągnąłem ku nim moją prawą rękę: - Popatrzcie na nią. Brakuje środkowego i wskazującego palca. Dzięki tym brakującym palcom zostałem zwolniony z wojska i wróciłem do domu. Z taką ręką nie mogę trzymać karabinu. Wierzcie mi, nie mówię tego wszystkiego po to, by się przechwalać, jaki to byłem dzielny. To nie jest zaszczytna rana. Przeciwnie. Wielu żołnierzy straciło ręce i nogi, wielu nie ma nosów, oczu, uszu – moje dwa palce to nic w porównaniu z takimi stratami. Nie będę nawet wspominał tych, co stracili życie. Musiałem zrobić krótką pauzę.

- Ale z powodu okaleczonej ręki czuję gorycz i ból. I wyrzuty. Bo nie jest to rana zadana przez wroga. To ja sam ją sobie zadałem. Zrobiłem to, by ocalić moje życie. By ocalić je dla ciebie, Dzongsun. Tak, chciałem pozostać żywy.” (s. 120)

I w tym momencie nam się znacząco zmienia perspektywa rozpoznawania tego, co banalne i niebanalne w kontekście emocjonalnych burz i naporów między dwojgiem ludzi. Moralnie i emocjonalnie rozedrgany Pongsu i jego dziewczyna, która jest całą tą sytuacją raczej średnio rozedrgana. Może by i chciała do niego wrócić, ale boi się, albo nie ma na to ochoty. Spory fragment opowiadania jest towarzyską grą w listy, zaproszenia i spotkania, które prowadzą donikąd. Dzongsun najwyraźniej nie jest skora do dokonywania jakichś dramatycznych wyborów i decyzji w stylu obcinania sobie czegokolwiek, by osiągnąć cel. Jest to zresztą fragment głęboko osadzony w kulturze i mentalności koreańskiej prowincji, gdzie zasady starszeństwa, układy rodzinne, relacje społeczne są niezwykle silne i swoista etykieta je ostro reguluje.

No ale co z tego wszystkiego wynika? Jest wprawdzie dramat, ale do tragedii jeszcze daleko. Okazuje się, że niekoniecznie. Sroki skrzeczą bowiem rano na dobre, a wieczorem na złe. To skrzeczenie wprawia matkę Pongsu w stan nerwicowego kaszlu, który zawsze prowokuje ją do wykrztuszenia raczej niepokojącej prośby: „proszę, zabij mnie!” (s. 101) To zawieszenie możliwości zbrodni, pozornie niemożliwej, dotyka nas już od pierwszych stron. Sroki jedynie ją podkręcają. Nie bardzo wiadomo, czy przypowieść o srokach ma wyłącznie koreańskie korzenie, czy też funkcjonuje w innych kulturach, ale w opowiadaniu Tong-ni Kima wprowadzają mocny akcent absurdalnego niepokoju i dramatycznego zawieszenia.

„Nikt nie wiedział, skąd wziął się popularny przesąd, głoszący, że: gdy sroki skrzeczą rano, pojawi się niespodziewany, lecz oczekiwany gość lub dobra wiadomość, a gdy skrzeczą wieczorem, niedługo ktoś w wiosce umrze. Gdy więc sroki darły się rano szczególnie głośno, wierzono, że pojawi się gość, gdy zaś ich skrzeczenie było wyraźniejsze wieczorem, przepowiadano czyjąś śmierć. W cokolwiek by jednak wierzyli przesądni wieśniacy, sroki i tak skrzeczały, i rano, i wieczorem, i o każdej innej porze.” (s. 100)

Ale nas nie interesuje obalanie mitów i przesądów oraz ich racjonalizacja. Nas raczej pochłania atmosfera niczym z Hitchcocka, gdzie ptaki, aczkolwiek nie sroki, zbudowały dramatyczne napięcie genialnego filmu. U Tong-ni Kima kreowanie napięcia jest wielopoziomowe i składa się z rzecz jasna z nioczekiwanych zawirowań budujących akcję, która prowadzi ostatecznie do czegoś, co starożytni Grecy uwielbiali stosować w swych dramatycznych przedstawieniach. Nagle, ni stąd ni zowąd, jak grom z jasnego nieba, spada na nas ostateczne rozwiązanie zapętlonego węzła miłosnych emocji, które to rozwiązanie nie jest jednakowoż ani ostateczne, ani rozpętlające cokolwiek. Pongsu morduje Jongsuk, siostrę znienawidzonego męża Dzongsun, która kocha go jak brata i jest jedyną osobą, która naprawdę jest mu oddana i stara się powstrzymać od samobójstwa.

„Sroki zaskrzeczały ponownie. Czułem, że ich skrzeczenie nie dochodzi tylko z zewnątrz, że wydobywa się także ze mnie i wtedy położyłem dłonie na ramionach leżącej nieruchomo Jongsuk, jakbym chciał ją podnieść z ziemi, a potem zacisnąłem je z całych sił na jej smukłej szyi.” (s. 125)

Kto to jest Tong-ni Kim, który napisał ten fenomenalny tekst? /Naprawdę nazywał się Si-dzong Kim, urodził się w 1913, zmarł zaś w 1995. Poeta, prozaik, krytyk literacki, zadebiutował w 1934 roku. Był członkiem Koreańskiej Narodowej Akademii Sztuki, wykładowcą, laureatem licznych nagród literackich. Opierający się częściowo o przesądy i zabobony utwór Skrzeczenie srok łączy tematykę wojenną z rozważaniami nad istotą zdrady: od zdrady kraju, po zdradę kobiety. Zdrada zaś, jak się wydaje, nieodłącznie wiąże się z miłością. Kim przenosi czytelników w obszary szeroko pojętej miłości, między innymi: umiłowanie ojczyzny, miłość rodzicielska, miłość względem rodziców, miłość braterska i siostrzana, miłość kobiety i mężczyzny. Wzajemne pretensje, relacje oparte na zależności, podległości i nieporozumieniu stanowią trzon opowieści Skrzeczenie srok. Natomiast utwór Kawiarnia „Miodowa” dotyczy ucieczki z Seulu w latach 50. XX wieku, kiedy komuniści (z Korei Północnej) wkroczyli na tereny Korei Południowej, inicjując wojnę koreańską (1950-1953). Opowieść Kawiarnia „Miodowa” to studium samotności, rozpaczy, pustki i poczucia bezsensu czynienia czegokolwiek, marności i złudności wszystkich rzeczy. Tak pojęta rozpacz dotyczy młodych intelektualistów wyrwanych z własnego środowiska, rzuconych przez kaprys losu do odległych miejsc, z dala od bliskich. Ich niejednoznaczną i patową sytuację doskonale określa tytułowa kawiarnia – osobliwe centrum, wcale nie „miodowe”./ (za: Luiza Stachura, w: A wierzba szumi i trwa niezmiennie)

***

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:

Barwy miłości. Antologia współczesnych opowiadań koreańskich, przeł. Halina Ogarek-Czoj, Joanna Rurarz, Wydawnictwo Akademickie DIALOG, Warszawa 1995, s. 276.

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor