19 czerwca 2016

Udostępnij znajomym:

Poczułem ostatnio lekkie ukłucie nostalgii. Na pewno związane było z kolejnymi urodzinami, o których zawsze ktoś uprzejmy raczy przypomnieć. Żeby jeszcze było proste "wszystkiego najlepszego". Nie da rady. Trzeba przypomnieć wiek, zapytać o realizację planów, zdrowie... Wiesz, w Twoim wieku to już sie trzeba zacząć oszczędzać. Ciągle jeździsz motocyklem? Uważaj... Robiłeś ostatnio badania? Cholesterol w porządku? Co tam, 50 coraz bliżej...? Oczywiście wszystkim serdecznie dziękuję, uśmiecham się, naprawdę wdzięczny jestem za pamięć, ale...

Jest jeszcze kilka innych powodów zauważalnej zmiany nastroju. Choćby znane wszystkim powiedzenie "po dzieciach widać, jak czas upływa", czy fakt, że muzyczni idole mojej młodości jak jeden mąż kończą kariery. Lub życie.

Oczywiście każde kolejne pokolenie jest przekonane, że dorastało w najwspanialszych latach. Moje też. Z wyjątkiem fotografii, na których wszyscy wyglądamy okropnie. Nie wiem, co to było, ale w latach 80., zwłaszcza początkach dekady, fotogeniczność nie istniała. Nie można winić Kodaka, lub w naszym przypadku ORWO, czy pierwszych aparatów automatycznych. Myślę, że odpowiedzialne za to były produkty do pielęgnacji włosów, styl, moda i nadużywane włókna syntetyczne. Wszystko razem dawało niezapomniany efekt. Jak to jest, że gdy w albumie rodzinnym oglądamy zdjęcia, to tylko przy fotkach z lat 80. wszyscy nagle zaczynają się śmiać, pokazywać palcami i zadawać pytania typu "To ty???!!" albo "Ale fryz!!"

Znalazłem w otchłani internetu takie zdanie - Patrzę z nostalgią w krainę młodości, gdy serce biło mocniej, a życie było jak pościg. Można też inaczej, jak Krystyna Janda na swym blogu - Upijaliśmy się, romansowaliśmy, zrywaliśmy po pijanemu kwiaty z klombów i sikaliśmy pod pomnikami. Bez rymów, też ciekawie. Może zbyt wiele informacji, ale pani Krystyna Janda znana jest z bezpośrednich wypowiedzi.  Każdy na swój sposób wspomina dawne lata. Takich, którzy nie wspominają chyba nie ma. Przynajmniej ja nikogo takiego nie znam.

Większość z nas z łezką w oku przypomina sobie czasy młodości. Tak jesteśmy skonstruowani. Niektórzy próbują racjonalnie podchodzić do tematu, analizować, porównywać. Dochodzą nawet czasem do wniosku, że teraz są bardziej dojrzali emocjonalnie, mądrzejsi, odpowiedzialni, szczęśliwi i spełnieni.  A potem wystarczy jedno piwo z kolegami z podwórka, szkoły, studiów, czy wypadu w góry, by cała misterna piramida logiczna legła w gruzach. Ktoś przypomni kompletnie dziś niezrozumiały dowcip, wyjście na pierwszą randkę, pamiętne wagary, pierwsze namioty, etc. Koniec. Znów czujemy w ustach smak taniego wina, zapach niebieskiej benzyny i smażalni nad morzem. Muzyka teraz jest gorsza, podobnie jedzenie. Młodzież źle wychowana. Politycy okropni. Każde kolejne pokolenie uważa, ze świat chyli się ku upadkowi i tylko ludzie tacy jak my, z naszymi poglądami i wspomnieniami lepszego są ostatnią deską ratunku. Niektórzy, niestety, zaczynają aktywnie walczyć z zmianami, postępem. Skazani są na niepowodzenie. Otoczeni wrogim światem i społeczeństwem zamykają się jeszcze bardziej, zanurzają głębiej w rozpacz. Zamknięte, zaklęte koło.

Oczywiście nie jestem wyjątkiem. Podsłuchuję potajemnie kawałków muzycznych sprzed lat, trzymam w szafie ubrania, których nigdy, ale to nigdy nie założę. Mam nawet pamiętnik z podstawówki, choć to akurat bardziej pamiątka, niż przedmiot otoczony szczególnym sentymentem. Starych zdjęć nie oglądam, chyba że trafię na nie przypadkowo, a wtedy ukradkiem rozglądam się dookoła i upewniam, że nikt inny ich nie widzi. Na jednym mam długie włosy, jeansowe spodnie ogrodniczki i czerwone buty. Nie, to nie była zabawa przebierańców. To był szczyt ekstrawagancji i mody. Na innym wściekle zielony golf, okulary lenonki i spodnie dzwony cerowane czerwoną tasiemką. Dziury zrobiłem celowo, by zastosowanie tasiemki było wiarygodne. Na pewnym etapie życia miałem nawet żółtą marynarkę. Serio. Krótko, ale miałem i nosiłem na co dzień. Proszę się nie uśmiechać. Każdy z Was ma na pewno podobne, skrzętnie ukrywane tajemnice z przeszłości. Tapirowane włosy? Opaska tenisowa na nadgarstku? Kolorowe getry? Dżinsy marmurki? Nie? Nie wierzę. W pewnym momencie paliłem wyłącznie Pall Malle bez filtra, bo tylko po nie sięgał Kurt Vonnegut. Potem pod wpływem jakiegoś filmu zacząłem żuć wykałaczki jak jego główny bohater. Nieważne, że robił to by zwalczyć pociąg do whisky, dla mnie było to bardzo oryginalne. Dla innych też.

Chodzi o to, by te wszystkie obrazy i wspomnienia były tylko elementem naszego życia. By nie zanurzać się w nie zbyt często i zbyt głęboko. To trochę jak jazda samochodem. Jak będziemy cały czas spoglądać we wsteczne lusterko, to w końcu wypadniemy z trasy. Pół biedy, jeśli tylko zadrapiemy karoserię i opóźnimy nieco naszą jazdę. Gorzej, gdy wjedziemy w drzewo, w mur, albo w innych ludzi. Możemy zrobić krzywdę sobie i innym. Każde wspomnienie jest ważne. Nie powinniśmy niczego wyrzucać i odrzucać. Musimy być dumni z tego, co już za nami, bo wszystko miało wpływ na to, kim dziś jesteśmy. Każdy przeżyty element kształtował nas. Każda osoba pozostawiła swój głęboki ślad. Jadąc tym symbolicznym samochodem możemy, a nawet powinniśmy czasem spojrzeć we wsteczne lusterko, przypomnieć sobie coś, uśmiechnąć się. Trzymajmy jednak ręce mocno na kierownicy i nie śnijmy na jawie. Zastanówmy się, co będziemy robić na następnym przystanku, kogo spotkamy. Parafrazując Gintrowskiego można powiedzieć, że przecież najciekawsze, do cholery, jest za zakrętem.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor