----- Reklama -----

LECH WALESA

01 lipca 2025

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

„Gdyby tak chociaż raz dało się zapomnieć, choćby na sekundę, że wszędzie podążają za mną nieistniejący paparazzi, wtedy udałoby mi się pokonać tę wyrwę ziejącą pomiędzy mną a rolą, którą odgrywam. Może wtedy po prostu by zniknęła. Ty czytelniku, uczciwie podchodzisz do swoich ról. Role, które przypisano ci bez twojej zgody, przylgnęły do ciebie jak etykiety. Nie usuniesz ich aż do śmierci, a nawet po niej. Te etykiety są jednak niewidzialne. Tak naprawdę w ogóle nie istnieją, wiesz o tym?” (s. 85)

I zdecydowanie taka jest, gdy chodzić uczą się potwory, a w zasadzie jeden potwór, który znalazł się na Ziemi, wśród ludzi na zasadzie niefortunnego przypadku. Mieszka w wielkim mieście, używa metra do przemieszczania się, ma swój piękny dom z widokiem, umawia się na randki na portalach społecznościowych – jednym słowem bajka, ale raczej ta po stronie Braci Grimm i to na supermocnych sterydach, czy dopalaczach o nieziemskiej mocy.

Otóż Mumu, stwór z kosmosu, owszem mieszka, podróżuje i umawia się, ale po to, by się najeść ludzkim mięsem. Zatem opowieść pozornie rodem z gatunku fantasy, bo zdecydowanie nie science fiction, przeradza się w czysty, żywy perwersyjny horror. Umawia się na erotyczne przygody, by zjeść partnera czy partnerkę, to nie ma znaczenia, bo Mumu je wszystkich, w stanie erotycznego uniesienia, często w momencie dojścia do orgazmu. Horror? Coś jest na rzeczy, bo krew leje się strumieniami, ale żeby nie zostawiać bałaganu, nauczył się najpierw krew wypijać ze zwłok pozbawionych głowy, a potem mięso ludzkie ćwiartować, część zjeść natychmiast, a resztę zapakować do plecaka, by mieć zapasy pożywienia na czarną godzinę. Ma drobny problem z włosami, których nie trawi, ale jakoś udaje mu się z tym żyć.

Sam jest wieloczłonowy, wielomackowy i ma pazur, którym sprawnie rozcina ludzką skórę, ale do końca nie wiemy, jak wygląda, aczkolwiek nie ma wątpliwości, że wygląda potwornie, bo jest potworem, który na Ziemi znalazł się przypadkowo i który może przetrwać tylko dzięki sztuce mimikry, którą opanował do perfekcji, ale przybieranie różnych ludzkich form, czy to męskich czy kobiecych, nie jest możliwe do długotrwałego utrzymania. Po pewnym czasie, przybrane ludzkie ciało zaczyna się deformować i wyłażą z niego różne nieprzewidziane elementy. Wtedy trzeba się natychmiast ewakuować do domu, żeby nie zostać rozpoznanym. Tam dopiero można odpocząć i w pełni zregenerować siły, bez udawania kogoś, kim się w istocie nie jest.

Ta nowela, bo raczej nie powieść, z powodu relatywnie niewielkiej objętości, ma bardzo różne recenzje, niektóre wręcz wyjęte nie wiadomo skąd, co nie znaczy, że nie są zadziwiające swym oddaleniem od samego tekstu, a raczej od tego, co tekst ten niesie. Ale okazuje się, że nieść może cokolwiek i komukolwiek. W redakcyjnej recenzji zamieszczonej na obwolucie książki „Nauka chodzenia”, Dolki Min, możemy przeczytać:

„Mumu wsiada do metra. Chwiejnym krokiem przedziera się przez tłum w głąb wagonu. Ma opuchnięte stopy, obrzęknięte kolana, ledwo trzyma się na nogach. Godziny szczytu, brak miejsc siedzących. Kurczowo chwyta się metalowego drążka nad głową, aby przy wjeździe na następną stację impet pociągu nie zwalił go na podłogę. Choć ciężko mu ustać, nawet nie liczy na empatię współpasażerów. Wszakże jego wygląd nie przywodzi na myśl kogoś, komu utrzymywanie pionowej postawy ciała sprawiałoby fizyczny ból. Dni Mumu wypełniają schadzki z nieznajomymi, z którymi umawia się na aplikacjach randkowych. Z metodyczną precyzją doprowadza partnerów do ekstatycznego climacco, po czym w jednej, krótkiej chwili odgryza im głowy.

Mumu to przybysz z kosmosu, którego statek piętnaście lat wcześniej rozbił się na Ziemi. Aby przetrwać w nowym, nieprzystępnym środowisku, musi polować na przedstawicieli gatunku homo sapiens. Codziennie zmaga się z samotnością, hermetycznymi rolami społecznymi oraz… grawitacją.

Nauka chodzenia to debiutancka powieść południowokoreańskiego artysty i pisarza Dolki Mina, w której z niezwykłą świeżością opisane zostały zmagania Innego w opresyjnym systemie kulturowym. Autor tej queerowej powieści sięgnął po jaskrawy koncept, aby poprzez gatunek SF zabrać głos w dyskursie genderowych nierówności, oswajania przestrzeni oraz wykluczenia.”

W którym miejscu jest ona queerowa, gdzie w niej jest problem gender czy aspekt wykluczenia pozostaje tajemnicą, ale tajemnica, czy raczej jej odkrywanie, to istota interpretacyjnych zabaw, więc być może, coś w tym jest – ale chyba niekoniecznie.

Tytuł noweli jest bezpośrednim nawiązaniem do umiejętności chodzenia, której nabywamy jako ludzie relatywnie wcześnie, ale niekoniecznie z łatwością. Trochę nam zajmuje, zanim z czterech odnóży przeniesiemy naszą równowagę się na dwie nogi. Mumu ma z tym znacznie gorzej, bo nigdy do końca nie udaje mu się kontrolować w pełni wyprostowanej postawy, szczególnie, gdy musi poruszać się po schodach. Stąd zepsuta winda może być tym elementem w zaplanowanej, erotycznej wyprawie po ludzkie mięso, który ową wyprawę może kompletnie zniweczyć. Zadziwiająco dobre i nieoczekiwane jest zakończenie opowiadania, które pozwala domniemywać, że Mumu nie jest na Ziemi jedyną pozaziemską istotą.

Znakomicie napisany, perwersyjny w opisach seksu i momentami pełny przemocy i okrucieństwa tekst Dolki Min sprawia, że niesamowite staje przed nami w całej swej oczywistości – świetny literacki chwyt i pomysł – oczywiście nie nowy. Tekstów o potworach bardzie lub mniej nieszczęśliwych mamy bez liku, żeby wspomnieć tylko o Nosferatu czy Frankensteinie – postaci przecież nie z tego świata, podobnie jak Mumu.

Ale nowela Dolki Min pośrednio przywołuje jeszcze inny aspekt okrucieństwa, perwersji i potworności pozaziemskich stworów wobec ludzi – błyskotliwie każe nam zobaczyć to wszystko w odwróceniu, a w istocie w etykietowaniu: to nie my, to oni. Życie w etykiecie społecznej konieczności przetrwania z łatwością przerzuca odpowiedzialność z nas na innych – to rzecz stara jak świat. Drastycznie widać to w pełnej potworności powieści Jacka Ketchuma, Dziewczyna z sąsiedztwa. Potworności owe jednakowoż wynikają nie tyle z działania istot pozaziemskich, ile z tych najbardziej ziemskich, którzy świetnie opanowali naukę chodzenia, tak jak każdy z nas:

„[Ruth]zamyka dziewczynkę w podziemnym schronie i pozwala się nad nią znęcać zarówno swoim synom jak i innym dzieciakom z sąsiedztwa. Z biegiem czasu młodzi oprawcy coraz bardziej folgują swoim sadystycznym zabawom, co spotyka się z zachęta i aprobatą ze strony Ruth.

Opisy kilku scen i chłodu oprawców, bardzo przypominają mi relacje więźniów obozów koncentracyjnych będących świadkami przeprowadzanych tam zabiegów pseudomedycznych lub opisy masakr ludności cywilnej w Nankun przeprowadzanych przez żołnierzy japońskich podczas wojny japońsko – chińskiej”. (za: na kanapie)

Czy tekst Dolki Min jest zatem kolejnym potwierdzeniem tezy, iż pomyłek w dziele boskiego stworzenia jest znacznie więcej, niż myślimy?

Nauka chodzenia, Dolki Min, tłumacz. Łukasz Janik, wyd. Kwiaty orientu, 2023, s. 128.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

----- Reklama -----

OBAMACARE - MEDICARE

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor