07 lipca 2017

Udostępnij znajomym:

„…świat przypomina bączka,
który musi się kręcić, żeby nie upaść.”

Świat rzeczywiście, szczególnie ten tu i teraz, przypomina bączka, który się przewróci, jak go nie nakręcimy. Napędzamy go zatem nieustannie, nie racjonalizując nawet tej czynności. Jako dzieci doskonale wiedzieliśmy, jak wciskać i wyciskać z bąka maksymalne obroty i chyba nam ta umiejętność gdzieś w podświadomości się zakodowała, bo to samo, tyle że w dorosłej dosłowności, robimy z naszym życiem. Kręcimy nim jak szaleni, tyle że dziecięce doznania fascynacji i radości z ruchu, który zlewał kolory bąka w jedno pasmo, przerodziło się w poczucie nieustannego strachu, że bąk się przestanie kręcić i obedrze nas ze złudzeń, niekoniecznie związanych z nakładaniem się kolorów w ruchu. Jesteśmy nawet nie tyle pełni strachu, co raczej obawy, bo przedmiot naszego niepokoju nie jest ani jednoznaczny, ani jasny. Obawiamy się wyrzucenia z pracy, braku środków na spłatę kredytów, utraty domu, chorób które mogą nas doświadczyć, opinii sąsiadów, którzy będą kpili z naszej życiowej nieudolności, odrzucenia towarzyskiego, zamachów terrorystycznych, nałogów i uzależnień od narkotyków, seksu, alkoholu, papierosów, obżerania się i nie wiadomo czego jeszcze – lista „strachów” wydaje się nieskończona. Boimy się nawet żywności genetycznie modyfikowanej, komarów roznoszących choroby, burz, wiatrów i sztormów, zalania naszych piwnic, a nawet upałów, raka skóry, i wszystkich innych raków, zanieczyszczonej wody i pokarmów oraz rakotwórczego promieniowania telefonów komórkowych. Czy jest jakaś sfera życia, która nie stawia nas w sytuacji lęku? Obawiam się, że trudno taką by nam znaleźć.

Mamy wprawdzie pewne instrumenty, które powinny łagodzić te nasze wielostopniowe lęki, a są nimi elektroniczne gadżety w nieskończonej mnogości, ale czy naprawdę i czy rzeczywiście wypełniają swoje zadanie niwelowania bojaźni i drżenia? Jakoś tak i jakoś nie! Z jednej strony pozwalają nam uciekać, oczywiście pozornie, od samotności, z drugiej pogłębiają w nas jej doznanie wielokrotnie. Wpatrujemy się w ekrany telefonów i wszelkich innych zabawek elektronicznych szukając kontaktu ze światem, ale doświadczamy jedynie jego pozoru – efektem jest ogarniająca nas przenikliwa pustka. Okazuje się, że mnogość informacji i łatwość dostępu do niej, nijak się ma do naszego własnego, indywidualnego poczucia sensu.

Szukanie sensu życia jest naszym obowiązkiem. „Żyć to musieć określać sens swego istnienia” napisał profesor Gadacz w książce „O ulotności życia”. Z tego obowiązku nikt nas nie zwolni i nikt tego sensu naszego własnego życia za nas nie znajdzie. Profesor otwiera swoją drugą książkę „O umiejętności życia” cytatem z Dialogów Seneki, który przecież miał na tyle odwagi, godności i wiary w swoje przekonania, że bez wahania podciął sobie żyły, gdy wymagała tego „sprawa honoru”, jest więc autorytetem, który swym życiem potwierdził głoszone poglądy:

„Człowiek zajęty najmniej jest zdatny do życia, ponieważ żadna umiejętność nie jest trudniejsza niż umiejętność życia. Biegłych w innych umiejętnościach jest wszędzie wielu, niektóre z nich nawet młodzi opanowali do tego stopnia, że i sami mogliby innych nauczać. Żyć jednak trzeba się uczyć przez całe życie, a czym zapewne jeszcze bardziej się zdziwisz, przez całe życie trzeba się uczyć umierać”.

I dalej Gadacz konkluduje za Platonem: „Warunkiem umiejętnego życia jest myślenie. Ono właśnie odróżnia człowieka od zwierząt. Dlatego ‘bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto’. Myśląc o życiu, możemy uczyć się go, gdyż na tę umiejętność nigdy nie jest za późno”.

Filozofia jest w związku z tym narzędziem nie do przecenienia w naszych poszukiwaniach sensowności we współczesności, której nie wolno i nie można jedynie streszczać w kategoriach negatywnych. Nie można o niej mówić tylko, iż jest czasem pełnym lęków, bo baliśmy się zawsze i wszędzie. Strach jest przecież naszym zwierzęcym dziedzictwem i elementem umożliwiającym przetrwanie wśród innych.

Jak pisałem uprzednio, autorzy „Filozofii – najpiękniejszej historii” konkluzją swój tok myślowy dwoma „wydarzeniami” z najnowszej historii, które otwierają nas na nowe rozumienie tego, co się wydarzyło i tego, co może się dopiero wydarzyć:

1. narodziny kapitalizmu i powstanie klasy robotników opłacanych za wykonaną pracę

2. zanik aranżowania małżeństw (z rozsądku i dla majątku), na rzecz małżeństw zawieranych z miłości

Autorzy właśnie w tych dwu momentach rozwoju cywilizacji europejskiej dopatrują się fundamentalnego znaczenia dla nowego paradygmatu naszego istnienia. Już nie „oko i szkiełko”, ale miłość będzie decydowała o przyszłości ludzkości. Wielkie słowa i w końcu coś pozytywnego w myśleniu o przyszłości!!! Przyjrzyjmy się jednakowoż szczegółom.

Kobieta (nie mężczyzna, bo ten miał zawsze lepiej) zatrudniona w fabryce wschodzącego kapitalizmu dostawała za swą prace zapłatę. Dzięki temu mogła doświadczyć, nawet jeśli minimalnej, to jednak jakiejś, niezależności. Jej sytuacja zatem zmieniała się diametralnie. Z wyrobnej chłopki pańszczyźnianej, która musiała pracować tak samo ciężko jak w fabryce, tyle że kompletnie za darmo i bez jakichkolwiek praw, stała się kimś, kto mógł podejmować w swej sprawie decyzje i nawet jeśli były one bardzo ograniczone, to jednak dawały jej prawo wyboru, a to jest podstawa do odczuwania wolności. Co ciekawe, to nigdy by się nie stało samo przez się. Musiała nastąpić zmiana systemowa wymuszona przez układ gospodarczy oparty na nowych wynalazkach i generowaniu zysku, który teraz doprowadza nas w kolejny jakościowy przeskok, w nową epokę kultury cyfrowej, pozbawionej robotników w tradycyjnym znaczeniu, których zastępują roboty, zagrażające tradycyjnemu rynkowi pracy.

Drugi, fundamentalny dla Ferriego i Capeliera, element budujący nowy wymiar nadchodzącej epoki ponowoczesnej, to świadomość potęgi miłości, jako kategorii konstruującej nasz stosunek do innych i świata, jako takiego. Wszystko zaczęło się od zarzucenia w kulturze europejskiej aranżowania małżeństw dla dobra rodu, utrzymania majątku czy wreszcie petryfikowania układy jakiejś grupy społecznej. Że był i ciągle jest to istotny problem dla wielu kultur mówi, nominowany do Oscara za najlepszy film zagraniczny w ubiegłym roku, obraz tureckiego reżysera zatytułowany „Mustang”.

Ten film jest wart uwagi dlatego, że dzieje się we współczesnej Turcji i pokazuje, jak pozorne i złudne jest przekonanie, że to my dokonujemy wyboru partnera i jedynym wyznacznikiem tegoż wyboru jest miłość. Życie okazuje się znacznie bardziej skomplikowane i wielowymiarowe, niż jesteśmy się do tego w stanie przyznać. Cały zresztą ów koncept przyszłości oparty na miłości wydaje się swoiście naiwny, ale tylko do momentu, gdy dochodzimy do nowego imperatywu kategorycznego, już nie Kanta, ale Luca Ferry’ego:

„Działaj w taki sposób, żeby maksimum twojego działania mogło zostać zastosowane wobec tych, których kochasz najbardziej.” (s.365)

Kontynuacja za tydzień.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor