04 listopada 2016

Udostępnij znajomym:

Zimowe panny (Las Inviernas) i Wyspa cierpienia (La Isla de la Pasion), część 2

"Życie pełne jest głupich zdarzeń i głupich dni,
z których nic nie wynika".

Pomieszanie, a raczej swoiste poplątanie, rzeczywistości fizykalnej z tą wyimaginowaną sprawia, że „Zimowe panny” żyją życiem owianym tajemnicą, cierpieniem, oczekiwaniem i niespełnieniem. Identyczne określenia przynależą opisowi tych, którzy zamieszkują „Wyspę cierpienia”. Oba te miejsca, zupełnie niesamowite w swej oswojonej grozie: senna, galicyjska Tierra de Cha i geograficznie nieweryfikowalna wysepka Clipperton - przyprawiają czytelnika o bojaźń i drżenie. Tworzą tę unikalną atmosferę miejsca, gdzie nic nie jest do końca takie, jakie powinno być, bo wszystko wykracza poza oczekiwania tych, którym przyszło tam mieszkać. Zarówno wioska jak i wyspa (wielkości wioski), są terytoriami izolowanymi, których niewielkie społeczności (kilkanaście osób) stanowią unikalne mikroświaty, ze swoimi historiami, zaszłościami, regulacjami i zwyczajami, a świat zewnętrzny niewiele tam znaczy i albo oznacza zagrożenie, albo zbawienie. W gruncie rzeczy w obu tych przypadkach, oczekiwanie na ingerencję świata ulokowanego na zewnątrz stanowi podświadomą i zasadniczą oś konstrukcyjną wszystkiego, co w owych światach się wydarza. Saladina i Dolores czekają ma pojawienie się reżysera, w taki sam sposób, jak bajkowy Kopciuszek oczekiwał na swego księcia, a mieszkańcy Clipperton wypatrują miesiącami i latami statku, który pozbawi dramatycznego (tragicznego) wymiaru ich dotychczasowe egzystowanie.

„Zimowe panny” (Las Inviernas) Cristiny Sanchez-Andrade to historia intymna dwóch sióstr, których niespójne i pogmatwane życie sprawia, że marzenia i dążenia pozostają w cieniu tajemnicy, która naznaczyła ciemnością wszystko to, co mogło być jasne i radosne. Rewelacyjnie skonstruowane opowieści Sancez-Andrade i Restrepo są bajkowe, są utopijne, są unikalne i nadzwyczaj gęste metaforycznie. W „Zimowych pannach” mamy do czynienia z kategorią odrzucenia i szukania tożsamości, natomiast w „Wyspie cierpienia” Laury Restrepo z symboliką izolacji i zapomnienia.

Przedziwna kombinacja losów ludzkich i wydarzeń, które te losy konstytuują, pozwala czytelnikowi na unikalną podróż w rejony społecznych, politycznych i indywidualnych, często bardzo osobistych, decyzji i motywacji, których konsekwencje, oczywiście nieprzewidywalne, stanowią istotę tych tekstów. To właśnie owe konsekwencje podejmowanych świadomie decyzji, spychają bohaterów obu książek w nieświadome mroczności, często niewyobrażalnej mocy. Niebywała w swej przedziwności historia morderstwa, jakiego dokonują Saladina i Dolores przy użyciu ośmiornicy jest jednym z tych odrealnionych zdarzeń, które nadają całej opowieści znamiona absurdalnej, ale jednak magiczności. Podobnie może się jawić motyw pobitego nieomalże śmiertelnie Victoriano Alvareza, który wykaraskał się z opresji i sterroryzował cała wyspę, gwałcąc i mordując kobiety, które jakimś cudem ocalały jeszcze na wyspie spowitej szaleństwem.

Oba teksty porównuje się do prozy Isabel Allende podkreślając, że ich magiczny realizm jest tym, co łączy wszystkie trzy autorki. Nie bardzo wiadomo, co stoi za takimi opiniami, ale już na pierwszy rzut oka widać, że wszystkie one niewiele mają ze sobą wspólnego, poza oczywiście czymś, co ma się zawierać w określeniu „realizm magiczny”, a co w istocie jest terminem wytrychem, który ma wyjaśniać wszystko. W efekcie tego interpretacyjnego nadużycia dochodzi do uproszczenia, spłaszczenia i strywializowania wielu oryginalnych tekstów.

Warto zatem bliżej się przyjrzeć temu, co zawiera w powszechnej świadomości określenie /realizm magiczny/. Znakomicie pisze o tym Katarzyna Ośko:

„W literaturze pojęcie to pojawiło się dopiero w drugiej połowie XX wieku i jego rozkwit przypada na tzn. pierwszy moment realizmu magicznego, który dotyczy przede wszystkim europejskiej awangardy. W tym czasie o magii w literaturze w Ameryce Łacińskiej wspomniał jedynie Borges w swoim eseju El arte narrativo y la magia. Drugi moment jest już bezpośrednio związany z Hispanoameryką. Jego początek datuje się na rok 1948 kiedy to wenezuelski krytyk i eseista Artur Uslar-Pietri wykorzystał go do opisania niezwykłej rzeczywistości i pomieszania świata realnego z fikcją w książce Macunaima Mario de Andrade. W tym samym czasie pojawia się nowe stwierdzenie będące synonimem do realizmu magicznego: amerykańska rzeczywistość magiczna. Jest to surrealistyczna wersja wprowadzona przez kubańskiego pisarza Alejo Carpentiera. Powody do wprowadzenia takiego, a nie innego określenia na realizm magiczny przez kubańczyka są dwa. Po pierwsze autorowi zależało na stworzeniu pojęcia, które będzie odnosiło się do literatury iberoamerykańskiej, będzie z nią ściśle związane i pozwoli na utworzenie pewnej odmienności i autonomii względem literatury europejskiej. Drugim powodem była chęć propagowania awangardowych, nierzadko lewicowych pisarzy w opozycji do odradzającego się nurtu realizmu socjalistycznego. Jednak największy rozkwit realizmu magicznego na kontynencie południowoamerykańskim nastąpił po tym jak laureat Nagrody Nobla, Miguel Angel Austrias opisał za jego pomocą swoją twórczość.

Żeby zrozumieć fenomen realizmu magicznego oraz literaturę z nim związaną należy najpierw odkryć jego istotę i poznać główne założenia nurtu. Każda książka, którą możemy wziąć pod uwagę w analizowaniu zjawiska amerykańskiej rzeczywistości magicznej jest odrębną historią tak różną, jak różne były życiorysy ich twórców oraz kultura kraju, z którego się wywodzili”. (za: obliczakultury.pl)

Ostatni paragraf trafia w sedno całego zamieszania, bo w istocie termin ten ma tak różne oblicza, jak różne są jego literackie realizacje. Każda próba uogólnienia przez nakładanie „magiczno realistycznych” kalek interpretacyjnych może jedynie trywializować dokonania tegoż nurtu, sprowadzając go do „świata, w którym za ludźmi latają żółte motyle, duchy pomagają rozwiązywać codzienne problemy, a śmietankowe Torrejas pomaga przywrócić dawno zapomniane dzieciństwo”. (za: obliczakultury.pl)

Precyzując zakres tego, co oznacza „realizm magiczny” przyjrzyjmy się jeszcze paru innym definicjom:

„Joanna Gawlikowska, wymieniając najważniejsze cechy realizmu magicznego, podkreśla, iż:

~ nie deformuje on rzeczywistości, wytwarza nadnaturalność bez odrywania od rzeczywistości, nie wprowadza elementów onirycznych, nie tworzy fantastycznych światów wyobraźni,

~ pokazuje rzeczywistość tak, jakby była magiczna,

~ wprowadza elementy przeczące prawom natury i logiki,

~ sprawia, że realizm i magia stają się jednością.

Grzegorz Gazda rozszerza tę listę cech, zwracając uwagę, iż realizm magiczny – zgodnie ze swą oksymoroniczną etykietką – łączy w przedstawianej przez siebie rzeczywistości realizm z elementami fantastyki i groteski, psychologiczną wiwisekcją wewnętrznych światów bohaterów i podświadomości, znakami rodzimego folkloru, a także z irracjonalnymi wierzeniami i kolorytem miejscowych obyczajów.

Janusz Sławiński dodaje, iż choć realizm magiczny nie rezygnuje z zakotwiczenia w świecie współczesnym, daleki jest od sztuki mimetycznej. Głównym czynnikiem określającym wizję świata współczesnego miała być wyobraźnia, co wyrażało się w specyficznym oświetleniu codzienności, a więc w swoistej optyce narracyjnej, służącej podkreślaniu tego, co dziwne, niezwykłe, nieoczekiwane.” (za: dziennikliteracki.pl)

Kontynuacja za tydzień

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor