----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

15 grudnia 2025

Udostępnij znajomym:

Kryzys z grudnia 1970 r. w PRL był w pierwszej kolejności wynikiem nieefektywności gospodarczej. Gwałtowność wybuchu spowodowana była jednak także brakiem efektywnej komunikacji społeczeństwa z rządzącymi oraz wewnątrzpartyjnymi grami o władzę. W tych okolicznościach 55 lat temu na Wybrzeżu zmarło 42 cywilów, a rany odniosło ponad tysiąc osób.

Polska czasów Władysława Gomułki, rządzącego jako I sekretarz KC PZPR od odwilży postalinowskiej 1956 r., była krajem, który stykał się z nowoczesnością społeczną, pogrążonym jednak w głębokiej stagnacji gospodarczej, która skutkowała siermiężnością miejscowej odmiany socjalizmu i narastającą frustracją szerokich mas społecznych. Intensywne próby rozbudowy przemysłu prowadziły do problemów z zaspokojeniem rosnących potrzeb konsumpcyjnych. Życiu codziennemu towarzyszyła mniej lub bardziej widoczna bieda. Rządzący nie mieli sensownego pomysłu na poprawę realiów ekonomicznych, skupiając się na wywoływaniu kryzysów politycznych: walki z Kościołem katolickim, organizowaniem antyniemieckiej propagandy czy rozpaleniem antysemickiej i antyinteligenckiej nagonki lat 1967-1968, której kulminacyjnym momentem był tzw. Marzec 1968 r.

W końcu lat sześćdziesiątych nie dało się już jednak uchylać – nieefektywna gospodarka wymagała zmian i wzięcia w karby ekonomicznego rachunku. Jednym z głównych problemów była kwestia cen: realia systemu socjalistycznego, który chwalił się osiągnięciami społecznymi i wydźwignięciem mas z kapitalistycznej biedy, wymagały utrzymywania regulowanych opłat za towary i usługi. Ceny musiały być akceptowalne dla społeczeństwa, co wymagało dopłacania do produkcji wielu artykułów uznawanych za podstawowe (jednocześnie wciąż brakowało ich w sklepach). Najważniejsze było w tym kontekście mięso – w ówczesnych czasach wskaźnik dobrobytu, ale także jeden z podstawowych składników tzw. normalnej diety. Zmiana w cenach mięsa musiała wywołać reakcję społeczeństwa, niezadowolenie z uszczuplenia portfeli i ograniczenia dostępu do podstawowego zaopatrzenia.

Ostatecznie decyzję w sprawie zmiany podjęto pod koniec 1970 r. Podwyżka cen mięsa i wielu innych podstawowych produktów miała stanowić część próby reformy, wprowadzonej przez ekonomiczną część ekipy gomułkowskiej. Rządzący mieli świadomość, że ruch ten wywoła gniew społeczeństwa – tym bardziej, że na termin korekty cen wybrano okres tuż przed świętami Bożego Narodzenia, a więc czasu tradycyjnie większej konsumpcji, a co za tym idzie zakupów. Władysław Gomułka, świadomy tego ryzyka, postanowił je połączyć ze swoim ogromnym sukcesem na arenie międzynarodowej – uznaniem przez Niemcy Zachodnie powojennej zachodniej granicy Polski, opartej o Odrę i Nysę. Przez lata niepewność na tym odcinku była źródłem strachu społeczeństwa, ostateczne porozumienie się z socjaldemokratycznym premierem Willym Brandtem i jego wizyta w Warszawie miała poprawić nastroje. I to na tyle, by obywatele znieśli dotkliwą podwyżkę cen.

Jak się okazało, trwalsza granica zachodnia nie osłodziła Polakom gorzkiej podwyżki cen. Ogłoszone 12 grudnia 1970 r. znaczne zmiany, zwłaszcza dotyczące mięsa (połączone z obniżeniem opłat na towary rzadko kupowane) doprowadziły do wybuchu społecznego gniewu. 14 grudnia, pierwszego roboczego dnia po zmianie cen, w zakładach pracy w całej Polsce zawrzało. Najgroźniejsza sytuacja miała początkowo miejsce w Gdańsku, dużym skupisku przemysłowym, zwłaszcza stoczniowym. Strajki i protesty wewnątrz fabryk przekształciły się szybko w demonstracje uliczne – narastająca frustracja społeczna prowadziła robotników do gwałtownej artykulacji swojego gniewu. Protesty eskalowały, zwłaszcza że przeciwko demonstrantom wysłano milicję, a następnie wojsko. Drugiego dnia protestów robotnicy zaatakowali i podpalili miejscową siedzibę partii komunistycznej. W ich kierunku żołnierze otworzyli ogień ostrą amunicją. Decyzję w tej sprawie podjął, przy milczącej zgodzie reszty kierownictwa, Władysław Gomułka. Był on przekonany, że to wywołana przez obce siły kontrrewolucja, a nie protest zdesperowanego społeczeństwa.

Sytuacja się pogorszała. W Gdańsku ginęły kolejne osoby, a 17 grudnia w Gdyni doszło do tzw. czarnego czwartku – przed miejscową stocznią wojsko strzelało do zdezorientowanych robotników, w wyniku czego zginęło 18 osób. Protesty rozlały się na Szczecin i Elbląg, gdzie też polała się krew. Jak się wydaje, w obliczu dalszej konfrontacji strajki i protesty wybuchłyby także w innych regionach kraju.

Ostatecznie dotychczasową politykę przerwano rozwiązaniem politycznym wewnątrz Biura Politycznego KC PZPR. Gomułkę, winnego przelanej krwi, wraz z najbliższymi współpracownikami zmuszono do rezygnacji z funkcji. Nowym I sekretarzem, przy wyraźnym wsparciu ZSRR, został Edward Gierek, który zaczął uspokajać nastroje i podjął inny model reformowania gospodarki, oparty na kredytach zagranicznych. Przy czym, jak można interpretować przebieg wydarzeń, wybuch przemocy na Wybrzeżu był też skutkiem wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Zarządzanie działaniem sił politycznych pełne było chaosu i sprzecznych dyrektyw, a dwuznaczną rolę odegrali ludzie związani z rywalami Gomułki w kierownictwie.

Tak czy inaczej, Grudzień 1970 r. okazał się kolejnym tzw. polskim miesiącem – gwałtownym wybuchem społecznym spowodowanym nieskuteczną polityką komunistów, rządzących po dyktatorsku i w podległości ZSRR. Pamięć o tym wydarzeniu budowała dalszy opór wobec reżimu, stając się fundamentem powstałej dekadę później Solidarności.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH 950 X 300

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH 950 X 300

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH WYBORCZYCH 300 X 600

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor