----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

17 grudnia 2025

Udostępnij znajomym:

„Myślenie zawsze zaczyna się od czytania. To za pośrednictwem kultury, to znaczy za pośrednictwem czytania i interpretacji tekstów, dokonuje się rozwój duchowy człowieka, budzi wrażliwość i kształtuje wyobraźnia. Czytanie poszerza naszą świadomość”. (T. Gadacz, O ulotności życia)

Jednym z najciekawszych odkryć tego roku są książki Buyng Chul-Hana, filozofa, który mówi o spółczesności w sposób zupełnie niezwykły. Na czym ta niezwykłość polega? Na wyjątkowej trafności sądów i równie wyjątkowemu sposobowi formułowania myśli. Czyta się jego eseje z ogromnym zaangażowaniem, ponieważ zniewala on czytelnika umiejętnością poruszania się po tym, co tu i teraz z niebywałą uważnością, dając nam nieskończoną ilość inspiracji w rozumieniu tego, co nazywa się byciem w świecie. Byung Chul-Han pisze o nas, wrzucanych, bez naszej woli, w czas i przestrzeń, w których przyszło nam żyć, w oczekiwaniu na śmierć. Jego eseje są niezwykłe z paru powodów, aczkolwiek nadrzędnym jest niebywała umiejętność łączenia wschodniej myśli mądrościowej z duchem filozofii Zachodu. Dzięki temu dostajemy rozważania o życiu tu i teraz w horyzoncie swoistego medytowania, rozmyślania o naszym obowiązku prowadzenia życia mądrego. Aby jednakowoż było ono myślne, a nie bezmyślne, musimy nauczyć się umiejętności życia, jak pisał Tadeusz Gadacz w jednej ze swoich książek, właśnie tak zatytułowanej.

Równie odkrywcze i w jakiś sposób tożsame z przemyśleniami Byung Chul-Hana są książki analizujące specyfikę pokolenia Z i tegoż uzależnienie od Internetu. Jonathan Haidt w Niespokojnym pokoleniu i pozostałych publikacjach podkreśla jedną z najbardziej drastycznych cech młodego pokolenia, które totalnej inwigilacji poddaje się z własnej, niczym nieprzymuszonej woli, oczywiście poza przymusem indolencji i bezbrzeżnej głupoty.

Algorytmy są bowiem coraz bardziej precyzyjne w przetwarzaniu użytkowników smartfonów w narzędzia konsumpcyjne, ku uciesze wielkich korporacji, polityków i tych wszystkich, którzy żerują na nieskończonej ludzkiej naiwności. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby wyłączyć telefon, komputer, tablet, telewizor. Wystarczy niewielki wysiłek umysłowy i fizyczny, w gruncie rzeczy zredukowany do chwilowego ruchu kciukiem, wystarczy się wylogować i zakończyć na jakiś czas stawanie się narzędziem w rękach trzymających kasę świata – ale po co? Lepiej pozostać zalogowanym w dzień i w nocy, w każdej sytuacji, wszędzie i nieustannie, by bombardować umysły dopaminą i coraz głębiej popadać w ułudę kultury cyfrowego błota. I jakkolwiek wiemy, że prowadzi to wielopoziomowej degeneracji naszego życia we wszystkich praktycznie jego aspektach, to łatwiej jest pozostawać w paradygmacie skrajnej głupoty, aniżeli prowadzić życie mądre, co ponoć jest naszym obowiązkiem, ale niewiele sobie z tego obowiązku robimy, mimo że życie w sieci to:

  • pozbawienie relacji społecznych (social deprivation)
  • pozbawienie snu (sleep deprivation)
  • fragmentacja uwagi (attention fragmentation)
  • uzależnienie (addiction)

A wystarczy tak niewiele, żeby było pięknie, jak pisze Jonathan Haidt:

  • żadnych smartfonów przed szkołą średnią
  • żadnych mediów społecznościowych przed 16. rokiem życia
  • szkoły wolne od telefonów
  • znacznie więcej zabawy bez nadzoru i większa niezależność dzieci.

Swoistym remedium na cyfrowe uzależnienie i deprawację tego, co tu i teraz, są niewielkie objętościowo, ale bardzo gęste znaczeniowo książki Jolanty Brach-Czainy, w których przymusza nas do uważności wokół banalności codziennych czynności.

„Wstajemy. Myjemy się. Jemy śniadanie. Pracujemy. Robimy zakupy. Przygotowujemy jedzenie. Jemy. Zmywamy. Pracujemy. Trwamy. Przygotowujemy jedzenie. Jemy. Sprzątamy. Myjemy się. Zasypiamy. Śpimy. Budzimy się”.

Gdzie tu jest transcendencja, metafizyka, ontologia, mistyka, sądy asertoryczne a priori, nie mówiąc już o tych a posteriori i do tego analitycznych, gdzie esencja i egzystencja, a jeśli już to co jest fundamentalnie prymarne, gdzie wielka dyskusja i niekończący się spór o uniwersalia, gdzie Dasein i gdzie principia? Gdzie? W szczelinach, tych momentach i sytuacjach, gdzie drobiny faktyczności rozpraszają się nie tylko w powiewie istnienia i momentalnie, czyli chwilowo, pozwalają dostrzec się w świetle ulotności krzątania.

Krzątania? Co się za tym kryje? A jeśli coś, to na ile?

„Krzątactwo powołuje z nicości delikatną, męczliwą tkankę codziennego istnienia, z konieczności opartą na wątłej podstawie i skazaną na bytowanie przelotne. Uparcie podtrzymywane jest siłą sprawczą codzienności. Natomiast bezczynność rozrywa doświadczenie codzienne, wyszarpuje w nim puste miejsca, grozi zagubieniem w nieistnieniu. Celem wysiłków krzątaczych jest właśnie walka o codzienne istnienie tworzone i odnawiane z każdą drobną czynnością. Żartów nie ma. Działanie niepodjęte pozostaje w obszarze nicości, A że codzienność z drobnych czynności jest tworzona, więc niepodtrzymywana przez nie rzednie, słabnie i jakoś wycieka”.

Warto też zawsze przyjrzeć się innym czynnościom, aniżeli tylko tym określanym mianem „krzątactwa”, takim, jak czytanie – umiejętność wymagająca i zdecydowanie wymuszona kulturowo, nie dzieje się sama przez się. Musi być wyuczona. Historia czytania jest długa i bardzo ekscytująca.

„Historia czytania” Alberto Manguela jest przepełniona miłością bezwarunkową – miłością, która pozwala widzieć jasno, w zachwyceniu. Idealnie można to ująć w jednym zdaniu, wyjętym z Listu do panny Chantepie, Flauberta: „czytać, żeby żyć”, które jest mottem do książki.

Niestosowna jest rzecz jasna konstatacja stawiająca to stwierdzenie wobec tych, którzy nie czytają, a żyją – można by jedynie spytać: cóż to za życie? Bo czytanie to swoiste misterium zmysłów i wyobraźni:

„W akcie czytania wytwarza się zażyły, fizyczny wręcz stosunek, w którym mają swój udział wszystkie zmysły: oczy podążające za słowami na stronie, uszy, w których echem rozlegają się dźwięki, nos wdychający znajomy zapach papieru, kleju, farby drukarskiej, kartonu lub skóry, dotyk szorstkiej lub gładkiej stronicy, miękkiej lub twardej oprawy, nawet smak, gdy czytelnik ślini palce, przewracając kartki”.

Czytanie ma ogromnie długą historię i wiele różnych, wielowarstwowych realizacji, istotne przecież jest nie tylko, co czytamy, ale także jak, dlaczego, gdzie i po co?

Te elementarne pytania przeradzają się w błyskotliwe, fascynujące rozdziały książki, które pozwalają nam dotknąć fascynacji autora tekstem. Historia czytania to owoc siedmiu lat pracy, które zaowocowały unikalną, bardzo osobistą podróżą po historycznych i współczesnych meandrach czytania. Musimy się ponownie odnaleźć w różnych terminach i określeniach, które gdzieś nam się tam plączą, ale nie potrafimy ich zdefiniować dokładnie. I tak zaglądamy w cudownie wydane inkunabuły (czy pamiętamy, co kryje się za tą nazwą), musimy też przewertować słowniki, by zorientować się, co to znaczy abecedariusz czy bustrofedon:

„W starożytnej Grecji czytało się metodą bustrofedon - na wzór wołów orzących pole, czyli jedną linijkę w jednym kierunku, a następną – w przeciwną”.

Tych fascynacji lekturowych było w tym i poprzednich paru latach mnóstwo. Wrócimy do nich za tydzień.

Kryzys narracji i inne eseje, Byung Chul Han, przekład Rafał Pokrywka, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2024, s. 199.

Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje, Byung Chul Han, przekład Rafał Pokrywka, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, s. 261.

Szczeliny istnienia, J. Brach-Czaina, wyd. Dowody na istnienie, 2018. s. 216.

Historia czytania, Alberto Manguel, przeł. Hanna Jankowska, wyd. PIW, Warszawa 2023

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH WYBORCZYCH 300 X 600

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor