20 maja 2017

Udostępnij znajomym:

„Moje życie, moje wojny” to tytuł, który określa istotę doświadczeń życiowych Alberta Sługockiego. Ma to doświadczenie bycia żołnierzem - bo Sługocki nie był tylko biernym uczestnikiem wydarzeń historycznych, on brał w nich aktywny udział – różne wymiary, które różnie można oceniać. Jedno jest jednakowoż bezsprzeczne – z wojen nie da się wyjść obronną ręką, ale można się przynajmniej nauczyć ratować samego siebie, i to w znaczeniu metaforycznym i dosłownym. Jedni opanowują sztukę przetrwania i ratują swe życie, innym się to nie udaje. Albert Sługocki miał niebywałe szczęście, które nigdy go nie opuszczało. Wychodził cało nawet z najgorszych opresji.

„Jako mały chłopiec napatrzyłem się od 1939 do 1945 roku w ojczyźnie, na brutalną okupację hitlerowską. Byłem naocznym świadkiem wojny i nigdy nie wyzbyłem się tamtych strasznych wspomnień. Nieświadomie stałem się jakby częścią wojny, a ona stała się niejako częścią mnie. W latach pięćdziesiątych zostałem zawodowym żołnierzem US Army i przez ponad dwadzieścia jeden lat z przerwami, aż do momentu powrotu z Wietnamu w kwietniu 1970 roku, wojna wciąż wypełniała moje życie.

Przez dwa lata walczyłem jako żołnierz piechoty (combat infantry soldier) w Korei, a później pięć razy wyjeżdżałem na misje bojowe (combat tours) z amerykańskimi siłami specjalnymi. Na polu walki zostałem trzykrotnie ranny i choć początkowo nie zdawałem sobie z tego sprawy, odniosłem także wiele ran psychicznych”. (s.93/94)

Oczywiście wymienione kraje i stanowiska nie obejmują wszystkich jego zadań, funkcji i miejsc, których było znacznie więcej i to zarówno tych jawnych jak i tych okrytych wojskową i państwową tajemnicą. Napięcie psychiczne i ciągły stres powodowane życiem w nieustannym zagrożeniu i strachu, miały traumatyczne konsekwencje.

W jednym z rozdziałów opisuje potworną sytuację, gdy ratowany z opresji w czasie jednej z tajnych misji na pograniczy wietnamsko kambodżańskim, zdaje sobie sprawę, że żołnierz, który siedział obok niego w samolocie, został postrzelony w czasie startu i ma rozwaloną głowę, z której wypływa mózg wprost na jego nogi.

Sam autor w pewnym momencie wyznaje:

„W końcu uznano, że mój stan zdrowia nie pozwala mi na pełnienie dalszej służby na stanowisku Deputy US Marshal, w związku z czym zdecydowałem się odejść w końcu na emeryturę. Także dlatego, że przez wzgląd na moją skłonność do użycia ekstremalnej przemocy stwierdzono, że nie jestem również odpowiednim człowiekiem do pracy w policji. Mój stan umysłu przypisuję służbie w wojsku, a w szczególności licznym sytuacjom, w których trzeba było walczyć. W wojsku szkolono mnie zabijać albo brać jeńców. […] Jeszcze na długo przed odejściem ze stanowiska US Marshal, zaczęły zresztą męczyć mnie koszmary spowodowane tyloma traumatycznymi przeżyciami z wojen. Najpierw doświadczyłem ich jako dziecko podczas II wojny światowej, a później jako żołnierz walczący w Korei, Wietnamie, Laosie i Kambodży. Wiele tajnych operacji wojskowych, w których brałem udział, także obfitowało w przemoc. […] Byłem, jak to się mówi, w stanie stałego wypierania stresu, czyli zaprzeczania rzeczywistemu stanowi umysłu. Po zakończeniu kariery w US Marshal Service poczułem się jednak bezużyteczny. Czułem się, jakbym poniósł porażkę…” (s.218/219)

To wyznanie jest wyjątkowo poruszające w kontekście jego duchowych i rzeczywistych „przygód” z buddyzmem. Sługocki przyznaje, że to właśnie duchowość buddyzmu jest mu najbardziej bliska i mimo że nie jest wyznawcą tej religii w dosłownym tego słowa znaczeniu, to uznaje ją za najbliższą jego duchowych potrzeb. Spory fragment książki poświęcony jest dosyć niezwykłemu i nieomalże cudownemu zdarzeniu ratowania posążka Buddy i przerażającej przepowiedni starego lamy, która nota bene sprawdziła się co do joty.

„Był pewien, że Wietnam i Kambodżę zaleje morze krwi i że komuniści zabiją wszystkich mnichów buddyjskich, zniszczą wszystkie świątynie oraz posągi Buddy. Opat wiedział, jak wielkim szacunkiem i miłością darzyłem jego religię. Jego głos wewnętrzny kazał mu przekazać właśnie mnie wizerunek świętego Buddy. Prosił, żebym zabrał go ze sobą do Ameryki, zaopiekował się nim w swoim własnym domu i zapewnił mu bezpieczeństwo.” (s.192)

„Moje życie, moje wojny” fascynuje. Jest tekstem, który wprawia czytelnika w zachwyt i przerażenie swą szczerością. Sługocki nie udaje, że jest wcieleniem Jamesa Bonda, jakkolwiek Bond wiele mógłby się od niego nauczyć.

„O życiu takich ludzi jak Alfred Sługocki mówi się, iż stanowi ono materiał na film. W tym wypadku można mówić o kilku gatunkach: dramacie wojennym, akcji, szpiegowskim czy przygodowym. Awanturnicze życie Alberta Sługockiego wypełniała bowiem walka, niekiedy tułaczka, innym razem świadome podróże oraz miłość do ojczyzny – zawsze z wielkimi wydarzeniami w tle. […]. Ucieczka przed komunistycznymi władzami, prace na pokładach statków, epizod w Legii Cudzoziemskiej, służba w U.S. Army i wojna w Korei, a następnie w Wietnamie, Kambodży i Laosie w szeregach „Zielonych Beretów” – to tylko pewien fragment. Reprezentując jednostkę sił specjalnych USA, Polak znalazł się wśród 12 żołnierzy, którzy zostali wybrani przez wdowę po zamordowanym Johnie F. Kennedym, Jaquline – dostępując zaszczytu niesienia trumny z ciałem prezydenta. Sługocki działał także jako szpieg, wiele razy był ranny, ledwo unikając śmierci. Miał również okazję sprawdzić się jako aktor na planie filmowym” (fragmenty recenzji wydawcy).

Innym tekstem Alfreda Sługockiego, niewielkim objętościowo, ale nadzwyczajnie ciekawym, są wspomnienia o jego przyjacielu Stanie Morawieckim zatytułowane „Requiem dla amerykańskiego żołnierza”. Pozornie jest to jedna z bardzo wielu tragicznych biografii Polaków doświadczonych drugą wojną, sowieckimi zsyłkami, cudem tworzenia armii Andersa i powojenną tułaczką. W istocie jednak, ten bardziej szkic do biografii aniżeli sama biografia, przytoczony z „drugiej ręki” jest opowieścią, która stawia znak zapytania nad sensem historii i patriotyzmu.

Kontynuacja za tydzień.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor