„Dziś rzeczy nawet nie są zimne. Nie mają w sobie ani chłodu, ani ciepła. Są jak gdyby sparaliżowane. Wszelka żywotność z nich ucieka. Nie stają nam naprzeciw. Nie są to przeciw-ciała. Kto czuje się dziś obserwowany lub zagadywany przez rzeczy? Kto spogląda rzeczom w twarz?” (s. 89)
Kolejna książka Byunga-Chul Hana, Nie[do]rzeczy, stawia nas w powiewie istotnych pytań o naszą własną kondycję w rozumieniu tego, w czym jesteśmy zanurzeni tu i teraz. I jakkolwiek eseje tego filozofa są głęboko osadzone w europejskiej tradycji krytycznego myślenia, to ich nowość zasadza się na analizie kultury cyfrowej, która zdominowała nasze życie praktycznie we wszystkich jego aspektach.
Rozważania o kryzysie narracji, społeczeństwie zmęczenia, czy duchu nadziei, zostały uzupełnione tekstem Nie[do]rzeczy, który burzy pozornie oczywistą odpowiedź na pytanie /mieć czy być?/. Jesteśmy przecież ukierunkowani myślowo, nawet jeśli tak nie sądzimy, iż lepiej być niż mieć. Esej Byung-Chula każe nam spojrzeć na tę kulturową kliszę w odwróceniu i przyjrzeć się bliżej roli rzeczy, czyli czegoś, co istnieje i jest realnością, w świecie cyfry.
Fraza mieć czy być stała się ikoną i nabrała nieomalże archetypicznego charakteru, po ukazaniu się książki Ericha Fromma pod takim właśnie tytułem. Główna teza tego tekstu skupia się w zdaniu: „Celem naszego życia nie powinno być posiadanie bogactw, lecz bogactwo bycia” - stwierdzenie pozornie raczej więcej niż oczywiste.
Dalej czytamy: „Jeśli jestem tym, co posiadam, i to stracę, czym wówczas będę? Niczym więcej niż pokonanym, ogołoconym, żałosnym świadectwem niewłaściwej drogi życia. Ponieważ mogę stracić to, co posiadam, przeto z konieczności zdany jestem na ciągłą obawę, iż rzeczywiście to stracę. Boję się choroby, śmierci, boję się miłości, wolności, rozwoju, złodziei, przemian ekonomicznych, rewolucji, zmiany, nieznanego. Tym samym bez przerwy się zamartwiam, pogrążony w stanie jakby nieustającej hipochondrii, której przedmiotem nie jest wyłącznie utrata zdrowia, lecz wszystkiego, co posiadam. Staję się defensywny, twardy, podejrzliwy, samotny, powodowany potrzebą posiadania coraz więcej w celu lepszej ochrony”.
Trudno z takim punktem widzenia dyskutować, jest przecież głęboko osadzony w strukturach myślenia społecznego i religijnego różnych kultur. Nie zapominajmy jednak, że tekst Fromma ukazał się po raz pierwszy w roku 1976, czyli długo przez erą Internetu, telefonu komórkowego i sztucznej inteligencji. Co to zmienia? Okazuje się, że wszystko i to w drastyczny sposób. Pewne przeczucia i wyraźne intuicje dotyczące tego, z czym mamy do czynienia dzisiaj, widać choćby w tekstach Zygmunta Baumana (w: Płynna nowoczesność, 2000), czy Herberta Marshalla McLuhana (w:Zrozumieć media – przedłużenie człowieka, 1964) – Byung-Chul Han idzie jednak znacznie dalej w swej analizie współczesności, bo też ta współczesność poszła znacznie dalej w osaczaniu człowieka płynnym przekazem.
Jaka jest główna teza książki? Dosyć drastyczna i stojąca w swoistej opozycji do kultowej tezy Fromma, iż lepiej być, aniżeli mieć – Byung-Chul twierdzi, że cyfryzacja przenosi nas w świat nie-rzeczy, czyli głównie informacji, która nie tylko jest ulotna, chwilowa i w dużej mierze nieprawdziwa, ale nade wszystko nie buduje narracji, nie tworzy linearnej opowieści, w której możemy odnaleźć zakodowany, metaforyczny sens. Jest uboga swą dosłownością:
„Dzisiaj rzeczy ustępują miejsca informacjom. Coraz mniej obcujemy z rzeczami, a coraz bardziej z danymi, które nie tworzą żadnego świata”.
Realność przestaje nosić cechy tego co jest i staje się tym, czego mamy wrażenie, że jest. Tracimy zatem oparcie, które do tej pory mieliśmy w relacjach z rzeczami i obcujemy z cyfrowymi tworami, które te fizykalność udają:
„Nie możemy już się trzymać rzeczy, a nie wiemy, jak trzymać się informacji. Straciliśmy przyczepność”. (s. 29) Książki stały się „przedmiotem” wyświetlanym na ekranie, podobnie jak gazety, bilety lotnicze, zaproszenia, dowody tożsamości czy inne formy niosące komunikat, które wcześniej miały materialny wymiar. Teraz dostajemy je w wersji symulakrów (słynna teza Baudrillarda), czy świata na pograniczu „jawy i snu” – jak ma to miejsce w tak zwanej augmentacji (rozszerzeniu) realności (wystarczy, że otworzymy aplikacje nawigacji samochodowej, by z tym fenomen mieć do czynienia).
Byung-Chul niemal obsesyjnie zwraca uwagę na destrukcyjną funkcję informacji, która dematerializuje to, co tu i teraz, wyrzucając odbiorcę w sferę istnienia złudzeniowego. Drastycznie krytykuje zalew informacyjny z różnych punktów widzenia i w różnych kontekstach, także etycznym i psychologicznym. Jak pisze:
„W świecie sterowanym algorytmicznie człowiek stopniowo traci moc działania, swoją autonomię. Zostaje skonfrontowany ze światem, który wymyka się jego rozumieniu. Śledzi decyzje podejmowane przez algorytmy, ale nie potrafi ich pojąć […] Sama informacja nie rozświetla świata. Może go nawet zaciemniać. Od pewnego momentu informacje przestają nas informować – zamiast tego deformują. Ten punkt krytyczny mamy już dawno za sobą. Szybko rosnąca entropia informacyjna, czyli chaos informacyjny, pogrąża nas w społeczeństwie postfaktów. Rozróżnienie na prawdę i fałsz zostaje zniwelowane. Informacja krąży więc bez żadnego odniesienia do rzeczywistości, w hiperrealnej przestrzeni […] Skuteczność zastępuje prawdę. […] w przeciwieństwie do informacji prawda posiada solidność bytu. Charakteryzuje się ona trwaniem i wytrzymałością. Prawda to faktyczność. Opiera się wszelkim zmianom i manipulacjom. Stanowi więc fundament ludzkiej egzystencji”. (s. 25)
I dalej, już w innym rozdziale: „Nie jest też możliwe wejście w relację z informacją. Relacja zakłada istnienie niezależnego obiektu naprzeciw mnie, wzajemność jakiegoś Ty […] Dostępny, konsumowalny przedmiot nie jest Ty, ale To. Brak relacji i przywiązania prowadzi do ubóstwa świata, które trzeba traktować z powagą. W szczególności zalew obiektów cyfrowych niesie ze sobą utratę świata. Ekran jest bardzo ubogi tak w świat, jak i w rzeczywistość. Bez niczego naprzeciw mnie, bez żadnego Ty, tylko krążymy w kółko”. (s. 90)
Rzecz jasna, można by te intuicje traktować jako swoistą tęsknotę za tym, co bezpowrotnie minione. Nadać im formułę nostalgii w poszukiwaniu czasu utraconego. Jak bardzo błędne i bezpodstawne jest takie mniemanie, punktuje książka Niespokojne pokolenie, Jonathana Haidta, który zauważa, że na początku lat 2010-tych znacznie wzrosła liczba nastolatek i nastolatków doświadczających depresji i innych zaburzeń zdrowia psychicznego. Przywołuje tu tytułowe słowo "anxious", czyli zaniepokojonie. Nazywa to zjawisko mental illness crisis, czyli kryzysem chorób psychicznych. Jeśli dodamy do tego wyniki badań z ostatnich paru lat, okazuje się, że zanik bezpośrednich relacji społecznych, dysfunkcja spania, fragmentacja uwagi i różne uzależnienia - stały się codziennością tych, który wpadli w sieci, sieci.
„Ze snu o byciu niezależnym panem własnego życia, budzimy się ze świadomością, że wszyscy staliśmy się kółkami w biurokratycznej maszynie, wraz z naszymi myślami, uczuciami, gustami, poddanymi manipulacji przez rząd, przemysł oraz środki masowej komunikacji, które tamte pierwsze kontrolują”. (Fromm, Mieć, czy być)
Erich Fromm nie przeczuwał jednakowoż, iż ów sen trwa, nie wiadomo jedynie do końca, czy zgodnie z zasadą przyjemności, czy też poza nią.
Nie[do]rzeczy, Byung-Chul Han, Wyd. Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2023, s. 154,
Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com