23 listopada 2017

Udostępnij znajomym:

„Joga odżywiania” to nie jest książka kucharska. Nie ma w niej przepisów, które mówią, co i jak gotować, natomiast są w niej sugestie dotyczące tego, jak mądrze jeść. Co to znaczy mądrze jeść? Zdecydowanie nie znaczy to, że mamy jeść dużo, szybko, byle co i byle jak. Jak zatem powinniśmy jeść?

Jak pisze autor, Omraan Mikhael Aivanhov, spożywanie pokarmów powinno nas otwierać na miłość do całego świata, na uczucie szczęśliwości, pokoju i na życie w harmonii z Naturą.(s.17) Łatwo to sobie wyobrazić, jedząc w samochodzie coś, co kupiliśmy w okienku korporacyjnego „fast foodu”, co smakuje jak tektura i co głównie składa się z chemicznych ulepszaczy i polepszaczy, ponieważ same produkty owego posiłku niewiele ma ją spójnego ze zdrową, smaczną i bogatą w naturalne minerały i witaminy, żywnością.

Co niezwykle ciekawe w tej książce, to fakt, iż autor nie mówi tylko o kosmicznym związku miedzy nami, naturą i tym, co jemy, ale wskazuje również na istotność uważnego, wspólnego jedzenia. Nie w samotności przed komputerem czy z telefonem w drugiej ręce, nie w pośpiechu i byle gdzie, ale razem i w odpowiednim otoczeniu. „Ludzie są niezdolni żyć we wspólnocie, gdyż nie mają żadnego respektu, nie mają żadnego względu jedni wobec drugich. Wspólne jedzenie jest więc wspaniałą okazją do rozwoju i poszerzenia swojej świadomości”. (s.29) Możemy sobie tylko wyobrazić, ile można by uniknąć niepokoju i okropieństw, gdyby wrogo do siebie nastawieni ludzie usiedli do rozmów, przy emanującym dobrą energią pokarmów, stole. My jednakowoż wolimy najadać się mięsem zabitych w cierpieniach zwierząt, a potem ten ból przekazywać w różnej formie dalej. Autor nie ma wątpliwości, że wiele agresji i złości, jaka dotyka wzajemnych relacji miedzy ludźmi we współczesnym świecie ma swe źródło w spożywaniu naznaczonego bólem, cierpieniem i rozpaczą mięsa zwierząt, hodowanych i zabijanych nieludzko.

Jest takie wspaniałe opowiadanie Karen Blixen „Uczta Babette”, które w magiczny sposób pokazuje istotność odpowiednio przegotowanego i podanego jedzenia. Według tego tekstu powstał zresztą oscarowy film, równie znakomity, jak samo opowiadanie. Rzecz dzieje się w XIX-wiecznej Danii. „Dwie dorosłe siostry mieszkają w odizolowanej wiosce wraz ze swoim ojcem, który jest pastorem niewielkiego protestanckiego kościoła. Pomimo szansy opuszczenia wioski, siostry postanowiły zostać z ojcem i służyć kościołowi. Jedna z sióstr odrzuca możliwość występu na paryskich scenach operowych, do czego namawia ją przebywający we wsi francuski śpiewak. Po wielu latach zaprzyjaźniona ze śpiewakiem Babette – uciekinierka z ogarniętego rewolucją Paryża – pojawia się w wiosce i błaga siostry, aby ją przygarnęły, jako służącą. Tak też się staje, i Babette pozostaje w Berlevaag przez następne 14 lat. Gdy zbliża się setna rocznica urodzin pastora, siostry pragną w jakiś sposób uczcić ten dzień. W tym samym czasie Babette wygrywa na loterii 10 tysięcy franków i przekonuje siostry, aby to ona zajęła się przygotowaniem uroczystej kolacji. Kobieta przygotowuje ucztę życia dla sióstr i zaproszonych gości, serwując najwykwintniejsze potrawy kuchni francuskiej”. (za:Wikipedia)

Jak już kiedyś pisałem przy okazji zachwytów nad tekstem Beli Hamvasa „Filozofia wina”; religijni ortodoksi, usztywnieni i określeni przez protestanckie normy religijnego postępowania doświadczają cudu radości i przyjemności życia przez uczestnictwo w wyrafinowanej uczcie, w której magiczne połączenie potraw i wina zmieniło fundamentalnie ich nastrój i nastawienie do życia. Oto fragment jadłospisu, który Babette przygotowała i ugotowała:

Zupa żółwiowa/ sherry Amontillado
Bliny Demidoff / szampan Veuve Cliquot 1860
Cailles en sarcophagi (przepiórki w sarkofagach)/ Clos Vougeot 1846 jeden z najznakomitszych burgundów
Winogrona, gruszki i świeże figi

Jak łatwo zauważyć, potrawy i wina tworzą w tym zestawieniu harmonijną, idealną, perfekcyjną całość. To właśnie dzięki owej magicznej harmonii, temu nieomalże mistycznemu, wzajemnemu uzupełnianiu się, czy raczej dopełnianiu się, ucztujący mogą doświadczyć czegoś nieomalże transcendentnego, czegoś co nie tylko poszerza ich osobowość, ale katapultuje ich w nową rzeczywistość istnienia. Jak się okazuje, nie trzeba specjalnie racjonalizować swej pozycji w rzeczywistości, w której przyszło nam żyć, wystarczy odpowiednio dobrać wino do jedzenia i we właściwym towarzystwie możemy się otworzyć na światy do tej pory dla nas niedostępne.

Autor „Jogi odżywiania” i wielu innych nauczycieli życia świadomego, czy raczej życia oświeconego, proponują – w przeciwieństwie do Babette - wyrzucić z naszego jadłospisu mięso i wszystko inne, co wymaga uśmiercenia, by nadawało się do jedzenia i możemy wtedy dopiero zacząć naszą magiczną podróż ku ucztowaniu mądremu. Nie jest to absolutnie przedsięwzięcie wymagające nadludzkiego wysiłku, czy jakichkolwiek wyrzeczeń. Nie jest jednakowoż zupełnie łatwe, lekkie i przyjemne. Musimy jedynie trochę pomyśleć, musimy się zastanowić i co najgorsze w tym wszystkim – musimy dokonać wyboru tego, co kupić, gdzie i z kim zjeść, a to zawsze jest bolesne, bo musimy sami na siebie wziąć za ten wybór odpowiedzialność, a tego nikt nie lubi. Lepiej oskarżać wielkie korporacje sprzedające śmieciowe jedzenie, lepiej oskarżać firmy chemiczne i farmaceutyczne za szpikowanie produktów i zwierząt hodowlanych chemią i lekami, lepiej narzekać na zanieczyszczenie powietrza i gleby, a nade wszystko wskazywać na to, że jest drogo. Kochamy przecież taniochę, bo kupić tanio i byle co, to nasz sport narodowy, który kończy się dla wielu z nas nie na podium do wręczania medali, ale w gabinecie lekarskim. Trudno nam się bowiem przemóc, by zobaczyć i uwierzyć w to, że świat roślin oferuje nam znacznie więcej ciekawych, zdrowych i pysznych produktów do naszej uczty, niż oferuje to świat zwierząt. To zafiksowanie kulturowe powoli jest neutralizowane przez młodych i ambitnych fascynatów kuchnią niezwykłą, kuchnią niebanalną, kuchnią nowych pomysłów i inspiracji.

Pojawiła się ostatnio unikalna książka, w zasadzie dwie osobne książki o jedzeniu rzeczy, o których by nam do głowy nie przyszło, że można je jeść. Już same tytuły mogą zadziwić: „Pyszne chwasty”  i „Smakowite drzewa”. Czy to opracowania dotyczące gotowania dla Polaków, przez Polaków z polskich produktów? Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. Małgorzata Kalemba-Drożdż wydała fantastyczne publikacje dotyczące mądrego, pysznego, a przede wszystkim niebanalnego jedzenia, która to niebanalność jest rzecz jasna jest swoistym wyzwaniem, dla kultury kulinarnej zasadzającej się na gloryfikacji schabowego i rosołu z makaronem. Może dlatego autorka pozostawia jednak w swych przepisach śladowe ilości mięsa, by dać każdemu szansę, a warto z tej szansy skorzystać. Jak napisała Dominika Wójciak w recenzji do książki „Smakowite drzewa”:

„Od lat suszę kwiaty lipy na ziołowy napar, zbieram kwiaty bzu na syrop i nalewkę, chętnie kulinarnie wykorzystuję młode pędy sosny. Mimo to po lekturze Smakowitych drzew czuję, że jak dotąd ominęło mnie najlepsze! Mam ochotę z miejsca spakować koszyk oraz nożyce i ruszyć do lasu w poszukiwaniu smakołyków! Czekam na klonowe noski i pąki lipy, by zakisić je i podawać do ulubionych dań, wypatruję listków klonu na domową fermentowaną herbatkę i już nie mogę się doczekać wiosny. Młode listki lipy i brzozy będę dodawać do sałatek codziennie.”

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor