31 maja 2023

Udostępnij znajomym:

„Sam dobrze o tym wiem, że jestem brzydkim, pomarszczonym starcem. Gdy przed snem przyglądam się sobie w lustrze po wyjęciu sztucznych zębów, widzę twarz naprawdę przedziwną. W górnej i dolnej szczęce nie mam ani jednego własnego zęba. Nie ma też dziąseł. Kiedy zamykam usta, wargi zachodzą płasko na siebie, a nos zwisa tuż nad nimi i omal nie dotyka brody. Nawet mnie samemu trudno się z tym pochodzić, że to naprawdę moja twarz. Nawet małpa nie ma takiej obrzydliwej twarzy”. (Dziennik…)

Kolejna, niezwykła powieść japońska. Dlaczego niezwykła? Ponieważ dotyka tego, co czeka nas wszystkich i co oczywiście intensywnie wypieramy ze swej świadomości, a co w Dzienniku szalonego starca nabiera intensywności niebywałej – o czym mowa? O starości namiętnie erotycznej, nieomalże uduchowionej, starczej zmysłowości. Tekst Jun’ichirō Tanizaki jest w istocie swej zapisem powolnego umierania, pełnego szalonych pomysłów napędzanych intensywnym pożądaniem. Bardzo naturalistycznie dosłownym w pewnych fragmentach i bardzo poetycko erotycznym w innych. Forma dziennika sprawia, że ta różnorodność stylów jest czymś kompletnie i zupełnie naturalnym. Czytamy Dziennik szalonego starca, a w zasadzie podglądamy tytułowego bohatera, wpuszczając się, świadomie lub nie, w perwersje wieku starczego i zadziwiające erotyczne fantazje balansujące na granicy życia i umierania, których Tokusuke kreuje bez liku, aczkolwiek jedna z nich jest szczególnie wyrafinowana.

Utsugi Tokusuke chcąc być blisko swej synowej Satsuko, w której kocha się szaleńczo i namiętnie, wymyśla rzecz niesamowitą: chce zlecić rzeźbiarzowi budowę swego nagrobka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu wiele osób organizuje sobie miejsce, w którym będzie leżeć po śmierci, ale Tokusuke przechodzi sam siebie. Organizuje wyjazd do Kioto, Tokio bowiem jest dla niego miastem, które nie nadaje się na miejsce wiecznego spoczynku, i tam zleca rzeźbiarzowi wykonanie niesamowitego pomysłu. Płyta nagrobna będzie miała wyryte ślady stóp Buddy, co jest historycznie i tradycyjnie wspaniałe, aczkolwiek z pewną modyfikacją. Otóż ślady stóp Buddy będą w istocie odwzorowaniem stóp Satsuko. Czyż to nie nadzwyczajnie wyrafinowana perwersja i erotyczna gra?

Żeby pomysł zrealizować, organizuje całą sesję kopiowania stóp synowej. Kupuje w tym celu specjalne i bardzo drogie papiery chińskie, tusze i inne akcesoria konieczne do całej ceremonii. A wszystka to po co?

„Na samą myśl o istnieniu stóp Buddy na kamieniu, wymodelowanych według zarysu jej własnych, posłyszy jęk moich kości leżących pod ziemią. Płacząc, będę krzyczał: boli, boli! Jestem szczęśliwy mimo bólu! Szczęśliwy jak nigdy, bardziej niż za życia… Depcz mnie mocniej, jeszcze mocniej”.

Ale Dziennik szalonego starca to nie tylko erotyczne fantazje i szalone ich realizacje. To głównie relacje z przebiegu chorób, spotkań z lekarzami, a także listy leków, które Tokusuke zna lepiej niż niejeden farmaceuta. Mamy też w powieści notatki pielęgniarki i lekarzy, którzy robią wszystko, by zmniejszyć ból i cierpienie pacjenta. To właśnie doświadczenie bólu jest tym najbardziej traumatycznym doświadczeniem określającym starość.

Dziennik to także zapis relacji z rodziną, która cały czas jest istotnym elementem notatek i która sprawia, że tytułowy Starzec jest w centrum zainteresowania tego niewielkiego, domowego mikroświata, naznaczonego, obezwładniającym w swej bezwzględności, starzeniem się i ostatecznie śmiercią.

Jak pisze Marcelina de Zoete-Leśniczak w swym znakomitym tekście: „Stawiając czoła starości. Recenzja książki ‘Dziennik szalonego starca’ Tanizakiego Jun’ichirō”:

„Przedstawiana przez Tanizakiego śmierć jest nieodzownie związana z pogłębiającym się problemem impotencji męskich bohaterów, a pamiętnik wydaje się najstosowniejszym narzędziem ułatwiającym uporządkowanie bardzo osobistych przemyśleń. Warto zwrócić uwagę na stosunek starca do przemijania i kończącej życie śmierci. Jest to podejście typowo buddyjskie – on nie odczuwa smutku czy nostalgii, gdyż ma świadomość nieuchronności śmierci i przemijania, ale też istnienia tu i teraz. W myśl buddyzmu japońskiego śmierć nie jest końcem, a początkiem. Buddyzm japoński podkreśla konieczność afirmacji życia i cieszenia się jego najmniejszymi przejawami. Japończycy nie przywiązują się do czasu oraz istnienia. Europejczyk zapytany, co jest dla niego antonimem śmierci, odpowie: życie. Japończyk natomiast wskaże narodziny. W Japonii tradycja nakazuje, by być przygotowanym na starość, niedołężnienie z odwagą i zachowaniem spokoju. Japończycy już za życia z optymizmem przygotowują się do śmierci, gdyż buddyzm nie jest religią opartą na nakazach i zakazach. Przynajmniej buddyzm obecny w omawianej powieści (Tanizaki, jak i główny bohater, identyfikował się z szkołą buddyjską jōdoshū – sekta Czystej Ziemi). W myśl buddyzmu pokusy, dążenie do przyjemności wynikają z natury człowieka, dlatego nie można go osądzać, a raczej powinno się mu wskazywać sposoby rozsądnego wybierania przyjemności. Każdy, kto w oparciu o takie założenia przeżywa swoje tu i teraz, nie ma podstaw do obaw co do życia pośmiertnego. Buddyzm nie straszy karą za grzechy popełnione za życia, dlatego Japończyk nie zastanawia się, co będzie po śmierci, gdyż wie, że zostanie Buddą. I tak też jest w powieści Tanizakiego. Takie właśnie podejście względem przemijania czy śmierci reprezentuje stary Tokusuke. Naśmiewa się z wyglądu swego starczego ciała i jednocześnie akceptuje towarzyszący mu cały czas ból, gdyż to właśnie przeżywany ból stanowi dopełnienie osiąganej przez niego rozkoszy seksualnej. Ból i przyjemność zmysłowa są nierozłączne dla głównego bohatera. Niejeden czytelnik przyzna, że autor celowo nadał opisywanym przez siebie sytuacjom charakter groteskowo-ironiczny i nie należy ich odczytywać dosłownie. Autor zdaje się po buddyjsku sugerować, że śmierć od chwili narodzin jest obecna w naszym życiu i że należy się z nią oswoić. Zdaje się też mówić, że groteskowy dystans przyczynia się do uwrażliwienia czytelnika na to, jaki koniec może spotkać człowieka dobrowolnie paktującego z Erosem, by przechytrzyć Tanatosa – jak to trafnie w posłowiu wyjaśnia tłumacz powieści, profesor Mikołaj Melanowicz. Dystans może pomóc w naświetleniu, a następnie obnażeniu ułomności relacji międzyludzkich opartych głównie na wzajemnej grze w celu osiągnięcia korzyści – czy to cielesnych, czy materialnych. A w taką grę włączają się przecież starzec Utsugi z synową Satsuko. Tanizaki pisząc tę powieść miał 75 lat. Był już bardzo schorowany. Nie pisał jej sam odręcznie, gdyż od 1958 roku nie pozwalał mu na to postępujący niedowład ręki, więc musiał utwory dyktować sekretarkom. Od 1960 roku zmagał się z nadciśnieniem i postępującą niewydolnością serca i z tego powodu często przebywał w szpitalu i lekarze zalecali mu oszczędny tryb życia. W latach 1957-1965 powstało też wiele szkiców, luźnych zapisków, w których drobiazgowo – jak starzec Utsugi, opisywał swoje samopoczucie, wizyty u lekarzy czy rodzaje zdiagnozowanych schorzeń oraz leki, jakie musiał przez to zażywać. Pisał w nich wprost, że jest pogodzony z faktem zbliżającej się śmierci, dlatego zamierza korzystać z życia tak długo, jak to będzie możliwe. Tak więc własne doświadczenie pisarza mogło tylko uwiarygodnić narrację Tokusukego. Interesujące jest też (jakże wierne w przekładzie) znaczenie tytułu – to Satsuko nazywała przecież starca pieszczotliwie „strasznym dziaduniem” i to określenie znakomicie odzwierciedla nie tylko jej stosunek do teścia, ale i całego otoczenia staruszka.” (za: honbon.pl)

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:

Dziennik szalonego starca, Jun’ichirō Tanizaki, wyd. PIW, 2021, s.198.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor