----- Reklama -----

LECH WALESA

22 czerwca 2016

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Karnawał pozwalał na tymczasowe zawieszenie reguł społecznych. Dzięki masce, czy kostiumowi, można było być na chwilę kimś innym. Po paru dniach jakkolwiek to karnawałowe szaleństwo musiało się skończyć i wszystko wracało do normy, to znaczy każdy do swoich wyznaczonych ról i zadań. Rzeczywistość karnawałowa, czyli widziana w odwróceniu i anonimowości, cofała się w utarte koleiny codzienności.

Omawia ten fenomen profesor Tadeusz Gadacz w swym wykładzie zatytułowanym „Uniwersytet w czasach marnych”, którego fragmenty publikujemy tutaj od paru tygodni. Autor zastanawia się nad kategorią /marności/ w dziejach kultury europejskiej i jej dynamiką rozwoju. Określa też, rzecz jasna, cechy rzeczywistości marnej, których opis stanowi fascynującą lekturę. Jeśli przypomniany sobie takie terminy jak: teoria, duch dziejów, nauka, edukacja, czy takie opozycje jak materializm / duchowość, rozum / inteligencja, kultura / natura, równorzędność / równość – widać wyraźnie, jak bardzo ich definicje i ogólne rozumienie odbiegło od pierwotnego zakresu znaczeniowego. Profesor poświęca wiele uwagi przewróceniu właśnie tegoż oryginalnego sensu terminom, które są ważne dla rozumienia świata i których błędne rozpoznanie przyczynia się istotnie do marnowania rzeczywistości, w której przyszło nam egzystować.

Do szczegółowego ich omówienia wrócimy za tydzień, ale warto zdać sobie sprawę, że wszystkie owe wymienione elementy, konstytuujące życie człowieka tu i teraz mogą być definiowane, a raczej obrazowane metaforą karnawału. To właśnie zaburzenie relacji i norm struktury kulturowej spowodowało – według profesora – dominację marności i gloryfikację życia marnego. Nie wdziewamy już maski czy kostiumu, by wcielić się w kogoś i udawać innego, bo karnawał przemienił się w zabawę kompletnie obnażoną, kompletnie gołą – nie trzeba niczego udawać, wystarczy się rozebrać i publicznie pokazać na forach społecznościowych, by zyskać poklask bezmyślny i zadowolenie bezrefleksyjne. Pisał o tym profesor w ostatnio publikowanej części jego wykładu, gdzie przytacza obszerny fragment z „Buntu mas” Ortegi y Gasseta, który na początku ubiegłego wieku przewidział to, z czym teraz mamy do czynienia w strukturze kulturowego i społecznego formowania się. Powszechność zdominowała wyjątkowość i chce sobie ją kompletnie podporządkować za wszelką cenę, zgodnie z oświeceniowym załażeniem o równości rozumu. Profesor pisze dalej:

To, że jesteśmy równi w godności ludzkiej i szansach kształcenia oraz rozwoju nie oznacza, że rektor Akademii Muzycznej ma obowiązek przyjąć na studia wszystkich głuchych na dźwięki. Natomiast Maks Scheler dopatrywała się tyranii przeciętności w równości opartej na resentymencie. „[N]owożytna nauka o równości – czy jako konstatacja faktu, czy jako „postulat” moralny, czy jako jedno i drugie – jest oczywiście w ogóle dziełem resentymentu. Bo któż nie dojrzy, że za tak niewinnym na pozór postulatem równości – obojętne, o jaką chodzi równość: moralną, majątkową, społeczną, polityczną czy religijną – kryje się zawsze i wszędzie tylko pragnienie poniżenia ludzi, którzy zgodnie z jakimś miernikiem wartości stoją wyżej i są bardziej wartościowi, oraz sprowadzenia ich do poziomu stojących niżej? (…) Postulat równości jest zawsze spekulacją na zniżkę!”. (Scheler 1977: 172-173) Przeszkodą na drodze do pełnego kształcenia jest zatem tyrania głupoty (przeciętności) ukryta pod maską społecznej równości. Ta właśnie społeczna równość stanowi jedną z przyczyn, z powodu których zniknęło obecnie pojęcie mądrości. Zniknęło także z Krajowych Ram Kwalifikacji, jakby celem kształcenia uniwersyteckiego nie było kształcenie ludzi mądrych, a jeden z naszych kolegów napisał we Wprowadzeniu do KRK na zlecenie ministerstwa, że stawiane przez studia wymagania powinny być dostosowane do najmniej zdolnego studenta.

Jak jednak realizować takie zadanie kształcenia w sytuacji, w której uniwersytety będące zawsze miejscem niezależnego myślenia i poszukiwania prawdy stały się częścią światowej przedsiębiorczości. Przewidział to uczeń Husserla, Hans Georg Gadamer: „Zinstytucjonalizowanie nauki i doprowadzenie jej do postaci pewnego przedsięwzięcia produkcyjnego (Betrieb) należy do związku życia ekonomicznego i społecznego w epoce industralizacji. Nauka jest nie tylko przedsięwzięciem produkcyjnym, ale ponadto wszystkie elementy sprawcze nowoczesnego życia są zorganizowane jak przedsiębiorstwo produkcyjne. Jednostka z jej określoną efektywnością jest wpasowana w większą przedsiębiorczą całość, która z kolei ma w wysoce wyspecjalizowanej organizacji nowoczesnej pracy dokładnie przewidzianą funkcję, pełnioną jednak bez osobistego zainteresowania całością”. (Gadamer 2008: 55) Diagnozy te okazały się dalekowzroczne. Na naszych oczach uniwersytet przekształca się w korporację, w fabrykę wiedzy, w której wiedza staje się formą akumulacji kapitału, a większość studentów prekariuszami zmuszonymi często przez sytuację ekonomiczną do traktowania uniwersytetu jak pasażu.

Uniwersytet przemienia się na naszych oczach w sprawnie funkcjonującą korporację, nie tylko nowocześnie zarządzaną i podporządkowaną ekonomicznemu rachunkowi, ale całkowicie dostosowaną do potrzeb światowej przedsiębiorczości. Uniwersytet-korporacja staje się Benthamowskim Panoptikonem, miejscem permanentnego biurokratycznego nadzoru, wypierającego zaufanie, a na którym opierała się dotąd wspólnota akademicka. „Uniwersytet Panoptikon” oparty jest na założeniu, że da się zmierzyć efekty myślenia i zaplanować to, o czym się będzie myślało w najbliższej przyszłości, tak jakby dało się z góry określić, co przyjdzie nam na myśl i co będzie godne myślenia. „Uniwersytet Panoptikon” realizuje marzenia biurokratów, których dotąd nie udało się nikomu zrealizować: w jaki sposób posadzić myślicieli i pisarzy do biurek i rozliczać ich z wierszówki? Ostatnie lata wprowadziły na uczelnie nie tylko system boloński, ale także nowe procedury: grantowe, krajowych ram kwalifikacji, rekrutacji, jakości kształcenia, analizy karier absolwentów, ochrony danych osobowych, etc. etc. Powoduje to wrażenie zawężającej się w coraz większym stopniu szczeliny między nieustannym planowaniem i sprawozdawczością. Nie tylko wciąż planujemy i sprawozdajemy, ale planujemy sprawozdania i sprawozdajemy plany.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor