14 lipca 2021

Udostępnij znajomym:

Dimidium facti, qui bene coepit, habet, sapere aude, incipe - Połowę pracy ma za sobą, kto dobrze zaczął, miej więc odwagę być mądrym i zacznij
(Horacy)

Jakie jest fundamentalne pytanie, które dominuje i definiuje naszą współczesność i które stawiamy prawie każdego dnia? Co stanowi o sednie tego pytania, czy dotyczy ono poszukiwań sensu istnienia, czy może wyraża niepokój o tu i teraz? A może jest zanurzone w egzystencjalnym niepokoju o to, co wykracza poza horyzonty naszego poznania? Czy dotyczy ono pragnienia poznania się w relacji z drugim człowiekiem, tajemnic wszechświata i naszego miejsca w nim? Czy to pytanie jest inspirowane i motywowane starożytnym zawołaniem /sapere aude/ – nie bój się, czy raczej miej odwagę, by być mądrym?

Nic z tych rzeczy. Jakie zatem pytanie niepokoi nas istotnie? No cóż, nie jest to żadna tajemnica, że najważniejszym, najistotniejszym, najczęstszym i najbardziej popularnym pytaniem człowieka współczesnego jest zapytanie o cenę – ile kosztuje? W różnych wersjach językowych znane jest powszechnie: How much? Cuanta cuesta? Сколько это стоит? Jaka powinna być odpowiedź, albo raczej – jakiej odpowiedzi oczekujemy rzucając tę kwestię w dramatycznym dialogu z drugim? No cóż? Nikt chyba nie oczekuje odpowiedzi definiowanej przysłówkami: dużo, drogo, sporo, albo słono, cała bowiem nasza rzeczywistość jest tak ustrukturyzowana przez kapitalizm, który dokładnie przeprał nasze mózgi, że tanio stało się przysłówkiem najbardziej pożądanym w odpowiedzi na definiujące nas i naszą współczesność pytanie. Jakie to ma znaczenie i jakie niesie ze sobą konsekwencje? Horrendalne! Dlaczego? Bo tanio, to nie znaczy zgodnie z prawem, z umowami o pracę, odpowiednimi stawkami i wszelkimi innymi regulacjami, które stanowią między innymi o tym, że dzieci nie mogą być zatrudnione w zakładach produkujących nasze spodnie czy koszule, które kupujemy za parę dolarów, żeby zaraz je wyrzucić, bo rozpadają się po pierwszym praniu. Tanio oznacza też, co staramy się intensywnie wypierać z naszej świadomości, popieranie niewolnictwa!

Jak mówi starosłowiańskie przysłowie z okresu przedpiastowskiego, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze „…każdego roku niewolnictwo przynosi przestępcom i handlarzom ludźmi 150 miliardów dolarów dochodu. Dlaczego aż tyle? Odpowiedź jest banalnie prosta. Dlatego, że żyjemy w kulturze obsesyjnie uzależnionej od kategorii i marketingowego hasła: kupuj tanio! Kupuj tanio, jeszcze taniej, najtaniej! Dlaczego? Korporacyjni spece od handlowania mówią nam, że tanio jest super! Na ile super i dla kogo? Czy rzeczywiście ma sens kupienie taniego produktu marnej jakości, zrobionego przez dzieci lub dorosłych, praktycznie nieopłacanych niewolników w krajach trzeciego czy czwartego świata? Może warto kupić coś drogiego i jak się zniszczy to zreperować, naprawić i używać tak długo, aż się rozpadnie? Oczywiście, że nie i oczywiście nie w kulturze kapitalizmu, w której jedyna wartością jest kreowanie nieustannie wzrastającego zysku ku zadowoleniu akcjonariuszy. Niewolnicy, czy tego chcesz czy nie, są częścią twego świata, twojej rzeczywistości i jesteś, albo przynajmniej powinieneś być za to odpowiedzialny. „Robią cegły dla fabryki, w której wyprodukowano twój telewizor. Niewolnicy w Brazylii wypalili węgiel drzewny, w którym zahartowano stal na resory do twojego samochodu i ostrze do twojej kosiarki. Niewolnicy i niewolnice uprawiali ryż, którym żywi się kobieta tkająca piękny materiał na twoje zasłony. Twój portfel inwestycyjny i fundusz emerytalny posiadają akcje spółek korzystających z pracy niewolniczej w krajach rozwijających się. Dzięki niewolnicom i niewolnikom twoje koszty są niskie, a dochody z inwestycji – wysokie. Niewolnictwo to kwitnący interes, a liczba niewolników i niewolnic rośnie. Ludzie bogacą się, wykorzystując niewolników. A kiedy już ze swoimi niewolnikami skończą, po prostu ich wyrzucają. Tak wygląda nowe niewolnictwo, skupione na wielkich zyskach i tanim życiu. Nie chodzi tu o posiadanie ludzi na własność w tradycyjnym sensie, jak w niewolnictwie starego typu, ale o pełną nad nimi kontrolę. Ludzie stali się narzędziami jednorazowego użytku, służącymi do zarabiania pieniędzy”.

Wstrząsające? Pewnie tak, ale co z tego? Czy zdając sobie sprawę, że wspieramy pośrednio niewolnictwo, nie będziemy kupować w dalszym ciągu taniochy? Oczywiście że będziemy! Dlaczego? Bo już dawno, dawno temu, gdy Bóg rozdawał rozum, bardzo niewielka część jego stworzenia stanęła w kolejce, by ten dar i umiejętność jego wykorzystania otrzymać. Tanie musi być wszystko, w tym także jedzenie. Nie ma taniej żywności, jest rewolucja. Jest dużo pokarmu, powszechnie dostępnego, nie ma rewolucji. Proste? Jak budowa cepa. Czy politycy chcą rewolucji? Broń panie Boże! Czy korporacje handlujące żywnością chcą zarobić? To jest akurat jasne jak słońce. Co z tej kombinacji wynika? Tania, wysoko przetworzona, bezwartościowo odżywczo, działająca jak zapychacz, naładowana chemikaliami i cukrem, chorobotwórcza żywność sprzedawana w tysiącu odmian, opakowań, nazw, kolorów i wersji, która to mnogość sprowadza się do paru produktów, z których powstaje. Jakich? Głównie genetycznie modyfikowanej soi, pszenicy i kukurydzy. Wszystkie wyroby pochodne z tych trzech są tanie albo bardzo tanie. Wszystkie inne są drogie. Co wybieramy? Oczywiście te tanie. Co z tego wynika? Odpowiedź na to pytanie stara się znaleźć Stefano Liberti w książce zatytułowanej Władcy jedzenia – jak przemysł spożywczy niszczy planetę. Kto to jest Stefano Liberti? „To wybitny włoski reporter, zjeździł świat, żeby prześledzić, jak funkcjonuje przemysł spożywczy. Skupił się na wytwarzaniu i dystrybucji wieprzowiny, soi, tuńczyka w puszce i koncentratu pomidorowego. Z jego śledztwa wynika, że jedzenie na naszym talerzu to ostatnie ogniwo globalnego systemu, który prowadzi… do zagłady Ziemi.” (za: nota wydawnictwa) Ale żeby aż tak? Owszem, aż tak, a nawet bardziej!

„Autor w czterech przekrojowych rozdziałach poświęconych podstawowym produktom spożywczym (kolejno: wieprzowinie, soi, tuńczykowi i pomidorom) ukazuje absurdy światowej gospodarki żywnościowej, gdzie od mniej więcej 15 ostatnich lat, coraz więcej do powiedzenia ma nie konsument, ale hegemoniczna finansjera wyspecjalizowana w spekulacji i robieniu szybko ogromnych pieniędzy. To nie tylko odbija się rykoszetem na stanie planety traktowanej jak źródło tanich surowców, ale też zubaża nasze smaki – wszyscy jemy przecież te same mrożonki, z tych samych goniących za promocjami marketów, o tak samo zaniżonych cenach. Nie znamy prawdziwej wartości tego, co zjadamy – mówi Liberti. Pomyślcie – kiedy ostatnio zdarzyło wam się wyrzucić żywność? Było trudno?” Raczej wręcz przeciwnie.

Kontynuacja za tydzień.

Zbyszek Kruczalak

Cytaty i inspiracje za:
Jednorazowi ludzie – Nowe niewolnictwo w gospodarce światowej, Kevin Bales, 2019
Współczesne niewolnictwo: Polska niechlubnym liderem Europy, w: Gazetaprawna.pl
Stefano Liberti, Władcy jedzenia. Jak przemysł spożywczy niszczy planetę, przeł. Ewa Nicewicz-Staszowska, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019, s. 384
Stefno Liberti, w: Blog, Czytelnia osobista, czytelniaweb.wordpress.com

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor