29 listopada 2018

Udostępnij znajomym:

Memento mori, mówili starożytni Rzymianie. Pamiętaj, że umrzesz. Ktokolwiek widział, jak umiera żywa istota, ten wie, że śmierć nie przychodzi w sposób definitywny i ostateczny. Śmierć to seria małych śmierci. […] Każda śmierć jest więc śmiercią licznego zbioru żywych istot. […] Przekonałem się o tym przy uboju szynszyli. (s. 83)

***

Czy „Dziki” Guillermo Arriagi wielką powieścią jest, a jeśli tak, to dlaczego i na ile? Jest powieścią zdecydowanie obszerną, bo liczy prawie siedemset stron. Co one kryją, albo raczej, jakie światy przed nami odkrywają?

***

- ten, który oswobadza zwierzę trzymane w niewoli (etymologii zdarzeń, część trzecia, s. 347)

***

„Dziki” jest oczywiście głęboko osadzony w kulturze współczesnego Meksyku, a w szczególności w unikalnym mikroświecie wielkiego Mexico City. Nie jest to jednakowoż jedyna przestrzeń powieści. Jest jeszcze bezkresna, podbiegunowa Kanada. Dlaczego te dwa, zupełnie nieprzystające do siebie, obszary określają całą narrację? Żeby znaleźć odpowiedź, musimy przejrzeć się temu, co składa się na znaczenie i zakres tytułu książki. Ów „Dziki” jest kluczem do tej, nieomalże siedmiuset stronnicowej, historii człowieka i zwierzęcia, albo raczej istoty, która jest czymś/kimś zaistniałym w przenikaniu się tychże. Żeby zrozumieć o co w tym przenikaniu chodzi, musimy przyjrzeć się dość szczególnemu tekstowi innuickiemu zatytułowanemu „Magiczne słowa”. Ta hipnotyczna pieśń anonimowego autora zaczarowuje nas historią o złotym wieku, gdy wszystko było piękne i doskonałe, a jednocześnie zawęża znacząco obszar poszukiwań sensów skrywających się za tytułem powieści:

Na początku czasów

Na ziemi żyli ludzie i zwierzęta,

Człowiek, kiedy zapragnął, mógł się zmienić w zwierzę,

A zwierzę w człowieka.

Czasami byli ludźmi,

a czasem zwierzętami

I nie było między nimi różnicy.

Wszyscy mówili tym samym językiem.

W tamtych czasach słowa były magiczne.

Umysł ludzki miał tajemniczą moc.

Słowo wypowiedziane przypadkiem

Mogło spowodować niespodziewane konsekwencje.

Nagle nabierało życia

I to, co ludzie pragnęli, żeby się stało,

Naprawdę się działo, wystarczyło tylko wypowiedzieć słowo,

Nikt nie może tego wytłumaczyć,

Ale tak było wcześniej. (Dziki, s.678)

Ta magiczna, mitologiczna opowieść o rzeczywistości unikalnie harmonijnej, pozostawia nas w powiewie nostalgii za tym, co bezpowrotnie utracone i w istocie cała powieść Arriagi jest zasnuta takim właśnie niedefiniowalnym smutkiem za czasem utraconym, a głównym znakiem łączącym różne wątki tej powieści jest /wilk/ - ten rzeczywisty, bardzo wilczy w swej wilczości i ten symbolicznie i magicznie wilkiem podszyty. To intrygujące przenikanie się człowieka i zwierzęcia na u Arriagi fascynujące realizacje:

„Ten wilk będzie twoim bogiem. Nocą będziesz się wsłuchiwał w jego skowyt, pewny, że nie zwołuje innych wilków, lecz przywołuje ciebie. Któregoś dnia wasze spojrzenia się spotkają i z jego oczu wyczytasz, kim jesteś. Tym wilkiem jesteś ty. Codziennie będziesz wyruszał na poszukiwanie głosu, który cię przyzywa, głosu twojego boga, twojego niepojętego boga. A jeśli nie uda ci się go upolować w tym życiu, będziesz musiał go tropić w kolejnych życiach, aż w końcu go dopadniesz.

Amaruk stał na szczycie góry i obserwował wielkiego, szarego wilka oraz jego stado rozproszone po lesie. Postanowił nazwać go Nujuaktutuk – Dziki.” (s. 92) […] Chuck odparł, że nie ma pojęcia, ale że w inaktitut Amaruk oznacza /wilk/.” (s. 413)

To zdarzenie stanowi początek całej serii sytuacji, w których losy zwierząt i ludzi splatają się w „Dzikim” w jedną całość. Nic nie jest tu przypadkowe i nic nie jest samo w sobie. Wszystko i wszyscy są u Arriagi znaczącymi elementami logicznie skontrowanego, uporządkowanego kosmosu i wszyscy muszą odegrać swoją rolę w owych historiach, które mają ze sobą wiele wspólnego. I dzieje się tak bez względu na to, czy bohaterowie powieści tego chcą czy nie, czy zdają sobie z tego sprawę, czy też nie. Co najbardziej intryguje w „Dzikim” to obsesyjne wręcz nałożenie na owe relacje kategorii śmierci. Wszechogarniające epatowanie umieraniem, rozpadem, cierpieniem, torturami. Można przyjąć, że „Dziki” to powieść emanująca umieraniem:

- umiera w nieskończenie długich mękach topienia się brat Juana Guillermo, Carlos

- umiera w łonie matki brat bliźniak głównego bohatera

- umiera porażony paraliżem Amaruk, ale zanim to się stanie, powoli zjadają go kojoty

- giną w wypadku samochodowym rodzice Juana

- kona w szaleństwie psychicznej niemocy i własnych fekaliach sprawca śmierci Carlosa – Humberto

- popełni samobójstwo przez powieszenia farmer/szaman/schizofrenik, który widzi rzeczy dla innych zakryte

- ukochany pies Juana, King umiera w płomieniach palącego się domu

- szynszyle z hodowli Carlosa są zabijane setkami

Śmierć jest obsesyjnie widoczna w całej powieści, od jej początków, aż do samego końca. Ta obecność jednakowoż nie przeistacza jej w martwą naturę z wędzidłem czy też bez niego – paradoksalnie powieść nie jest martwa, jest żywa. Na czym ten paradoks polega? Na przenikaniu się różnych rzeczywistości, tych zwierzęcych i człowieczych, tych magicznych i realnych, niezwykle wyrafinowanych intelektualnie i potwornie prymitywnych, tych liberalnych i skrajnie konserwatywnych - na nieustannym ich splataniu się w poszukiwaniu, a czasem w odkrywaniu sensów, które albo niosą ze sobą, albo które skrywają.

Życie w „Dzikim” to nieustające umieranie, ale :

„ktokolwiek widział, jak umiera żywa istota, ten wie, że śmierć nie przychodzi w sposób definitywny i ostateczny. Śmierć to seria małych śmierci. […] Każda śmierć jest więc śmiercią licznego zbioru żywych istot. […] Przekonałem się o tym przy uboju szynszyli, […] Każde popołudnie spędzone na uboju szynszyli było dla mnie lekcją biologii, anatomii i filozofii. Dowiedziałem się, co to jest powieź, jak działają ścięgna, gdzie zbiera się tłuszcz, jaki kolor mają mięsnie, jak wygląda błona otaczająca serce, jak cienka jest linia między życiem a śmiercią. (s. 83)

Paradoksalnie umieramy nieustannie, zatem jesteśmy częścią swoiście odwróconego procesu nieśmiertelności, czegoś co trwa wiecznie. Widać to praktycznie w każdym, misternie wkomponowanym w całość, elemencie opowieści tworzącej „Dzikiego”. Co najdziwniejsze i szczególnie irytujące w tej wyrafinowanej technice aplikacji, która Arriaga posiadł w stopniu mistrzowskim, jest zakończenie, albo raczej zwieńczenie wszelkich wątków tekstu, czyli wypuszczenie na wolność potomka Nujuaktutuka, Kła. Niebywale banalizuje to całość konceptu – przypomina raczej radosne hollywoodzkie happy endy, aniżeli ostateczną decyzję w historii umierania człowieka i zwierzęcia.

Jest to o tyle dziwne, że jeśli spojrzeć na wszystkie, poprzednio już cytowane kategorie, tworzące cztery etymologie zdarzeń powieściowych, to wypuszczenie Kła na wolność nijak się ma do gatunkowego ciężaru spraw i tematów, wokół których powieść jest zbudowana. Przypomnijmy tylko niektóre z nich:

Etymologia zdarzeń (część pierwsza) /s.204/

opuszczenie, bezradność, zabójca, bóstwo, intymny, wprowadzać, zazdrość, zwierzę, embrion, wróg, dusić, rana, patrzeć, ciemny, namiętność, współczucie, dziki, zdrada i CHAOS

***

Etymologia zdarzeń (część druga) /s.261/

uzależniony, prawdziwy, wypadek, spuść psa z uprzęży, pragnienie, moje przeznaczenie

Ale czy takie zakończenie jest naprawdę dziwne, hollywoodzkie i kiczowate? Zobaczmy co się dzieje w etymologii zdarzeń części trzeciej i czwartej:

- ten, który oswobadza zwierzę trzymane w niewoli

***

- graviora manent; najgorsze dopiero nadejdzie

Kontynuacja za tydzień

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor