----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

11 listopada 2025

Udostępnij znajomym:

Niby nic odkrywczego i nic, co wykraczałoby poza normę w opisie sytuacji granicznych, bo to przecież one wyrzucają nas w rejony wykraczające poza tu i teraz, aczkolwiek zdanie to, wyjęte z opowiadania „Po czym poznać prawdziwą historię z wojny”, umieszczonego w wyborze powiadań Tima O’Brien’a, idealnie określa to, w jaki sposób autor pisze o wojnie.

Wprawdzie przyzwyczajeni jesteśmy, przez zdegenerowaną narrację patriotyczną, mówić o wojnie z patosem, a o biorących w niej udział z ogromną estymą, ale autor zbioru „To, co nieśli” wytrąca nas z kolein utartej, stereotypowej i głęboko fałszywej narracji. W jaki sposób? To oczywiście pytanie o metodę, która w opowiadaniach przejawia się w budowie świata przedstawionego, który oglądamy oczami uczestnika wydarzeń. W rezultacie dostajemy tekst z pogranicza reportażu, dziennika, pamiętnika, a nawet literackiego eseju. Autor nie tylko opisuje swoje uczestnictwo w wojnie wietnamskiej, swoje relacje z kolegami i przełożonymi, ale oddaje się też analizie sensu samego wydarzenia, jakim jest wojna, szczególnie tak absurdalna jak ta, prowadzona przez lata w Wietnamie (o ile w ogóle możemy mówić o wojnie, która nie jest absurdalna).

Unikalność prozy Tima O’Briena widać doskonale w kontekście innych tekstów eksplorujących temat doświadczenia wojny. Jeśli przypomnimy sobie takie kultowe książki jak Na zachodzie bez zmian, czy opublikowana niedawno, nieznana wcześniej powieść Louisa-Ferdinanda Céline’a, Wojna – w których opis absurdu i bezsensu wojny sięga granic dosłowności – to nietrudno zauważyć, że O’Brien nie tylko opisuje, on także analizuje, interpretuje i ocenia. To rzecz zdecydowanie niezwykła w literaturze tego typu, która za sposób i cel wypowiedzi, prawie zawsze, stawiała sobie zminimalizowanie, czy wręcz kompletne odsunięcie w niebyt, jakichkolwiek elementów interpretacyjnych i oceniających w narracji, która musiała być przeźroczysta, skondensowana i skoncentrowana wyłącznie na przedmiocie opisu, a nie narratorze.

Jedno z najbardziej unikalnych w swym wyrafinowaniu opowiadań z tomu „To, co nieśli” przytacza historię młodego, przystojnego i dowcipnego żołnierza, który w trakcie zabawy ze swoim przyjacielem w gorącego ziemniaka, która polegała na przerzucaniu się granatem dymnym, staje na minie. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by zdać sobie sprawę z tego, co stało się potem. Młody człowiek, w parę sekund został wyrzucony w koronę drzewa w formie strzępów mięsa zwisających z gałęzi – ale to tylko jedna część tej absolutnie granicznej sytuacji. Druga znacznie bardziej wykracza poza to, zwykliśmy czytać w literaturze dotykającej człowieka skazanego na udział w wojnie. Otóż ten, który był partnerem w zabawie, w akcie swoistego zadośćuczynienia czy odwetu, metodycznie odstrzeliwuje różne części ciała młodego bawołu wodnego, na którego napatoczyli się zupełnie przypadkowo. Robi to metodycznie i po kolei. Odstrzeliwuje mu ogon, strzela w oko. Wszyscy inni przypatrują się temu, nie okazując większych emocji.

Złożoność tej sytuacji pokazuje mistrzostwo warsztatu O’Briena nie tyle poprzez przytoczenie tego, co się wydarzyło, ile w komentarzu, który ma miejsce wiele lat później i jest odpowiedzią na reakcję jednej z czytelniczek w trakcie spotkania autorskiego:

„Nie odpowiadam jej wtedy, ale coś sobie pomyślę. Zobaczę w myślach twarz Szczura Kileya, jego rozpacz, i pomyślę: Ty durna pindo. Bo ona wcale mnie nie słuchała. To nie jest historia z wojny. To historia o miłości. Ale tego przecież nie mogę powiedzieć. Mogę tylko zaserwować tę historię raz jeszcze, cierpliwie, tu coś dodam, tam odejmę, zmyślę parę rzeczy, żeby dotrzeć do faktycznej prawdy. Nie było żadnego Mitchella Sandersa, mówię takiej. Ani Lemona, ani Szczura Kileya. Ani skrzyżowania ścieżek. Ani młodziutkiego bawołu. Ani pnączy, mchu czy białych kwiatów. To wszystko zmyślone, od początku do końca, mówię. Każdy szczegół, psiakrew – i góry, i rzeka, a już szczególnie to nieszczęsne, milczące bawolę. Nic takiego się nie wydarzyło. […] No i oczywiście koniec końców prawdziwa historia z wojny wcale nie jest o wojnie. Jest o świetle słońca. O tym specyficznym rozlewaniu się brzasku po rzece, kiedy się wie, że trzeba będzie tę rzekę sforsować i pójść w góry, i robić tam rzeczy, przed których robieniem czuje się strach. O miłości i pamięci. Jest też o smutku i żalu. I o siostrach, które nigdy nie odpisują, i o ludziach, którzy nigdy nie słuchają”. (s. 95)

Proza wojenna Tima O’Briena rzeczywiście „koniec, końców wcale nie jest o wojnie”, nie ma też nigdy puenty i nigdy się nie kończy. Zadziwiające? W jakiś sposób tak, ponieważ przyzwyczajono nas, propagandowym treningiem, do swoistego paraliżu interpretacyjnego – nie postrzegamy wojny w jej istocie bezgranicznego, obezwładniającego absurdu, ale jako racjonalne wydarzenie wpisane w konieczność historycznego i człowieczego rozwoju – tej paranoi przeczy istotnie narracja, jaką proponuje Tim O’Brien:

„Wojna jest piekłem, ale to nawet nie półprawdy, bo wojna to także zagadka, groza, przygoda, odwaga, odkrycia, świętość, współczucie, rozpacz, tęsknota i miłość. Wojna jest paskudna – i wojna jest fajna. Wojna rozbudza i wojna to nuda. Wojna robi z człowieka mężczyznę, wojna robi z człowieka trupa. […] Uogólniać o wojnie to jak uogólniać o pokoju. Niemal nic nie jest prawdą. Być może fundamentalnie wojna to tylko inna nazwa śmierci, ale każdy żołnierz powie wam, jeśli będzie mówił prawdę, że bliskość śmierci pociąga za sobą symetryczną bliskość życia. Po potyczce zawsze nadchodzi bezmierna przyjemność z bycia żywym”. (s, 90/91)

Opowiadania z tomu „To, co nieśli” stanowią element dyskusji, jaki toczy ze sobą narrator/autor o tym, czym jest bycie żołnierzem, czym jest wojna, w jaki sposób jesteśmy wplątani w historyczne i polityczne wydarzenia bez naszej woli, gdzie są granice obywatelskiego posłuszeństwa, jeśli istnieją jakieś w ogóle. Bardzo istotne są jego relacje z innymi. To one dopiero rzucają światło i odkrywają bezsens i absurd w jakich te wzajemności się konstytuują. Autor, prowadząc często wyraźnie eseistyczny monolog, komentuje rzeczywiste, osobiste wydarzenia wojenne. Robi to wprost i bez ogródek – dosyć zadziwiająca, bardzo unikalna technika i metoda pisania o wojnie:

„Prawdy są wzajemnie sprzeczne. Da się na przykład wywodzić, że wojna jest groteskowa. Prawdę jednak mówiąc, wojna to też piękno. Jakkolwiek byłaby koszmarna, nie da się nie gapić z rozdziawionym pyskiem na upiorny majestat walki. […] Owszem, możesz tego nienawidzić, ale twoje oczy to kochają”. (s.90)

O’Brien ma niezwykłą umiejętność manewrowania między sprzecznościami. Jego opowiadania traktują o sytuacjach, w których granice zanikają, a ich sens czy raczej sensowność, rozmywa się i zaczynają znaczyć coś innego. Okazuje się, iż: „dziwna sprawa, ale najbardziej żyje ten, kto jest o włos od śmierci”.

To, co nieśli, Tim O’Brien, seria: Opowiadania amerykańskie, przekład Tomasz S. Gałązka, wyd. czarne, 2025, s. 260.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH WYBORCZYCH 300 X 600

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor