07 listopada 2022

Udostępnij znajomym:

Meksyku piękny i kochany
jeśli umrę z dala od ciebie
niech powiedzą, że śpię
i niech mnie tu przyniosą

***

To wprawdzie słowa Jorge Negrete’a, ale konkludują one kapitalną pracę biograficzną, poświęconą jednej z najbardziej fascynującej postaci latynoskiego świata literackiego – Elenie Poniatowskiej, której autorstwo tego fragmentu równie dobrze można by przypisać. Skąd to absolutne oddanie Poniatowskiej, księżniczki skoligaconej bezpośrednio z polskim rodem królewskim, Meksykowi?

Pisze o tym w zachwycający sposób Magda Melnyk w swej książce zatytułowanej „Meksyk moja miłość – Historia Eleny Poniatowskiej” i rzeczywiście, jest to historia, która splata jej arystokratyczne, polskie pochodzenie, francuskie doświadczenia i meksykańskie życie z dziennikarką pasją. To właśnie owa pasja doprowadziła Poniatowską ku sławie, która nie tylko żywi się doskonałością jej literackiego warsztatu, ale jest też owocem wyjątkowego oddania sprawom ludzi egzystujących na marginesie życia. To oddanie doprowadziło ją do aktywnego udziału w życiu politycznym i jasnych deklaracji ideologicznych, co niekoniecznie miało jedynie pozytywny odzew.

/Helena, potomkini księcia Józefa Poniatowskiego, brata króla Stanisława Augusta, w Meksyku mieszka od 1942 roku, dokąd jako dziesięciolatka razem z matką i siostrą przyjechała z Francji, gdzie się urodziła. Miały tu tylko przeczekać wojnę, ale dołączył do nich ojciec dziewczynek i zostali na zawsze. Rodzina jej matki, pochodzącej z meksykańskiej arystokracji, odzyskała część majątku skonfiskowanego podczas rewolucji, Helena żyła więc wśród uprzywilejowanych.

Do przywilejów rodziny Poniatowskich należały koktajle w ambasadach, udział w przyjęciach i balach. Po rozmowie w „Excélsiorze” Helena wybrała się zatem z mamą Paulette na spotkanie z nowym ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Meksyku Francisem White’em. Kilka dni później przyniosła do gazety wywiad z ambasadorem zaczynający się od pytania: „Czy jest pan szczęśliwy?”. Tekst opublikowano w maju 1953 roku, to debiut Poniatowskiej. […] Jej wywiad z Diego Riverą, cytowany do dziś, zaczęła od pytania dotyczącego wyglądu artysty. Wspominała potem, że potężny mężczyzna z wielkim brzuchem zadziwił ją drobnym uzębieniem. – Czy pan ma ciągle mleczne zęby? – zagadnęła więc. – Tak, i tymi zębami zjadam małe, ciekawskie Poleczki – usłyszała. Ale rozmowa, jakby niepostrzeżenie dla artysty, przeszła do spraw, które nie mogły zostać spuentowane dowcipem. Dotyczyła rewolucji październikowej, stosunku Rivery do Marksa, Engelsa, Lenina.

W ciągu roku od debiutu przeprowadziła dla „Excélsiora” około 300 wywiadów. Naiwne pytania zadawała w taki sposób, że każde z nich wydawało się warte jak najbardziej wyczerpującej odpowiedzi. Śpiewaczkę fado Amálię Rodrigues dopytywała na przykład, gdzie leży Portugalia. Ten rodzaj odwagi nie tylko skracał dystans i szybko tworzył między rozmówcami relację opartą na wzajemnym zaufaniu, ale też bawił czytelników. A Poniatowska, nawet jeśli na początku z rozmysłem sprawiała wrażenie dobrze wychowanej niepozornej blondynki, która nie skończyła uniwersytetu, ostatecznie dawała znać, że naprawdę potrafi rozmawiać. / (za: Marta Strzelecka,Elena Poniatowska: O wolność kobiet trzeba walczyć, w: Vogue.pl)

Dziennikarski talent Eleny Poniatowskiej kapitalnie przejawia się w jej powieści „Do sępów pójdę”, która w oryginalne nosi tytuł „Hasta no verte Jesus mio”. O znaczeniu tytułu pisze Magda Melnyk w rozdziale poświęconym tej kultowej historii:

/Powieść po licznych przeróbkach wyszła w 1969 roku. Elena zdecydowała się na nietypowy tytuł: Hasta no verte Jesus mio, co stanowiło parafrazę toastu używanego w meksykańskich tawernach na pożegnanie. Niegdyś gliniane czarki, w których serwowano napoje w tawernach, miały na dnie wygrawerowany akronim JHS, czyli skrót od łacińskiej formuły Jesus Hominum Salvator (Jezus Zbawiciel Ludzkości). Przed rozejściem się do domów, ludzie dopijali swoje trunki, a ich oczom ukazywały się te trzy litery. Stąd zamiast „do dna”, zwykło się mówić” Dopóki nie zobaczysz Jezusa”. / (s. 120)

„Do sępów pójdę” (1969) powstało mnie więcej w tym samy czasie, co „Z zimną krwią” (1965) Trumana Capote, trudno zatem uciec tu od porównania tych dwu tekstów idealnie wpisujących się nurt literatury, czy raczej techniki literackiej, zwanej Nowym Dziennikarstwem (New Journalism). Na czym polegało owo nowe podejście do opisywanej rzeczywistości?

„Nowe Dziennikarstwo można uznać za jeden z ciekawszych nowatorskich nurtów, jakie pojawiły się w prozie amerykańskiej lat 60. i 70., w okresie społecznych burz i estetycznych przewartościowań. Nowe Dziennikarstwo było przejawem poszukiwań nowych form literackich, z tym, że w przeciwieństwie do pisarzy, którzy negowali przydatność literatury do opisu rzeczywistości i koncentrowali się na narracyjnych grach, przedstawiciele Nowego Dziennikarstwa wierzyli, iż pisarstwo może pomóc czytelnikom zrozumieć ich własny świat. […] Charakter dziennikarski objawiał się w zainteresowaniu aktualnymi wydarzeniami, które jawiły się jako znaki czasu. Innymi słowy, Nowi Dziennikarze pisali o sytuacjach prawdziwych, a nie wyimaginowanych.

Z kolei o wpływie powieści na Nowe Dziennikarstwo świadczą wykorzystywane przez pisarzy techniki narracyjne i stylistyczne, uprzednio wypracowane przez powieściopisarzy. Omawiając literackie strategie, jakie dziennikarze mogli zapożyczyć z powieści realistycznych, Tom Wolfe, wielki propagator Nowego Dziennikarstwa i redaktor ważnej antologii The New Journalism (Nowe Dziennikarstwo, 1975), wymieniał użycie dialogu zamiast relacji opisowej, zastąpienie narracji ciągłej odrębnymi scenami, wprowadzenie narracyjnego punktu widzenia i strumienia świadomości w miejsce narratora wszechwiedzącego, wyeksponowanie gestów, zachowań i atrybutów, które czynią z bohatera postać typową dla pewnej grupy i umożliwiają wgląd w obyczaje tejże grupy”. (za: Nowe dziennikarstwo. Ameryka XX i początków XXI wieku, w: encyklopedia.interia.pl)

Elena Poniatowska perfekcyjnie wpisuje się w ten koncept. Miała zresztą z Josefiną Borquez szereg problemów, a zapisywanie, zapamiętywanie, nagrywanie i redagowanie jej wspomnień to cała, prawie dziesięcioletnia epopeja, która zakończyła się opublikowaniem jednej z najwybitniejszych jej powieści.

„Na początku lat sześćdziesiątych Elena nadal z dużą regularnością jeździła do więzienia i przeprowadzała wywiady. […] Któregoś dnia, niedaleko Lecumberri, jej uwagę przykuła niemłoda, krępa kobieta, która prała przy hydrancie, robiąc przy tym sporo zamieszania. Było coś intrygującego w jej sposobie bycia. Okazało się, że kobieta mieszkała u zbiegu ulic Morázan i Ferrocarril di Cintura, w bliskim sąsiedztwie więzienia. […] To ona stała się inspiracją do stworzenia postaci Jesusy Palancares”. (s.116)

Relacja między tymi dwiema kobietami była zadziwiająca w swych skrajnościach, co nie przeszkadzało, że w roku tragicznego w skutkach trzęsienia ziemi (1985), gdy Poniatowska leżała w szpitalu w skrajnym wycieńczeniu i depresji: „odwiedziła ją stareńka Josefina, jej Jesusa. Chciała spać na podłodze przy jej łóżku, Elena z trudem odwiodła ją od tego pomysłu. Niedługo później Josefina zmarła”. (s. 172)

„Do sępów pójdę” pozwala spojrzeć na Meksyk z paru odmiennych punktów widzenia i to nie tylko z tych historycznie, czy politycznie motywowanych, ale też tych magicznych czy bardzo osobistych. „Po latach Elena wspomina […] Jesusa to te miliony mężczyzn i kobiet, które nie żyją, tylko walczą o przeżycie”. (s. 118)

Kontynuacja za tydzień.

Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, za:
Meksyk, moja miłość, Historia Eleny Poniatowskiej, Magda Melnyk, wyd. Osnova, 2022, s. 222.

Zbyszek Kruczalak 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor