----- Reklama -----

LECH WALESA

03 czerwca 2025

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

W cieniu niedawnej rocznicy zakończenia II wojny światowej pozostają wspomnienia o wydarzeniach o pięć lat wcześniejszych, z początkowego okresu wojny. Jest to opowieść o powodzeniu i porażce, przede wszystkim zaś jednak o trwaniu w walce u boku sojuszników.

Klęska Wojska Polskiego w kampanii 1939 r. nie zakończyła polskiego udziału w rozpoczynającej się II wojnie światowej. W przeciwieństwie do innych państw podbitych przez Hitlera, władze Rzeczpospolitej nie skapitulowały oficjalnie przed Wehrmachtem (poddawały się tylko poszczególne oddziały i zgrupowania) i nie wycofały się z dalszej walki. Dzięki zapisom autorytarnej konstytucji kwietniowej z 1935 r. doszło do legalnego przekazania uprawnień między dotychczasową władzą, przede wszystkim prezydentem Ignacym Mościckim, który wraz z rządem i władzami wojskowymi został internowany w Rumunii, a nową ekipą, która rozpoczęła montowanie rządu na uchodźstwie we Francji. Formalną głową państwa i łącznikiem z przedwojennym państwem pozostawał nowy prezydent Władysław Raczkiewicz. Pierwsze skrzypce grał jednak popierany przez aliantów zachodnich, pozostający do tej pory w opozycji wobec rządzących piłsudczyków gen. Władysław Sikorski, który objął stanowisko premiera rządu emigracyjnego i Naczelnego Wodza WP. Nowy przywódca, podobnie jak cała elita polityczna, stał na stanowisku kontynuacji wojny z Niemcami aż do odniesienia zwycięstwa i wiernego wypełniania zobowiązań sojuszniczych wobec Francji i Wielkiej Brytanii.

Od pierwszych dni września istniały zaś faktycznie Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie – ich trzon tworzyły trzy niszczyciele (OORP Burza, Błyskawica i Grom) ewakuowane w ostatnich dniach sierpnia z Bałtyku do Wielkiej Brytanii w ramach operacji „Peking”. Pierwotnym celem tego działania miało być przeniesienie narażonej na okrążenie części floty w bezpieczny rejon działania. Rozwój sytuacji doprowadził do tego, że marynarze tych trzech jednostek (a także dwóch przybyłych później okrętów podwodnych: OORP Orzeł i Wilk) stali się symbolem ciągłości walki polskich sił zbrojnych z Niemcami. Od września 1939 r. trwała też jednak ewakuacja żołnierzy polskich przez Rumunię, Węgry i państwa bałtyckie na zachód. W sposób zorganizowany przerzucono większość personelu lotniczego, oficerowie i żołnierze wojsk lądowych, a także zwykli ochotnicy równie skutecznie przedostawali się przez Morze Czarne i Bałkany do Francji czy na Bliski Wschód. Tam też, na mocy umowy zawartej z władzami francuskimi, gen. Sikorski odtwarzał polskie jednostki do walki z Niemcami. Polscy generałowie szli tutaj znanym sobie szlakiem wytyczonym w czasie I wojny światowej, kiedy to we Francji z polskich jeńców wojennych z armii niemieckiej oraz ochotników z USA i Kanady organizowano tzw. Błękitną Armię gen. Józefa Hallera. Od zimy 1939-1940 r. formowano kolejne pułki i dywizje piechoty, z ewakuowanych żołnierzy płk. Stanisława Maczka odtwarzano 10 Brygadę Kawalerii Pancernej, a z lotników tworzono nowe jednostki lotnicze, a część włączano do brytyjskiego RAF.

Polscy żołnierze niewątpliwie gorzko przeżywali przegraną kampanię obronną – mimo ogromnego wysiłku, poświęcenia i odwagi Wojsko Polskie okazało się dużo słabsze i gorzej dowodzone od niemieckiego Wehrmachtu – panowało wśród nich jednocześnie przekonanie o tym, że walkę należy kontynuować. Marynarze mieli szybko okazję dołączyć do rozkręcającej się bitwy o Atlantyk, żołnierze wojsk lądowych mogli zmierzyć się z wrogiem dopiero wiosną 1940 r.

Chociaż liczono na to, że dojdzie do tego w czasie ofensywy aliantów zachodnich na Niemcy, pierwszym polem bitwy okazała się Norwegia. Najazd wojsk Hitlera na to państwo skandynawskie w kwietniu 1940 r. doprowadził do interwencji wojsk brytyjskich i francuskich. Wzięła w nich udział Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich – jednostka piechoty górskiej, którą wcześniej szykowano do wysłania… do Finlandii, na front wojny zimowej z ZSRR. Żołnierze gen. Zygmunta Bohusza-Szyszki trafili jednak na północ Norwegii, w rejon Narviku – strategicznego niezamarzającego portu, przez który szły m.in. transporty rudy żelaza ze Szwecji. Miejsce to stało się sceną zażartych walk z niemieckimi strzelcami górskimi, których w ostatnich dniach maja udało się wyprzeć z miasta przy istotnym udziale podhalańczyków. Była to pierwsza od października 1939 r. bitwa Polaków z Niemcami i to zakończona taktycznym sukcesem.

Niestety – w tym samym czasie trwał już zwycięski marsz Wehrmachtu na Paryż. Wojsko francuskie, słabo dowodzone i w znacznym stopniu zdemoralizowane, cofało się przed Niemcami. Na froncie znalazły się też jednostki polskie. 1 Dywizja Grenadierów walczyła w Lotaryngii na wschodzie Francji. Choć stawiała opór nieprzyjacielowi, odwrót francuskich sąsiadów zmusił ją do kapitulacji. 2 Dywizja Strzelców Pieszych musiała wycofać się do Szwajcarii, gdzie została internowana do 1945 r. Pancerniacy gen. Maczka próbowali walki w Szampanii, musieli jednak ponownie wycofać się i odtwarzać swoją jednostkę. Armia Polska we Francji poszła w rozsypkę – choć dzięki staraniom udało się wielu żołnierzy ewakuować do Wielkiej Brytanii. Klęska sojusznika francuskiego okazała się ciężkim doświadczeniem, walka jednak trwała. Gen. Sikorski, na czele niewielkich oddziałów, pozostał sojusznikiem Wielkiej Brytanii – symbolicznym, choć też jednym z niewielu, jacy pozostali Londynowi. Pięć lat później Polacy byli jednak dzięki temu w gronie zwycięzców wojny, choć zwycięstwo to było niezwykle gorzkie.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

OBAMACARE - MEDICARE 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor