02 czerwca 2016

Udostępnij znajomym:

Jak mówił profesor Michał Heller w wywiadzie opublikowanym ostatnio, w związku z wydaniem jego najnowszej książki „Wierzę, żeby zrozumieć”, największym zagrożeniem dla współczesnych społeczeństw, albo przynajmniej jednym z najbardziej istotnych, jest dominacja myślenia irracjonalnego nad racjonalnym.

„To, co widzę dzisiaj, to ciekawe zbliżenie pomiędzy nauką i religią. Dość nieoczekiwane. Zawsze jest tak, że wspólny wróg zbliża do siebie, a dzisiaj wspólnym wrogiem i nauki, i religii jest irracjonalizm. Jego wzrost w społeczeństwie jest kolosalny. Na przykład w mediach jest znacznie więcej Harry’ego Pottera, niż Einsteina, zachwiane są proporcje.

Świat nauki czuje to zagrożenie ze strony ogromnej fali irracjonalizmu i to samo grozi religii. Jeśli religia nie ma zaplecza rozumowego, to bardzo łatwo przemienia się w fanatyzm. Fanatyzm grozi nie tylko ekstremizmami islamskimi, lecz ten katolicki również jest bardzo niebezpieczny.”

Można by to sprowadzić do wielokrotnie cytowanego i powszechnie znanego powiedzenia księdza profesora Józefa Tischnera, który zasłynął stwierdzeniem, iż „pobożność jest dobra, ale rozumu nie zastąpi”. Coraz częściej oddajemy się we władanie myślenia zmitologizowanego, a raczej mitomańskiego, które pozwala nam na życie w absurdalnej ułudzie, zdominowanej przez kategorię paradoksu, iluzji, fantazmatu czy urojenia.

Pisze o tym znakomicie, dowcipnie i dogłębnie Andrzej Zieliński w książce „Sarmaci, katolicy, zwycięzcy – kłamstwa, przemilczenia i półprawdy w historii Polski”:

„Dwanaście rozdziałów, w eseistycznej formie czyta się znakomicie. Pełne erudycyjnych wywodów ciekawią i zmuszają do myślenia nad historią Polski oraz do przewartościowania utartych w szkole czy filmach pojęć i zdarzeń – jak np. bohaterska obrona Częstochowy, która jest całkowitym wymysłem Sienkiewicza, a sam przeor Kordecki słał królowi Szwecji wiernopoddańcze listy. Innym fascynującym tematem jest mit „państwa bez stosów”. Jak się przekonamy w lekturze – i nasi przodkowie mieli wiele brudu za paznokciami”. (D. Wierzański, recenzja)

Nie mamy tu wprawdzie do czynienia z mitologią sensu stricto, ale z całą pewnością jest w omówionych przykładach sporo z myślenia zmitologizowanego, któremu bliskie są absurd i paradoks. Nie są to historie o bogach i herosach świata starożytnego, a raczej niebywałe, często mało znane sprawy związane z tworzeniem polskiej mitologii narodowej. Zmitologizowanie dziejów, które opiera się głównie na kreowaniu wrażenia nadzwyczajności i unikalności nie jest w żaden sposób przynależne jedynie polskiej wersji narodowej, można te same techniki budowania tożsamości grupowej znaleźć w każdym kraju i w każdej kulturze. Co jednak specyficznie w tym wszystkim jest polskie, to historyczne zapętlenie i brak dystansu do tego, co przecież tylko pozornie, albo jedynie częściowo, ma pokrycie w faktach.

Znakomitym tego przykładem jest „wiecznie żywy” mit naszego super słowiańskiego pochodzenia, o niebo lepszego od wszystkich innych. Co to jednak znaczy Słowianin czystej krwi? Nikt do końca nie wie i definicje tego typu są zawsze bardzo dyskusyjne, ale nie odpuszczamy:

„Ogromną, choć chyba niezamierzoną, rolę w utwierdzaniu mitu o nadwiślańskim pochodzeniu Słowian odegrał w latach czterdziestych minionego stulecia polski językoznawca Tadeusz Lehr-Spławiński, który ogłosił hipotezę sugerującą, iż kolebką Słowiańszczyzny są właśnie nasze ziemie. Jednym z argumentów mających za nią przemawiać była…legenda o Lechu, Czechu i Rusie, która – jak wiadomo – powstała dopiero w późnym średniowieczu, wymyślona w dodatku od początku do końca przez czeskiego kronikarza DalemilaMezerickiego”. (s.39)

Podarujemy sobie, podobnej naukowej wartości, koncepty Sarmaty i sarmatyzmu, ale zatrzymamy się na moment przy niezwykle żywej kulturowo, literacko i patriotycznie historii człowieka, który bezsprzecznie żył, walczył i zaistniał na zawsze w historii polskich walk o niepodległość i polskiej literaturze. Któż nie zna, przynajmniej paru pierwszych i paru ostatnich wersów z poematu Mickiewicza:

„Nam strzelać nie kazano. – Wstąpiłem na działo

I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.”

[…]

Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,

Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona

Obleją, jak Moskale redutę Ordona -

Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,

Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę”.

Mickiewiczowski super bohater, Julian Konstanty Ordon, w istocie wcale się ze swą redutą nie wysadził, mało tego, żadnej reduty Ordona nie było. Co rzeczywiście było, to banalnie brzmiące: „tzw. Dzieło fortyfikacyjne nr 54, nazywane w ówczesnej terminologii wojskowej również lunetą”. (s.187) […]

A zatem jeśli już reduta – to reduta generała Sowińskiego, jeśli natomiast placówka nr 54 – to pod wodzą majora Dobrzelewskiego. Podporucznik Julian Konstanty Ordon dowodził tam tylko kanonierami obsługującymi owe sześć armat i hakownicę”. (s.188)

Tak czy inaczej, do wybuchu doszło, ale nie spowodował go Ordon, do dziś zresztą nie bardzo wiadomo, kto to zrobił i czy czasem nie było dzieło przypadku – nic to jednak wszystko wobec faktu, iż Julian Ordon przeżył całe zamieszanie nie doznając żadnego szwanku na ciele, natomiast znacznie gorzej poszło z umysłem. Mając przed sobą i za sobą tak ogromne obciążenie mitem, stworzonym przez Mickiewicza, popełnił samobójstwo nie mogąc sobie poradzić z wersją, w której żyje, a nie powinien, bo przecież zginął bohaterską śmiercią za wolność ojczyzny, jednocześnie wychodząc z tego bez szwanku. Czy nie jest to zupełnie nadzwyczajna egzemplifikacja mitomanii, w której paradoks przeplata się z tragedią i groteską?

Trochę szkoda, że Mickiewicz nie dopisał innego zakończenia owego wiersza, zwalając wszytko na cud, który przecież w dziejach Polski odgrywa bardzo znaczącą rolę, żeby wspomnieć choćby tylko jeden z nich, który zdarzył się nad Wisłą. Można by wszystko zwalić na Opatrzność, albo najświętszą Panienkę i tym sposobem ocalić życie Ordona.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor