30 marca 2018

Udostępnij znajomym:

Czas jest przedziwnym doświadczeniem, jest - a jakby go nie było - albo raczej nie ma go, ale nam się wydaje, że jest. Mamy zatem do czynienia z apriorycznie złudną pewnością, że coś jest, a jakby tego nie było.

„Czymże więc są przestrzeń i czas, których wyobrażenia są nieempiryczne i konieczne? Nie są niczym realnym, bo wtedy naturalnym sposobem ich poznawania byłby sposób empiryczny, a za to wyobrażenia ich nie miałyby cechy konieczności. Zresztą, jakżeby przestrzeń i czas mogły być realne na podobieństwo rzeczy? Trudno to nawet wyobrazić sobie: byłyby wtedy jakimiś naczyniami obejmującymi wszystkie przedmioty, ale naczyniami szczególnego rodzaju, bo nieskończonymi i pozbawionymi ścian. Jeśli nie są realne, to muszą być – idealne; nie należą do świata rzeczy, lecz pochodzą z naszych zmysłów. Zmysły nasze nie wytwarzają ich z wrażeń, lecz je od siebie do wrażeń dodają. Odbierając mianowicie wrażenia, ujmują je w pewien porządek, bądź jako współczesne, bądź jako następujące po sobie. Pierwszy porządek nazywamy przestrzenią, drugi – czasem.”

To kantowskie ujęcie czasowości przejawia się w naszym świecie nieustannie i to na wiele sposobów. Mamy przecież jasne poczucie względności i umowności czasu, gdy podróżujemy i strefy czasowe zmieniają się tak, jak to zostało arbitralnie uzgodnione, a jednocześnie trudno się nam (o ile jest to w ogóle możliwe) pogodzić z konceptem bezczasowości czy istnienia poza czasem. To aprioryczne ustrukturowanie naszych umysłów czasowością jest w dużej mierze efektem istnienia w powiewie śmierci. Zanurzeni w czasie, czyli w przemijaniu, jesteśmy skazani na śmierć. Ta jedyna pewność naszego życia stanowi o istocie naszego przekonania, że skoro jest coś „przed”, to musi być coś „po”. Gdybyśmy żyli wiecznie, co jest dosyć przerażającą perspektywą, problem czasowości byłby poza naszym doświadczeniem. Nieśmiertelność jest z jednej strony stanem podświadomie pożądanym przez każdego z nas (oczywiście wynika to ze strachu przed śmiercią), z drugiej jednakowoż wieczne istnienie z poczuciem czasowości, jakie mamy tu i teraz, byłoby skazaniem na wieczną mękę niekończących się wydarzeń, które ciągle i ciągle następują po sobie, a to już wygląda jak sen szaleńca.

„Na gruncie naszego potocznego, zdroworozsądkowego oglądu rzeczywistości uznajemy, że czas jest czymś, czego istnienie jest od nas niezależne i w pewnym sensie zewnętrzne względem nas. Zwykliśmy przecież uznawać, że płynął przed naszym przyjściem na świat i będzie płynął dalej po naszej śmierci. Całe nasze życie traktujemy jako coś, co zajmuje jedynie krótki okres takiego obiektywnego czasu. Innymi słowy, zwykle przyjmujemy, że nasze życie jest wpisane w czas, a sam ten zewnętrzny czas jest ontologicznie niezależny od nas.” (z: Iwo Ustyniak, wstęp do: CZŁOWIEK A CZAS: KANT, HUSSERL, HEIDEGGER)

Mało tego, wydaje się nam, a w zasadzie jesteśmy pewni, że po śmierci też będziemy funkcjonować w jakiejś formie czasowości, tyle że mającej aspekt wieczności. Stąd być może tak wielki wysyp książek, które mówią o życiu po życiu. Jeśli przyjrzymy się bliżej tym publikacjom, to wszystkie one wskazują na możliwość dalszego istnienia po śmierci – niekoniecznie w tradycyjnym niebie czy piekle i niekoniecznie w towarzystwie Charona czy Tanatosa. Jak już pisałem parę tygodni temu, Bóg śmierci Tanatos jest bratem bliźniakiem Hypnosa, boga snów. Co ciekawe, boscy bracia nie mają mitologicznego ojca – po prostu są. Wyobrażenia przeprawiania się ze strony żywych, na stronę umarłych to nadzwyczajnie bogaty, wielowątkowy i bardzo sugestywny zbiór opowieści, pełen symbolicznych postaci, które głęboko wpisały się w zbiorową świadomość (czy raczej podświadomość) Europejczyków.

To balansowanie na krawędzi snu i śmierci, to swoiste igranie z niezrozumiałym i tajemniczym, jest czymś wyjątkowo inspirującym w próbach „oswajania” umierania. Jeśli bowiem zdamy sobie sprawę, że dzieli nas ponad dwa tysiące lat od czasu, gdy ze śmiercią zmagali się starożytni Grecy, to nietrudno zauważyć, że nasze, współczesne zmagania niewiele się różnią od tych antycznych. Tak jak i oni, jesteśmy wobec niej bezsilni i podobnie jak oni, żyjemy wiarą w możliwość jej przekroczenia. Trudno nam zaakceptować sytuację braku i nicości. Oczekiwanie na pomoc Charona w przepłynięciu rzek Hadesu, by znaleźć się po drugiej stronie życia, jest w nas głęboko zakodowane.

Książki o życiu po życiu utwierdzają nas w przekonaniu, że nie umieramy nigdy, a jedynie zmieniamy miejsce i sposób istnienia. Wpisują się one znakomicie w budowanie współczesnej mitologii śmierci, pełnej tuneli rozświetlonych oślepiającym światłem, obezwładniającego dobra i spokoju, jakie spływają na nas po drugie stronie, w wędrówce ku szczęściu. Przemijanie nabiera paradoksalnie wymiary wiecznego trwania, wszystko się zapętla i wygląda na to, że strach przed nieistnieniem może nawet wziąć w nawias wszystko, co stanowi o wymiarze ludzkiego istnienia, łącznie z poczuciem czasu i przestrzeni.

Przyjrzyjmy się tylko kilku z całego mnóstwa tych publikacji. Jedną z najbardziej znanych, tuż obok kultowego tekstu Raymonda A. Moody’ego „Życie po życiu”, jest książka Deepaka Chopry „Życie po śmierci – jak bez lęku przejść na drugą stronę”. Autor stara się w niej „odpowiedzieć na odwieczne pytanie człowieka: co dzieje się z nami po śmierci? I twierdzi – odwołując się do wielu dowodów, najnowszych odkryć naukowych oraz wielkich tradycji religijnych – że na końcu naszego życia wkraczamy w nowy etap tej samej duchowej podróży, w której jesteśmy obecnie. Jest to w istocie fascynująca podróż na wiele poziomów świadomości.

Płynie stąd najdonioślejsze przesłanie: rozumiejąc istotę tej podróży, możemy bez lęku przejść na drugą stronę, a to, kogo spotkamy w życiu po śmierci, i czego doświadczymy, będzie odzwierciedleniem naszych obecnych przekonań, oczekiwań i poziomu naszej świadomości. Tutaj i teraz kształtujemy to, co wydarzy się w życiu po śmierci.”

Inny super bestseller to „Dowód - prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo” autorstwa Ibena Alexandra: „Przez tydzień leżał w głębokiej śpiączce. Lekarze dawali mu minimalne szanse na wyleczenie. Jego ciało nie reagowało na żadne bodźce, a mózg prawie przestał funkcjonować. Kiedy tonął w mroku, stało się coś, czego żaden naukowiec nie mógł się spodziewać. Odkrył Niebo. Eben Aleksander, znakomity neurochirurg i szanowany wykładowca Uniwersytetu Harwarda, przez lata podchodził sceptycznie do zagadnień wiary. Swoje życie poświęcił nauce i ufał jedynie faktom. Pod wpływem dramatycznego zdarzenia zagłębił największą tajemnicę ludzkości i przewartościował swoją racjonalną wizję świata”.

Kolejna książka o tym, jak trudno nam przekroczyć wpisane w naszą świadomość wyobrażenie czasu i czasowości i jak nieomalże niemożliwe jest uznanie faktu, że śmierć jest definitywnym końcem wszystkiego – to „Ci, którzy wrócili z zaświatów” Antonio Socciego. 

„Korzystając ze współczesnych odkryć naukowych, autor odróżnia to, co jest tylko pozorem śmierci, czyli tzw. doświadczeniem przedśmiertnym, od tego, co jest śmiercią rzeczywistą. Przytacza niezwykłe relacje tych, którzy doświadczyli tego pierwszego stanu, ale też – co rzadsze i bardziej fascynujące – dociera do tych, którzy rzeczywiście umarli, lecz zostali wskrzeszeni i powrócili do życia dzięki cudownej Bożej interwencji. Socci sięga do pism mistyków i świętych, nauczania i tradycji kościoła oraz świadectw osób, które mogą o sobie powiedzieć, że naprawdę doświadczyły śmierci i życia, które rozpoczyna się po niej”.

Zbyszek Kruczalak
www.domksiazki.com

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor