10 października 2023

Udostępnij znajomym:

Są wydarzenia, które kiedyś nagłaśniano i traktowano jako przełomowy punkt dziejów, po czasie jednak stają się powoli zapomniane. Tak jest też z pewną bitwą z czasów II wojny światowej, intensywnie propagowaną przed 1989 rokiem. A przecież faktem jest, że w jej trakcie zginęły setki polskich żołnierzy.

Powołanie do życia 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w Związku Radzieckim w maju 1943 roku było elementem gry politycznej, prowadzonej przez Stalina. Wykorzystując ewakuację Armii Andersa oraz odkrycie grobów katyńskich radziecki dyktator postanowił zerwać stosunki z legalnym Rządem RP na Uchodźstwie i stworzyć sobie własny ośrodek polityczny, ściśle podporządkowany polityce Kremla – „swoich Polaków”. Jego częścią miał być Związek Patriotów Polskich na czele z Wandą Wasilewską, faktycznie kontrolowany przez komunistów. Drugim, o wiele ważniejszym filarem miała być polska armia, budowana pod wodzą Zygmunta Berlinga – przedwojennego podpułkownika Wojska Polskiego, zasłużonego żołnierza walk o niepodległość i granice, w latach 1940-1941 współpracującego z NKWD, który nie ewakuował się z resztą jednostek do Persji. Polskie oddziały, walczące wspólnie z Armią Czerwoną, miały pierwsze dotrzeć do kraju, wspomóc budowę władzy komunistów i dać im propagandowe prawo do rządzenia. Wojsku temu brakowało kadr oficerskich, stąd większość wyższych stanowisk zajęli czerwonoarmiści.

Jednocześnie zaś 1 Dywizja, a potem kolejne jednostki, były w swej masie polskie. Ich trzon tworzyli Polacy, którzy po 1939 roku zostali wywiezieni przez Sowietów na zsyłkę na daleką Północ, do Kazachstanu czy na Syberię. Amnestia z 1941 roku uwolniła ich z łagrów i przymusowego osiedlenia, z różnych powodów nie mieli oni jednak szansy zdążyć do tworzącej się w Buzułuku Armii Andersa. Dla tych dziesiątek tysięcy żołnierzy Berling stał się ojcem i wyzwolicielem z „nieludzkiej ziemi” – zamiast łachów i poniewierki otrzymywali oni mundur wzorowany na przedwojennym, broń oraz cel, który dawał godność: walkę z Niemcami. Jednocześnie zaś w armii, choć działali tam oficerowie polityczni-komuniści, nie propagowano specjalnie komunizmu, a raczej szeroko rozumianą demokrację.

Dywizja Kościuszkowska miała swój cel polityczny i jemu też podporządkowano jej los. Szkolenie zaczęto faktycznie w czerwcu 1943 roku, już jednak 1 września – w rocznicę niemieckiego ataku na Polskę cztery lata wcześniej – wyruszyła na front. Żołnierze byli słabo przeszkoleni i zgrani ze sobą, w przerwach marszowych próbowano więc kontynuować skrócony zresztą program szkolenia. Polityka przeważała jednak nad wojskową fachowością. Kościuszkowcy znaleźli się w rejonie Smoleńska i tzw. szosy warszawskiej, czyli drogi biegnącej z Moskwy nad Wisłę. W tym miejscu, gdzie toczyła się właśnie radziecka ofensywa, mieli wejść do boju i ruszyć „najkrótszą drogą do kraju” – pamiętać trzeba przy tym, że Armia Andersa znajdowała się wówczas na Bliskim Wschodzie i dopiero szykowała się do przerzucenia 2 Korpusu Polskiego do Włoch.

Celem 1 Dywizji miało być przełamanie frontu w rejonie miejscowości Lenino – tu znów czynniki wojskowe i polityczne sprawnie się ze sobą zgrały, a propagandowa nazwa podkreślała rolę bitwy. Zadanie było jasne: Polacy mają przebić się przez niemiecką obronę nad rzeką Miereją, wejść na kilka kilometrów w głąb obrony Wehrmachtu i umożliwić jednostkom radzieckim atak na Orszę i linię Dniepru. Problem polegał na tym, że w miejscu tym Niemcy bardzo dobrze przygotowali się do obrony, wykorzystując teren (podmokłe brzegi rzeki, wzgórza) oraz budując linie okopów. Ofensywa była przygotowywana na szybko, bez szerszego rozpoznania kierunków uderzenia i z ogromnym deficytem amunicji artyleryjskiej.

12 października nad ranem polska dywizja uderzyła pod Lenino. Pierwsi do walki ruszyli żołnierze wysłani do tzw. rozpoznania bojem – pozorowanego ataku, który miał odsłonić obronę wroga i ewentualnie wejść w opuszczone w czasie ostrzału okopy. Niewiele z tego się udało, więc większość batalionu rzuconego do walki została rozbita. Potem nastąpił zmasowany ostrzał niemieckich pozycji (krótszy niż planowano), a do szturmu ruszyli kościuszkowcy. Atak prowadzony był z dużą siłą – Polacy doszli do drugiej linii obrony i toczyli walki o znajdujące się za okopami wsie. Ich przetrzebieni sąsiedzi nie osiągnęli jednak sukcesów, wobec czego 1 Dywizja została wystawiona na ostrzał z trzech stron. Do tego polskie czołgi utknęły w błotach Mierei. Do końca 13 października toczyły się krwawe walki, w których źle dowodzeni żołnierze Berlinga nie osiągnęli postępów. Po dwóch dniach kosztownych szturmów Polaków wycofano na tyły.

Pod Lenino Dywizja Kościuszkowska utraciła 3 tys. żołnierzy (w tym ok. 500 poległych i 700 zaginionych, w większości wziętych do niewoli), a więc jedną czwartą swego stanu początkowego. Militarnie nie osiągnięto sukcesu, za to poniesiono duże straty. Politycznie był to jednak triumf Stalina i polskich komunistów – cały świat miał usłyszeć, że polska jednostka wespół z Armią Czerwoną walczy na froncie. W ciągu prawie dwóch kolejnych lat żołnierze armii sformowanej w ZSRR doszli do Berlina. Rocznica bitwy pod Lenino stała się w PRL Dniem Wojska Polskiego, a propaganda przekonywała, że był to dla Polaków jeden z punktów zwrotnych II wojny światowej. Dziś starciem interesują się raczej tylko historycy. Mało kto pamięta o tym, że polegli tam żołnierze nie byli komunistami i że przede wszystkim chcieli wrócić do ojczyzny.

Tomasz Leszkowicz 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor