25 lipca 2019

Udostępnij znajomym:

Przed nami 75. rocznica wybuchu powstania warszawskiego – jednego z tych wydarzeń w najnowszej historii Polski, które odcisnęło znaczący wpływ na politykę, kulturę czy świadomość społeczeństwa. Spór o słuszność decyzji o rozpoczęciu walk nie powinien przysłaniać tej fundamentalnej kwestii.

Wybuchu powstania w Warszawie, a w zasadzie na terenie całego kraju, był najważniejszym celem działania Armii Krajowej – podziemnej części Wojska Polskiego, podporządkowanego legalnym władzom Rzeczpospolitej. Koncepcja pokonania Niemców i wyzwolenia ziem polskich zakładała, że w momencie załamania się nieprzyjaciela podczas wojny światowej, przygotowane wcześniej w konspiracji oddziały wojskowe wyjdą z ukrycia i przejmą kontrolę nad ziemiami polskimi, wyzwalając je samodzielnie. Miała to być powtórka z końca poprzedniej wojny – pierwszej światowej – kiedy Niemcy i Austro-Węgry w taki właśnie sposób utracili kontrolę nad sytuacją.

Od 1942-1943 roku plan powstania powszechnego zmodyfikowano do koncepcji akcji „Burza”, czyli lokalnych zrywów, które miały wybuchnąć w momencie zbliżania się Armii Czerwonej bijącej na froncie wschodnim Niemców. Hitler toczył bowiem od czerwca 1941 roku wojnę ze Stalinem, w której zaczął przegrywać. Radziecki dyktator był jednak wrogo nastawiony do polskich władz i dążył do podporządkowania sobie Polski. Akcja „Burza” miała doprowadzić do przejęcia władzy na terenach przedwojennego państwa polskiego przez Polaków i w ten sposób zamanifestować prawa Rzeczpospolitej. W planach „Burzy” nie uwzględniano początkowo Warszawy.

Latem 1944 roku sytuacja polityczna była jednak niezwykle skomplikowana. Niemcy rzeczywiście przegrywali na wszystkich frontach, spisek oficerski próbował obalić władzę Hitlera, wiadomym było, że II wojna światowa zakończy się zwycięstwem aliantów. Jednocześnie Związek Radziecki coraz mocniej dążył do podporządkowania sobie Polski. Akcja „Burza” na Wołyniu, w Wilnie i Lwowie odniosła sukces militarny, jednak Stalin nie uznawał polskich faktów dokonanych – oddziały AK rozbrajano i zaprowadzano na Kresach swoje porządki. 22 lipca ogłoszono powstanie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego – zdominowanego przez komunistów i podporządkowanego ZSRR anty-rządu. W tej sytuacji kierownictwo Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego podjęło decyzję o wybuchu powstania w Warszawie według schematu „Burzy”, czyli w rzekomym momencie wycofania się Niemców i przed nadejściem Sowietów. Zajęcie stolicy miało być demonstracją przeciwko polityce ZSRR i wzmocnieniem polskiego stanowiska.

Jak wiemy, 1 sierpnia 1944 roku o godz. 17:00 (godzinie „W”) w Warszawie oddziały Armii Krajowej ruszyły do ataku na Niemców. Wbrew ocenom z ostatnich dni Wehrmacht nie był jeszcze rozbity i szykował się do utwardzenia obrony na Wiśle, a do stolicy nie wkraczały jeszcze czołówki Armii Czerwonej. Słabo uzbrojone oddziały powstańcze musiały toczyć ciężką walkę z wojskami niemieckimi, które nie mogły sobie pozwolić na utratę Warszawy. Ta miejska bitwa trwała do 2 października, zakończyła się klęską i kosztowała ok. 200 tys. zabitych (w większości cywilów), wypędzenie całej ludności miasta oraz jego ogromne zniszczenie.

Powstanie warszawskie było trzęsieniem ziemi, które zrobiło ogromną wyrwę w polskim społeczeństwie. Na barykadach walczącej stolicy zginęli najlepsi przedstawiciele młodego pokolenia Polaków – dobrze wykształceni synowie i córki Niepodległej, którzy w innych okolicznościach mogliby zasłużyć się dla polityki, życia społecznego, nauki, kultury czy gospodarki. Mówi się, że do Niemców strzelano diamentami – tym, co naród miał najcenniejszego. W Warszawie z dymem poszło wiele zabytków i dóbr kultury, śladów polskiej historii i świadomości. Zginęły w końcu tysiące bezbronnych ludzi – cywili mordowanych w czasie bestialskich rzezi, ofiar bombardowań, tułaczy skazanych na poniewierkę. Te rany długo się goiły.

Powstanie pokazało beznadzieję ówczesnego położenia politycznego Polski. Stalin z premedytacją dążył do podporządkowania sobie Europy Środkowej, w tym państwa nad Wisłą. Dla Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii kluczowym partnerem w walce z Hitlerem był Związek Radziecki, stąd też sprawa polska ogrywała drugorzędną rolę – już w Teheranie jesienią 1943 roku zgodzono się na radziecki zabór Kresów, a konferencja w Jałcie lutym 1945 roku potwierdziła wpadnięcie Polski w strefę wpływów „czerwonego imperium”. Polacy nie mogli liczyć na niczyją pomoc – alianci nawet gdy chcieli, nie mieli jak wspomóc powstania bez zaangażowania ZSRR, Stalin cały czas jednak odmawiał swojego udziału w „warszawskiej awanturze”.

63 dni walki stolicy były też jednak wielkim mitem. Udowodniły raz jeszcze bohaterstwo i patriotyzm Polaków bez względu na różnice pokoleniowe czy klasowe. To, że te wielkie wartości szły w parze z ogromną tragedią i zostały zmarnowane, jest winą polityki i polityków. To bohaterstwo było ważnym elementem wojennego dziedzictwa – pamięć o dziewczynach i chłopakach z Armii Krajowej współbudowała wolę oporu przeciwko komunizmowi, kładąc jeden z fundamentów pod „Solidarność”.

Powstanie warszawskie okazało się również wielką nauką. Kolejne pokolenia Polaków musiały zadać sobie pytanie, jak łączyć romantyzm i pragmatyzm, bohaterstwo i realną politykę. Po co? By tak wielka tragedia już się nie powtórzyła, a Polska nie musiała znów odbudowywać się z gruzów i chować swoje najlepsze córki i synów.

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor