10 maja 2018

Udostępnij znajomym:

Powinienem natychmiast zapomnieć o wszystkim, czego się do tej pory w życiu nauczyłem. Poważnie. Wyszło na jaw, iż większość codziennych, wydawałoby się prostych czynności, wykonuję w niewłaściwy sposób.

Robiąc zakupy w popularnym centrum handlowym, położonym na terenie naszej aglomeracji, odwiedziłem sklep o nazwie Art of Shaving, po naszemu brzmi to równie dobrze, bo Sztuka Golenia. Piękny sklep. Stylowe, drewniane regały, przyciemnione światło, egzotyczne zapachy unoszące się w powietrzu. Na półkach równiutko poukładane większe i mniejsze buteleczki kosmetyków i ostrych narzędzi służących do pozbywania się zarostu z męskiej twarzy. Jakieś miseczki, ręczniczki, stojaczki, tubki i instrukcje obsługi tego wszystkiego. Cen jeszcze nie widziałem, więc wciąż dopisywał mi humor.

Trochę zdziwiony zauważyłem, iż obsługę stanowią dwie kobiety. Nie to, żebym poddawał w wątpliwość ich wiedzę, absolutnie nie jestem uprzedzony. Ale gdyby zaszła potrzeba, to przecież nie zapytam żeńskiej obsługi o jej doświadczenia z brzytwą. A takie pytanie mogło się pojawić, bo kilka lśniących ostrzy uśmiechało się do klientów ze stolika.

Zanim opiszę ciąg dalszy wizyty w sklepie, kilka słów wyjaśnienia. Nie należę do osób, które golą się każdego dnia. Od pewnego czasu towarzyszy mi krótki zarost podcinany co jakiś czas elektronarzędziami do odpowiedniej długości, a w rezerwie znajduje się nożyk i puszka kremu. Tak na wypadek wyjątkowych okoliczności, typu ślub, komunia, zdjęcie rodzinne, czy odwiedziny teściowej. Nie zdarza się to często, raz na wiele długich miesięcy. Ale kiedyś było inaczej, bo codzienne golenie należało przez lata do obowiązków.

Po żyletkę sięgnąłem pierwszy raz mając kilkanaście lat, pewnie jak większość chłopaków. Pierwszą pianką był Wars lub Pollena. Dawno to było, dokładnie nie pamiętam. Zapach jednak rozpoznałbym dziś na pewno. Początkowo słuchałem dokładnych instrukcji ojca, czyli: ciepła woda, nigdy pod włos, płyn po goleniu wklepać, nie spieszyć się, nie mdleć przy zacięciu, na skaleczenia przykładać kawałek papieru toaletowego. To były czasy...

Potem wymiana opinii z rówieśnikami i udoskonalanie techniki, wreszcie dorosłość i zmiana ustroju pozwalająca na zakup lepszego sprzętu i kosmetyków. Jakoś sobie przez te kilkadziesiąt lat z goleniem radziłem, nawet mi to nieźle i szybko wychodziło. Guzik prawda.

Okazuje się, że wszystko, ale to wszystko robiłem źle. Poinformowała mnie o tym bardzo sympatyczna pani w sklepie.

- Jak to, nie używasz przed goleniem olejku zmiękczającego zarost?

- Używam pianki.

- Pianka to później, najpierw olejek.

No dobra, niech będzie olejek. Popatrzyłem na cenę. Fiu, fiuuu...

Potem prawdziwa pianka, czyli wyrabiana w odpowiednim tygielku za pomocą odpowiedniego pędzelka, z odpowiednich składników. Organicznych chyba. Nazwa mojej pianki w puszce pod ciśnieniem nawet pani przez usta przejść nie mogła, po jej usłyszeniu popatrzyła tylko na mnie zgorszona. O kosmicznej cenie składników do robienia pianki szybko zapomniałem widząc koszt zakupu tygielka z pędzelkiem. Owszem, ładnie, nawet bardzo ładnie zestaw wyglądał, ale jestem jednak zwolennikiem podwyższania wartości nieruchomości poprzez może remont kuchni, a nie zakup środków higienicznych.

- Nożyk czy brzytwa? - zapytała uprzejma pani.

- Nożyk raczej, przepraszam.

Musiałem przeprosić, bo brak umiejętności posługiwania się brzytwą też wywołał grymas niezadowolenia na twarzy ekspedientki. Pamiętam jak mój dziadek przed każdym goleniem ostrzył ją na pasku skórzanym. Już wtedy starałem się zachować bezpieczną odległość. Od brzytwy i paska...

Potem jeszcze była instrukcja odpowiedniego prowadzenia ostrza lub ostrzy, bo najnowsze badania dowodzą nieskuteczności starych metod. Jeszcze tylko płyn uspokajający dla skóry i na wykończenie odpowiedni krem. O pozostałe, widoczne na półkach buteleczki nie pytałem.

Z ciekawości podsumowałem wszystko, wyszło nieco ponad 200 dolarów. Taki niewielki zestaw na początek. Według uzyskanych instrukcji prawdziwe, profesjonalne golenie powinno zajmować nawet do pół godziny, czyli o 26 minut dłużej niż zajmuje mi obecnie.

Po wyjściu ze sklepu odetchnąłem głęboko i pomyślałem, że może któregoś dnia dam się skusić i spróbuję. Jednak nie dziś. Jestem przekonany, iż posiadanie takiego zestawu to wielka frajda dla faceta. Ich użytkownicy zapewniają, że nigdy golenie nie było tak dokładne i przyjemne. Wierzę, ale pozostanę na razie przy swych przedpotopowych metodach. Poszukującym prezentu dla swych mężczyzn paniom polecam jednak odwiedziny w tym miejscu, bo towar niezły, a i z obsługą łatwo się dogadają.

Tego samego dnia wieczorem zacząłem zastanawiać się, jakie inne, z pozoru proste i powtarzane od lat czynności, też wykonuję źle. Skorzystałem z internetu i dowiedziałem się, iż szyjka w butelce z piwem służy do jej trzymania. Nigdy, ale to nigdy nie chwytamy za szkło w miejscu, gdzie za ścianką znajduje się napój, gdyż w ten sposób szybciej podnosimy jego temperaturę. Dobra, już wiem, co jeszcze? Jabłko powinno być zjadane od góry do dołu, małymi kęsami, bez wbijania w nie zębów z boku. Dziwne, prawda? Robiąc pompki nie wypinamy tyłka do góry. Zapamiętam, choć w najbliższym czasie tak ciężkiego treningu nie przewiduję. Najlepsze jednak okazało się sznurowanie butów. Najnowsze badania wykazały, iż tradycyjne plątanie sznurówek w jakieś pętelki i zakładki grozi ich rozwiązaniem, a rozwiązanie grozi potknięciem, co z kolei może prowadzić do utraty zdrowia. Istnieje nowa, naukowa metoda, o której jednak nie będę wspominał, bo szkoda czasu.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor