27 października 2016

Udostępnij znajomym:

Zaczynamy oczywiście od uprzątnięcia naszej posesji. Nawet najmniejsze patyki muszą być usunięte, bo ktoś może się o nie potknąć. Większe liście, zwłaszcza te jesienne, też są niebezpieczne. Mogą być śliskie jeśli niedawno padał deszcz, a jeśli jest sucho, to musimy uważać na ich krawędzie. Drobnym piaskiem zasypujemy nierówności w chodniku prowadzącym do naszych drzwi. Przy większych ubytkach stosujemy żwir. Najlepiej w jasnym kolorze. Starannie oświetlamy całą posesję, a na wszelki wypadek również teren sięgający kilkadziesiąt metrów poza nią. Jeśli akurat padał deszcz, niektórzy osuszają kałuże. Też na wszelki wypadek. Gdy upewnimy się, że nasz dom i okolica są bezpieczne dla młodych i starszych halloweenowych przebierańców, możemy po raz pierwszy odetchnąć z ulgą. Prawdopodobieństwo pozwu sądowego z powodu niebezpiecznych warunków zażegnane. Takie czasy, podobno najlepszy sposób dorobienia sobie do pensji lub zaoszczędzenia na studia dziecka, to jakieś odszkodowanie. Co akurat w kraju, w którym na dwóch mieszkańców przypada jeden prawnik nie powinno nas dziwić.

Niestety, to nie wszystko. Musimy teraz upewnić się, że nasz wygląd nikogo nie przerazi i nie spowoduje wizyty stróżów prawa. Owszem, to Halloween, ale w ostatnich latach najbardziej przerażający dla niektórych jest biały mężczyzna w średnim wieku. Jeszcze nieogolony i w jakimś kolorowym podkoszulku…  Nie można jednak przesadzać. Jak włożymy garnitur i zaczeszemy włosy zgodnie z najnowszą modą, to też komuś może się to wydać podejrzane. Przypominamy sobie wszystkie filmy i seriale z ostatnich lat, po czym staramy się w najmniejszym stopniu nie przypominać głównego bohatera. Na wszelki wypadek. Potem i tak kto inny otwiera drzwi i wydaje cukierki, ale przynajmniej jesteśmy przygotowani.

Jeszcze chwila i będziemy mogli cieszyć się tradycyjnym Halloween, może nie takim jak organizowany przez druidów 2 tysiące lat temu, ale też ciekawym.

Ostatni element to oczywiście słodycze. Kupujemy ich kilka ton. Na wszelki wypadek. Najlepiej o różnych smakach, kolorach i konsystencji. Nie ma co eksperymentować. Im bardziej tradycyjne, tym lepsze. Wrzucamy od razu kilka kilogramów do kosza lub miski przy drzwiach i z radością czekamy na przebierańców. Na pewno przyjdą tłumy.

Po kilku godzinach jasne jest, że nie przyjdą. Zresztą nie przychodzą od lat. Od czasu do czasu pojawia się jakaś grupka, w której ochrona dorosłych liczebniejsza jest od młodych wampirów, duchów i szkieletów. 

W tym momencie zdajemy sobie sprawę, że właśnie zanika kolejna tradycja. Tym razem naprawdę możemy o to winić media. Staramy się jak możemy – my, media – wszystkich wystraszyć. A co… nie tylko polityką człowiek żyje… W tytule powstrzymałem się od użycia słowa media, by nie wprowadzić w błąd osób poszukujących politycznej pożywki. W końcu słowo “media” w okresie trwającej kampanii wyborczej to równie wybuchowe słowo jak broń nuklearna, ekonomia, podatki, czy niechciane zaloty. Wracając jednak do tematu…

… a więc już kilka tygodni wcześniej uprzejmie przypominamy, jak bardzo niebezpieczne są jesienne ulice, zwłaszcza dla dzieci polujących w ostatnią noc października na słodycze. Słabe oświetlenie, ruch kołowy, często jesienna mżawka. Zwracamy uwagę na fakt, że przestępców, perwertów, wariatów i świrów na świecie nie brakuje. Przytaczamy z poprzednich lat przypadki zatrucia cukierkami otrzymanymi od nieznajomych. Ach! Przecież 5 lat temu w batonach wydawanych przez jedną złośliwą jędzę z Pensylwanii były schowane żyletki! Albo były to gwoździe. Nie pamiętam. W każdym szanującym się portalu internetowym, papierowym magazynie, czy programie telewizyjnym pokazywane są sposoby na bezpieczny Halloween. Rozmowy z panami policjantami, władzami miasteczek, dyrekcjami szkół. Wszyscy apelują o rozwagę i bezpieczeństwo, bo świat wokół taki strasznie zły. Trudno więc dziwić się później rodzicom, że zwykle nie pozwalają swym pociechom na tradycyjne włóczenie się w kostiumach po okolicy. Jeśli pozwolą, to tylko w ciągu dnia, czyli o tej porze roku przed 5 po południu, gdy wszyscy mogący ewentualnie otworzyć drzwi stoją w korkach w drodze z pracy. Tak właśnie zanika fajna w sumie tradycja.

Ale ciągle kupujemy, na wszelki wypadek, słodycze. Bo ktoś jednak od czasu do czasu jeszcze się po nie pojawia. Niestety, zwykle sporo ich zostaje.

Przecież ich nie wyrzucimy!

Więc przez kolejnych kilka dni, tygodni, czasami nawet miesięcy powoli staramy się ich pozbyć w sposób niewywołujący początkowo wyrzutów sumienia. Zaczynamy od zjedzenia jednego. Potem dwóch. Następnie wychodząc z domu całą ich garść chowamy do kieszeni. Na wszelki wypadek, gdyby przyszła ochota na coś słodkiego. W krótkim czasie skład chemiczny i kaloryczny naszego organizmu wprawia w kompleksy cukierniczkę w kuchni. Wtedy właśnie zaczynamy mieć wyrzuty sumienia, zaczyna nam przybywać kilogramów. W pewnym momencie łapiemy się na tym, że dodatkowo sięgamy po obce cukierki, a czasami zaczynamy się nimi wymieniać. Za wszystko to, czyli niepotrzebne przygotowania, zbędne zakupy, własną słabość, dodatkowe kilogramy oczywiście winimy media. Gdyby nie rozsiewany przez nie terror przed Halloween, nigdy by do tego nie doszło. Przebierańcy by nas odwiedzali, pozbywalibyśmy się słodyczy zgodnie z tradycją i nie musielibyśmy ich później jeść!

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor