02 lipca 2018

Udostępnij znajomym:

Zacznijmy od tego, że sport to zdrowie. Warunkiem jest jednak jego uprawianie. Zdecydowana większość z nas warunku tego, niestety, nie spełnia. Chyba, że trwają właśnie jakieś międzynarodowe rozgrywki piłkarskie. Mistrzostwa znaczy.

Tym razem jest podobnie. Wraz z rozpoczęciem kolejnego Mundialu mężczyźni w różnym wieku przypomnieli sobie o piłkarskich strojach ukrytych głęboko w szafach, zakurzonych korkach i sflaczałych piłkach. Koszulki i spodenki zostały uprane, buty odkurzone, piłki napompowane. W ruch poszły telefony.

Przez pierwszych kilka dni trwało gorące umawianie się na "krótki meczyk". Oczywiście to pojęcie względne, bo dla jednych będzie to 5 minut, dla innych trzygodzinna bieganina po murawie. Przynam się, że też posiadam korki i telefon, a także znajomych lubiących czasem pokopać piłkę. Osobiście wolę ją oglądać w telewizji, ewentualnie z trybun na stadionie. Najlepiej zadaszonym.

Te moje korki pamiętają bardzo dawne czasy, gdy człowiek z własnej woli biegał, pływał, skakał i kopał. Mimo tego wciąż wyglądają na nowe. Nawet uczestnicząc od czasu do czasu w jakiejś kopaninie na parkowym boisku lub leśnej polanie, styczności z piłką wielkiej nie miały. Jak wspomniałem, dawno to było. Tak dawno, że wspomniane polany już zamieniły się w gęsty las, a w miejscu parków stanęły budynki apartamentowe.

No więc pewnego dnia, chyba w trzecim dniu trwających mistrzostw w piłce nożnej, niespodziewanie zadzwonił kolega z ciekawą propozycją. Mam natychmiast przebrać się i przyjechać w określone miejsce. Jak mam piłkę, to wziąć ze sobą. Piwo przywiezie kto inny. Zaśmiałem się na głos, ale chyba mówił poważnie. Grzecznie poinformowałem, że mam zwolnienie lekarskie i wysiłek mi szkodzi. Poza tym ma być strasznie gorąco, a do tego strój sportowy w wyniku nieużywania poważnie się zbiegł. Przynajmniej wydaje mi się, że z tego powodu spodenki nie chcą objąć pasa, a koszulka pęka pod naporem mięśni. Zwłaszcza na brzuchu.

Uparcie namawiał, przekonywał, użył nawet gróźb. Przekonał mnie zapewnieniem, że grać będziemy po 15 minut, tak dla przyjemności. No dobra, poddałem się w końcu. Dawno się z chłopakami w takich warunkach nie widziałem.

Już jadąc na miejsce poczułem się zmęczony samą myślą o czekającym mnie wysiłku. Zacząłem przypominać sobie wszystkie znane wymówki i tłumaczenia. Okazało się to kompletnie niepotrzebne.

Chłopaki, a właściwie jedna trzecia z umówionych na krótki meczyk, siedzieli lub leżeli w cieniu rozłożystego drzewa. Każdy ściskał w dłoni jakiś napój. Gapili się na sąsiednią polankę, gdzie swój mecz rozgrywały dzieciaki w wieku nieco ponad przedszkolnym. Co jakiś czas któryś komentował akcję lub zagranie. Dowiedziałem się na przykład, że z tego bramkarza po lewej to będzie kiedyś niezły zawodnik, a taki mały rudzielec powinien zająć się narciarstwem biegowym. Padało wiele fachowych określeń, porad i komentarzy. Dosiadłem się do towarzystwa, bo nic nie wskazywało, by choćby "najkrótszy meczyk w historii" miał się na zajmowanej przez nas polanie odbyć. Co akurat w ogóle mnie nie martwiło...

Nie mieliśmy też większych wyrzutów sumienia, o nie. Pod innym drzewem, na rozkładanych krzesełkach i również z napojami w dłoniach zebrała się spora grupa rodziców, którzy z daleka dopingowali swoje pociechy w różnych językach. Każdy, podobnie jak my, ściskał w dłoniach telefon, w którym sprawdzane były wyniki bieżących meczów i czynione komentarze na ten temat. Zanim się rozstaliśmy po tym wyczerpującym treningu, każdy kopnął raz piłkę, niektórzy próbowali popisać się jej żonglowaniem. Z różnym skutkiem. By nie myśleć o własnych słabościach, postępującym braku kondycji i lenistwie po prostu, zaczęliśmy wymieniać uwagi na temat strasznego gorąca, braku czasu i ogólnego zmęczenia.

Zaledwie kilka dni później podjęta była jeszcze jedna próba spotkania się na boisku, ale tym razem nikt już się nie dał nabrać. Spodenki, koszulki, buty i piłki powędrowały do szaf, będą tam pewnie leżały do następnego Mundialu. Najlepszym rozwiązaniem po raz kolejny okazało się uczestniczenie w rozgrywkach piłkarskich z własnej kanapy, ewentualnie barowego stołka, z którego każde potknięcie, upadek, czy zbyt wolny bieg łatwiej jest krytykować.

Tu się zatrzymam i z wielkim szacunkiem pozdrowię tę sportową mniejszość, która jednak plan umówionego spotkania realizuje. Widuję ich czasem w różnych miejscach, gdy nie zważając na pogodę, zdrowie i opinię innych, gotowi do walki stają na własnych połowach boiska. Wyróżniają się zniszczonymi butami i niedbałym naciągnięciem skarpet. Koszulki też mają luźniejsze. Niestety, ich piłki są mocno skopane, porysowane i brudne. Nie to co nasze, świecące kolorami i zawsze widocznym logo producenta.

No dobra, wracam na kanapę oglądać mecze. Za chwilę wpadną umówieni koledzy. Trzeba zamówić pizzę i coś do picia. Nadmiar kalorii nie jest przecież szkodliwy przy sportowym trybie życia.

Miłego weekendu

Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor