04 sierpnia 2021

Udostępnij znajomym:

Trawestując Gombrowicza, stajemy przed pytaniem o specyfikę, a raczej wyjątkowość, reportaży pisanych przez autorów z krajów Ameryki Łacińskiej. Dlaczego ich teksty świetne są, a jeśli tak, to jak? Na czym ta „świetność” polega?

Jak pisze Beata Szady we wstępie do antologii reportażu iberoamerykańskiego „Dziobak literatury”, która opracowała i redagowała:

„Latynosi uważają, że dziennikarstwo może sobie pozwolić na banał, lecz postrzegają to nie jako ograniczenie, zawężenie ujęcia tematu, ale jako prawo: prawo do opowiadania historii lżejszych, którym jednak daleko do tych tabloidowych i których lekkość – paradoksalnie – niesie za sobą ciężar unikalności, a jednocześnie siłę i moc uniwersalizmu. Opowiadać o banale w niebanalny sposób – oto wyzwanie dla reportażu latynoamerykańskiego. Dostrzegać niezwykłość w tym, co zwykłe – oto jego cel. Tamtejsi reporterzy posiedli tę wyjątkową umiejętność. Do tego dorzucają odrobinę dystansu do siebie i świata, a także szczyptę poczucia humoru. I tak powstaje page-turner – tekst, od którego czytelnik nie może się oderwać.” (s. 8)

Banał przetransponowany w nie-banał to oczywiście bardzo udana i pociągająca metafora, ale wydaje się, że niekoniecznie jest ona trafnie aplikowana na materiał reportażu latynoskiego, jako jego cecha wyjątkowa i jedynie jemu przynależna. W istocie przynależy reportażowi w ogóle, o czym pisze pośrednio w posłowiu do „Dziobaka literatury” Mariusz Szczygieł:

„Wszyscy pewnie słyszeliśmy teorię, że każdy z nas ma gdzieś w świecie swojego sobowtóra. Nie wiem, czy to prawda. Jednak prawdą jest, że swojego sobowtóra ma polska szkoła reportażu. […] Na początku XXI wieku Ryszard Kapuściński zaczął nam donosić, że na jego warsztaty pisania w Ameryce Łacińskiej zgłasza się za każdym razem ponad setka młodych dziennikarzy i pisarzy. […] Reporterzy latynoamerykańscy tematy mają takie jak my:

- nieoczywiste (spowiedź osobistego dentysty pisarza)

- ważne (okrutna śmierć w busie, jako efekt walki potężnych gangów)

- niebłahe (wioska zarabiająca na opowieściach o śmierci Che Guevary)

- błahe pozornie (błazen, który bierze udział w pogrzebach)

Pierwsze zdania bywają u nich, jak w wielu naszych tekstach, albo petardą, albo przynajmniej zaskoczeniem: Hitler mieszka w Urugwaju. Bohaterowie są jak nasi.’ (s.297-301)

Skoro zatem niekoniecznie „niebanalny banał” jest tym czymś - to co jest tą niezwykłością, która sprawia, że reportaż latynoski, czy raczej „portret czasu (retrato del tiempo)” (s.12) wyrzuca nas w wyjątkowość widzenia rzeczy jasno, w zachwyceniu?

Może fenomen bycia świadkiem w oddaleniu, o czym pisze również Mariusz Szczygieł we wspomnianym posłowiu, przytaczając słowa Joanny Gierak-Onoszko, autorki 27 śmierci Toby’ego Obeda”, według której rola reporterki polega na cierpliwym staniu z boku: uważam, że reporter byłby pyszny, dumny i bardzo egocentryczny, gdyby stawiał się w roli przewodnika i objaśniacza świata. (s. 297/298) Ale skoro mówi to polska reporterka, to element zdystansowanej perspektywy nie może przynależeć jedynie Latynosom. Co zatem?

Wydaje się, że tym, czego szukamy jest latynoska unikalność pewnych powszechnie znanych kategorii i cech życia społecznego. Te powszechne cechy to przemoc, korupcja, junty woskowe, zamachy stanu, kartele narkotykowe, wpływy polityczne kleru, dyktatorzy, miejskie gangi, bieda, nierówności społeczne i wiele innych, znanych i istniejących, oczywiście w różnych konstelacjach, praktycznie w każdym kraju świata, patologii – ale ta patologiczna powszechność ma swą latynoamerykańską unikalność, przez intensywną niemożność wyrwania się, pokonania, wyjścia poza zaklęty krąg wiecznego zmagania się z nią. Jeśli prześledzimy reportaże ze zbioru Dziobak literatury, to uderzające jest owo świadome czy może podświadome uładzenie się, czy może raczej swoista akceptacja owych patologii życia społecznego, co w opisanych reportażowo sytuacjach przekłada się między innymi na kompletny brak zaufania do instytucji rządowych, biurokracji, policji czy wojska. Świat latynoski, to świat ludzi pełnych właściwości, które skupiają swój sens w umiejętności życia w nieznośnej ciężkości bytu.

Niewielki wybór tekstów skupiony w Dziobaku literatury, zaledwie jedenaście reportaży, kapitalnie ową nieznośną ciężkość bytu uzmysławia:

„Pierwsze skojarzenia z uprawianiem dziennikarstwa w krajach Ameryki Łacińskiej? Prawdopodobnie: dyktatury, cenzura, prześladowania osób chcących rzetelnie opisywać rzeczywistość... W książce „Unwanted Witnesses: Journalists and Conflict in Contemporary Latin America” („Niechciani świadkowie: dziennikarze i konflikt we współczesnej Ameryce Łacińskiej”) autorka Gabriela Polit Dueñas’s poświęca trzy strony na wymienienie nazwisk wszystkich latynoamerykańskich dziennikarzy, którzy zmarli między 1992 a 2018 rokiem, pełniąc swoje obowiązki w kraju. To im dedykuje swoją publikację, ale to nie im poświęcony jest „Dziobak literatury” ani nie temu, by podkreślić lokalne napięcia polityczne oraz trudy pracy publicystów. Wbrew skojarzeniom z biednymi, niebezpiecznymi państwami, gdzie na ulicach czają się głód oraz śmierć, większość zebranych tekstów otacza raczej humorystyczna aura, zgodna być może z usposobieniem mieszkańców tej części świata. Często będzie lekko i dowcipnie, cały czas – intrygująco.” (za: Dlaczego Peruwiańczycy nie piją Coca-Coli? „Dziobak. Reportaże latynoamerykańskie”, w: Empik pasje)

Wróćmy jeszcze na chwilę do tytułowego pytania: dlaczego reportaże iberoamerykańskie świetne są i dlaczego autorzy latynoscy mają tę niezwykłą moc, która wprawia nas nie tylko w bojaźń i drżenie, ale też przyprawia nam gębę zazdrości o umiejętność zabawy w grę w klasy?

Mówi o tym po części Andres Barba, hiszpański pisarz, w wywiadzie Koniec z cieniem Cervantesa:

”Dziś pisarki i pisarze z Ameryki Południowej całkowicie wybili się na niepodległość, często ich książki docierają do USA czy Francji szybciej niż do Hiszpanii. I nie dziwi mnie, że stają się sensacją, odkryciem. Czas spędzony w Argentynie, a przyjechałem tu po raz pierwszy dziesięć lat temu, pozwala mi stwierdzić, że najlepsza literatura hiszpańskojęzyczna powstaje obecnie w Ameryce Łacińskiej.

Dlaczego?

Tutejsi autorzy niczego się nie obawiają, są całkowicie wolni. Wielokrotnie słyszałem od nich, że Europa przypomina... starą krowę, która już nie daje mleka. Nie ma więc sensu się na niej wzorować.

Pisarze z tej części świata stawiają dziś na eksperyment, nie chcą czuć się związani z jakąkolwiek tradycją. Łączą gatunki i style, bawią się językiem i formą.

[…]

W Ameryce Południowej pisarze starają się dziś opisywać świat, konkretne zdarzenia – prawdziwe lub zmyślone – w taki sposób, jak gdyby nikt nigdy tego przed nimi nie zrobił. To tak, jakbyśmy chcieli teraz wyjaśnić czytelnikom, jak usmażyć jajko, wiedząc, że nie mają oni pojęcia, czym ono jest, a także do czego służy patelnia i co to takiego masło. Co ważne, tutejsi autorzy zdają się w ogóle nie być przywiązani do tradycji realizmu magicznego. Postanowili odwrócić się plecami do Márqueza czy Vargasa Llosy. I, szczerze, czyż to nie wspaniałe? To tak, jakby nagle pisarze w Europie uwolnili się od całego dziedzictwa Cervantesa, Manna czy Prousta. Jest w tym coś niesamowicie bezczelnego i pociągającego zarazem. Jakiś rodzaj ojcobójstwa.” (za: Książki, Magazyn do Czytania, czerwiec 2021, s.124/125)

Paradoksalne i na swój sposób absurdalne doznanie literackiej wolności w zagmatwaniu społecznej i politycznej „nie-wolności” sprawiło, że możliwość zniewolenia umysłu jest rzadkością (a jeśli już jest, to na zasadzie cyrku odmieńców) w świecie latynoskiego reportażu.

Kontynuacja za tydzień.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty za:

Dziobak literatury – reportaże latynoamerykańskie, red. B. Szady, wyd. Dowody na istnienie, 2021, s.306.

Zbyszek Kruczalak 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor