Jak to jest zostać ukąszonym przez jadowitego węża? „To jak użądlenie pszczoły pomnożone tysiąc razy” — mówi Tim Friede. I wie, co mówi. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat pozwolił się ukąsić przez ponad dwieście różnych jadowitych węży: czarne mamby, tajpany, kobry, kraty i wiele innych. Jak sam mówi, to jego „znak rozpoznawczy”.
Ugryzienia wielokrotnie kończyły się pobytem na oddziale intensywnej terapii, zapadnięciem w śpiączkę i innymi dramatycznymi konsekwencjami. Mimo to Friede z upływem czasu zdołał wykształcić odporność na wiele rodzajów jadu.
To sprawiło, iż zaczął się zastanawiać: czy jego osobiste eksperymenty mogłyby przysłużyć się innym? Jeśli jego organizm potrafi przetrwać działanie tak wielu toksyn, czy naukowcy mogliby wykorzystać jego odporność, by pomóc również innym?
Śmiercionośne zagrożenie
Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), każdego roku od jednego do trzech milionów ludzi zostaje ukąszonych przez jadowite węże. Z tej liczby dziesiątki tysięcy osób umiera, a tysiące innych doznają trwałych uszkodzeń ciała.
Najskuteczniejszą metodą leczenia ukąszeń przez jadowite węże pozostają wysokiej jakości surowice przeciwjadowe. Obecnie produkowane są one zazwyczaj z wykorzystaniem zwierząt gospodarskich, głównie koni, którym wstrzykuje się małe dawki jadu. Organizm zwierzęcia produkuje przeciwciała, które następnie są izolowane i stosowane w leczeniu ludzi.
Uniwersalna surowica z krwi „żywego laboratorium”?
Naukowcy, którzy analizowali krew Friede, mają nadzieję stworzyć coś znacznie bardziej uniwersalnego. Zamiast opracowywać osobne surowice dla każdego gatunku węża, chcą wykorzystać przeciwciała obecne w jego organizmie do opracowania terapii, która działałaby w przypadku wielu różnych jadowitych ukąszeń.
Taki „uniwersalny antyjad” mógłby zrewolucjonizować leczenie ukąszeń w regionach świata, gdzie dostęp do specjalistycznych surowic jest ograniczony. W wielu krajach, zwłaszcza w Afryce i Azji Południowej, brak odpowiednich leków sprawia, że nawet niewielkie ukąszenie może skończyć się śmiercią lub kalectwem.
Choć historia Tima Friede'a może wydawać się szalona, jego poświęcenie może mieć głęboki sens. Jeśli badania zakończą się sukcesem, jego krew – zahartowana przez lata niebezpiecznych prób – może stać się podstawą do stworzenia leku, który uratuje tysiące istnień ludzkich na całym świecie.