POLKI WRACAJĄ Z TEKSASU Z BRĄZOWYM MEDALEM
W MECZU 0 3. MIEJSCE W LIDZE NARODÓW POLSKA – USA 3:2 (25:15,16:25,25:19,18:15,17:15)
POLSKA: MAGDALENA STYSIAK (23 PUNKTY), MARTYNA ŁUKASIK (14), AGNIESZKA KORNELUK (13), MAGDALENA JURCZYK (10), MONIKA GAŁKOWSKA (3), KATARZYNA WENERSKA (3), MONIKA FEDUSIO (1), JULIA NOWICKA, MARTYNA CZYRNIAŃSKA, MARIA STENZEL (LIBERO)
W KADRZE BYŁY PONADTO: ALEKSANDRA SZCZYGŁOWSKA, JOANNA PACAK I DOMINIKA PIERZCHAŁA
Nie był to na pewno łatwy mecz dla Biało-Czerwonych. Obie drużyny po przegranych meczach półfinałowych (Amerykanki z Turczynkami, Polki - z Chinkami), miały ochotę stanąć na podium i walka o to trwała przez pięć setów. W końcówce piątego seta to Polki wykazały się większą odpornością mimo tego, że Amerykanki miały dwie piłki meczowe. Bardzo się obawialiśmy o wynik tego tie-breaka, czy nie powtórzy się sytuacja sprzed roku, gdy Polki były o krok od sprawienia największej sensacji na mistrzostwach świata. Prowadziły wówczas z Serbkami, ale niestety słabsza końcówka doprowadziła do tego, że to Serbki cieszyły się ze zwycięstwa 3:2.
Tym razem nasze zawodniczki prowadziły w pewnym momencie w decydującym secie nawet czterema punktami. Ale Amerykanki, tak samo jak Serbki w ubiegłym roku, dogoniły Polki, a nawet miały dwie piłki meczowe. Na szczęście jednak żadnej z nich nie wykorzystały. Natomiast nasze siatkarki po wspaniałych atakach najlepszej na boisku Magdaleny Stysiak i bloku Olivii Różański ostatecznie wygrały piątą partię 17:15 i cały mecz 3:2.
Drużyna prowadzona przez Stefano Lavariniego nawiązuje do słynnej drużyny „złotek”, prowadzonych przez Andrzeja Niemczyka, która zdobywała złote medale mistrzostw Europy. Dwadzieścia lat temu (2003) Polki wygrały z Turczynkami w Turcji, a dwa lata później uporały się w finale z Włoszkami w Chorwacji. Dodatkowo cztery razy plasowały się na drugim, a pięć razy na trzecim miejscu.
Te niewątpliwe sukcesy odnoszone w Europie, niestety nigdy nie przekładały się na turnieje światowe. Niezależnie od rangi, czy były to Mistrzostwa Świata, czy Igrzyska Olimpijskie czy inne turnieje Grand Prix, nasza reprezentacja nie była w stanie włączyć się do gry o czołowe lokaty.
Ostatnim takim sukcesem był brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich w 1968 roku w Meksyku. Ten długi czas oczekiwania dobiegł końca na Finałowym Turnieju Ligi Narodów w USA, gdzie Polki zdobyły trzecie miejsce i mogliśmy po 55 latach znowu się cieszyć z brązowego medalu na turnieju światowym.
Oprócz medalu dla drużyny, nasze siatkarki zostały nagrodzone również wyróżnieniami indywidualnymi. W rankingach Ligi Narodów Magdalena Stysiak została z dorobkiem 298 punktów najskuteczniejszą zawodniczką rozgrywek, natomiast Agnieszka Korneluk z 48 punktami wygrała klasyfikację blokujących.
W zestawieniu najlepiej broniących Maria Stenzel była druga, tuż za Bułgarką Paszkulewą. W klasyfikacji rozgrywających nasza Katarzyna Wenerska była piąta, wygrała Chinka Diao Linyu. Wśród przyjmujących nasze zawodniczki były również wysoko – Martyna Łukasik trzecia, a Maria Stenzel czwarta. Najlepszą na tej pozycji była Chinka Wang Yunlu.
Ligę Narodów w tym roku wygrała Turcja, która w finale pokonała Chiny.
Wschodzącą gwiazdą światowej siatkówki była na tym turnieju Magdalena Stysiak. To, że siła polskiego ataku głównie opiera się na grze urodzonej w 2000 roku w Turowie 22-latki, wiadomo już od dawna.
Siatkarkę na pewno wyróżnia imponujący wzrost: 203 cm i ogromny talent. W polskiej ekstraklasie zadebiutowała już jako szesnastolatka. Od tego czasu tą niezwykle uzdolnioną dziewczyną interesują się znane kluby zagraniczne. W chwili obecnej Magda występuje w stołecznym klubie Fenerbace Stambuł. Do Turcji przeniosła się ze słonecznej Italii, gdzie występowała w Vero Volley Monza.
Prywatnie młoda zawodniczka gra w tenisa oraz podnosi swoje umiejętności w… bilardzie. Najchętniej w swojej diecie - według „Dziennika Toruńskiego” - widzi owoce morza. Oprócz talentu sportowego, zawodniczka może się pochwalić również zdolnościami językowymi. Poza polskim siatkarka włada również angielskim, włoskim oraz serbskim.
WIMBLEDON 2023: CZESZKA MARKETA VANDROUSOVA ORAZ HISZPAN CARLOS ALCARAZ TRIUMFUJĄ NA KORTACH TRAWIASTYCH W LONDYNIE
FINAŁ SINGLA KOBIET MARKETA VANDROUSOVA – ONS JABEUR 2:0 (6:4, 6:4)
Finał w grze singlowej pań przyniósł dosyć nieoczekiwany wynik, ale nie była to na pewno sensacja. Faworyzowana, grająca nieszablonowo i zmiatająca kolejne rywalki z kortu Tunezyjka Ons Jabeur była wielkim faworytem. W trudnej drodze do londyńskiego finału Afrykanka szła w tym turnieju od zwycięstwa do zwycięstwa, zostawiając na pokonanym polu triumfatorki wielu imprez wielkoszlemowych. W pierwszej rundzie o mocy Tunezyjki przekonała się Magda Fręch, która mimo ambitnej postawy uległa jej w dwóch setach.
Los Polki w następnej rundzie podzieliła Chinka Bai, która podobnie jak nasza zawodniczka przegrała w dwóch setach 2:0. Pierwszą poważniejszą przeszkodą była zwyciężczyni US Open z 2019 roku, kanadyjska tenisistka Bianca Andreescu. Kanadyjce nawet udało się wygrać pierwszego seta 6:3, ale już w dwóch pozostałych dominacja Tunezyjki była wyraźna i po niecałych dwóch godzinach rywalizacji wygrała mecz 2:1.
W czwartej rundzie Jabeur spotkała się z dwukrotną triumfatorką Wimbledonu z lat 2011 oraz 2014, Czeszką Petrą Kvitovą. Mecz ten wyraźnie pokazał, że utytułowana Czeszka ma najlepsze tenisowe lata już chyba za sobą, bo Tunezyjka pokonała ją pewnie i szybko 2:0 w setach 6:3 i 6:0.
Prawdziwe wyzwanie czekało na Ons Jabeur w ćwierćfinale, gdzie zmierzyła się z broniącą tytułu z ubiegłego roku – Kazaszką Eleną Rybakiną. Rozstawiona z trójką Rybakina wprawdzie wygrała pierwszego seta po tie-breaku 7:6, ale w secie drugim Jabeur odwróciła losy rywalizacji i wygrała 6:4. Set trzeci to już całkowita kontrola Tunezyjki nad przebiegiem wydarzeń na korcie i pewne przypieczętowanie zwycięstwa 6:1 w secie i 2:1 w meczu. Był to słodki rewanż za ubiegłoroczny finał, w którym to Rybakina pokonała właśnie Jabeur.
Mecz półfinałowy z niedawną zwyciężczynią Australian Open i rozstawioną z dwójką Aryną Sabalenką rozpoczął się dla Afrykanki podobnie jak spotkanie z Rybakiną: od przegrania pierwszego seta po tie-breaku 7:6. Ale w następnych dwóch, to Jabeur miała więcej argumentów i zwyciężyła 6:3 i 6:4.
Ons Jabeur po wygraniu tych wszystkich meczów w naprawdę dobrym stylu, pokazując inteligentny i nieszablonowy tenis, nie wywiozła jednak z Anglii głównego trofeum. W finale tegorocznego Wimbledonu musiała uznać wyższość Czeszki Markety Vondrusovej, która pokonała ją w dwóch setach 6:4 i 6:4. Po ostatniej piłce 28-latka pokazała naprawdę dużą klasę gratulując Czeszce sukcesu przy siatce. Z kolei podczas przemówienia po meczu emocje jednak wzięły górę i tenisistka zalała się łzami.
Oto co powiedziała wzruszona Jabeur: „Jest mi naprawdę trudno. To najbardziej bolesna porażka w mojej karierze. Na początku chcę oczywiście pogratulować Markecie i jej teamowi, ponieważ rozegrała niesamowity turniej. Jesteś niezwykłą tenisistką i jestem szczęśliwa z twojego powodu. Dla mnie to będzie trudny dzień, ale nie poddam się i wrócę silniejsza”.
Bardzo emocjonalnie do porażki Tunezyjki w finale podszedł jej mąż i trener Karim Kamoun. W mediach społecznościowych wrócił do przegranego przez żonę meczu i zdradził, co czuł: „To było bolesne. To było naprawdę trudne. To sprawiło, że płakałem jak dziecko. Można okazywać emocje. Emocje to przecież paliwo, które sprawi, że będziesz silniejsza, mądrzejsza i jestem pewien, że jesteśmy na dobrej drodze. Wszystko, co dobre w końcu nadejdzie, musisz w to wierzyć i ciężko pracować. Jestem z Ciebie niesamowicie dumny, Ons…” - wyznał Karim.
FINAŁ SINGLA MĘŻCZYZN CARLOS ALCARAZ – NOVAK DJOKOVIC 3:2 (1:6, 7:6, 6:1, 3:6, 6:4)
Finałowa gra mężczyzn na centralnym korcie Wimbledonu była pasjonującym widowiskiem, które zakończyło się ostatecznie zwycięstwem 20-latka z Hiszpanii.
Trwające prawie pięć godzin spotkanie było nasycone nieprawdopodobnymi emocjami i wieloma zwrotami akcji. Gdy wydawało się po pierwszym, łatwo wygranym przez Djokocica secie, że Serb zmierza po kolejny wielkoszlemowy tytuł, Alcaraz pokazał niesamowitą wolę walki popartą ogromnym talentem i wyrwał drugiego seta po tie-breaku. W trzeciej partii tylko potwierdził, że nie przez przypadek jest światowym numerem 1 i rozbił Serba 6:1. W secie czwartym Djokovic jeszcze raz się podniósł, tak jakby chciał udowodnić młodszemu o 16 lat Hiszpanowi, że to nie jest jeszcze najlepszy moment „na zmianę warty”.
O wszystkim zadecydował więc set piąty. Młody Hiszpan znalazł receptę na przełamanie Serba i ostatecznie wygrał seta 6:4 i cały pojedynek 3:2.
Po ostatniej piłce Djoković pokazał klasę godną wielkiego mistrza i pogratulował serdecznie rywalowi w ciepłych słowach. „Pogratulował mi i powiedział, że na to zasłużyłem. Wtedy byłem w szoku” - zdradził później Hiszpan.
Zresztą szok chyba trochę towarzyszył też Alcarazowi w pomeczowych wypowiedziach przy rozdawaniu nagród. Szczególnie niezręcznie to wyszło, gdy Alcaraz zaczął komentować wiek Djokovicia, ale Serb przyjął to nadzwyczaj spokojnie z uśmiechem na ustach.
Dla Hiszpana było to już drugie wielkoszlemowe zwycięstwo w jeszcze dosyć krótkiej karierze. Wcześniej wygrał zeszłoroczne US Open pokonując w finale Norwega Caspera Ruuda.
Zwycięstwo Alcaraza nad Djokovicem było pewnego rodzaju rewanżem za porażkę, jaką poniósł z Serbem w półfinale French Open. Na kortach Rolanda Garrosa Hiszpan odniósł uraz, po którym jego rola w meczu ograniczyła się praktycznie tylko do statystowania utytułowanemu rywalowi. Czy finał Wimbledonu był już symbolem zmiany warty w światowym tenisie?
Sam Alcaraz do takich prognoz podchodzi jednak z dużą pokorą. W wywiadzie udzielonemu „Tenis Chanel” oddał spory szacunek Djokovicovi. Przyznał, że pojedyncze wygrane nad nim nie mogą sprawić, że momentalnie poczuje się od niego lepszy: „Nadal uważam Novaka za najlepszego. Muszę go pokonać więcej niż raz czy dwa. Prawdopodobnie dla innych graczy to ja jestem najlepszy. Jestem teraz celem dla wszystkich. Ale mam Novaka na oku. Naprawdę chcę więcej grać przeciwko niemu”.
WIMBLEDON 2023: CIEKAWOSTKI SPOZA KORTÓW
Wielkoszlemowy turniej w Londynie co roku przyciąga na trybuny tłumy znanych osób. Nie inaczej było w tym roku:
- - w loży królewskiej zasiedli m.in. księżna Kate i książę William. W tym roku zabrali ze sobą dzieci: dziewięcioletniego księcia George’a i ośmioletnią księżniczkę Charlotte
- - dziennikarze zauważyli na trybunach również „Jamesa Bonda”, czyli Daniela Craiga, który przybył z żoną
- - dostrzeżono też Nicka Jonasa z Jonas Brothers oraz aktora Toma Hiddlestona
- - pojawiła się w finale znana piosenkarka Ariana Grande. Bystre oczy fotoreporterów uchwyciły, że jest ona bez obrączki. Okazało się, że rozwodzi się z mężem Daltonem Gomezem. Ich związek przetrwał tylko dwa lata. Gwiazda siedziała obok znanych Andrew Garfielda, Toma Hiddlestona i Jonathana Balleya
- - największą furorę zrobił jednak 59-letni Brad Pitt. Media społecznościowe zalała fala komentarzy na temat gwiazdora Hollywood. Niektórym było trudno uwierzyć w wiek aktora. Gwiazdor przykuł również uwagę naszej tenisistki Magdy Linette. 31-latka rozbawiła swoim wpisem wielu fanów na Twitterze: „Kiedy myślałam, że Wimbledon nie może wyglądać lepiej, pojawił się Brad”
Tenisowe zwycięstwo Hiszpana dla niektórych polityków z jego kraju to było jeszcze za mało i niektórzy postanowili dowalić Serbowi coś ekstra. Jednym z nich był Pablo Echenique z lewicowej partii Podemos. Na swoim twitterowym profilu zszokował opinię publiczną wpisem: „Zwycięstwo Alcaraza robi wielkie wrażenie. Tym bardziej, że pokonał ultraprawicowca, putinistę, przyjaciela serbskich ludobójców, płaskoziemcę i antyszczepionkowca. To sprawia, że ten cud jest jeszcze cudowniejszy”. Ten wpis polubiło ponad 8,3 tys. internautów, a sam post został wyświetlony blisko 6 milionów razy.
Głosów oburzenia było jednak więcej, a wiele pochodziło z samego środowiska tenisowego. Na tweet Echenique ostro odpowiedział Frank Cuesta. Ten urodzony w Leon znany prezenter telewizyjny, weterynarz, poszukiwacz przygód, ale również trener tenisa stanął w obronie Djokovica. Cuesta pisze: „Te pie……e kreatury nie zrobiły nic poza skłóceniem społeczeństwa. Zniszczyli współżycie, na które pracowali nasi dziadkowie, a teraz ten strach na wróble wpuszcza takie brudne słowa w świat sportu. Co to za obrzydliwi ludzie” - grzmiał były trener, który zebrał ponad 41 tysięcy polubień. To pięciokrotnie więcej niż hejterski wpis lewackiego polityka. Komentarz zbyteczny.
Sport i polityka to nie jest najlepsze połączenie. „Sport ma moc zmieniania świata. Ma moc inspirującą, rzadką moc jednoczenia ludzi… W obalaniu barier rasowych jest potężniejszy niż rządy” – John Carlin.
Andy Warta