„Za granicą od czasów wyborów prezydenckich zdecydowanie wygrywa opozycja. Rafał Trzaskowski miażdżył prezydenta Andrzeja Dudę. W związku z tym PiS wymyślił wytrych, który w razie czego pozwoli na uniknięcie doliczenia głosów z zagranicy, a tym samym będzie wykrzywiał wynik wyborczy” – powiedział poseł Borys Budka z Koalicji Obywatelskiej. Chodzi o kontrowersje związane z nowelizacją kodeksu wyborczego, a ta wprowadziła spore zmiany w głosowaniu poza granicami kraju. Nie chodzi o sam proces wyborczy, a o czas dostarczenia wyników do centralnej komisji w Warszawie.
Czasu może zabraknąć
Komisje krajowe mogą liczyć głosy dwa miesiące, a w przypadku komisji zagranicznych wprowadzono termin 24 godzin. Nigdy nie było problemu, natomiast teraz ten problem może powstać i powinno się go załagodzić - mówił w TVN24 Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Polski Rzecznik Praw Obywatelski apeluje, aby czas na liczenie głosów komisjom zagranicznym wydłużyć do 48 godzin. Marcin Więcek w kwietniowym komunikacie sygnalizował, że artykuł 230 § 2 Kodeksu wyborczego "narusza istotę prawa wyborczego".
§ 2. Jeżeli właściwa okręgowa komisja wyborcza nie uzyska wyników głosowania w obwodach głosowania za granicą albo na polskich statkach morskich w ciągu 24 godzin od zakończenia głosowania, o którym mowa w art. 39 § 6, głosowanie w tych obwodach uważa się za niebyłe. Fakt ten odnotowuje się w protokole wyników głosowania w okręgu wyborczym, z wymienieniem obwodów głosowania oraz ewentualnych przyczyn nieuzyskania z tych obwodów wyników głosowania.
O co dokładnie chodzi?
Przepis mówiący o liczeniu głosów w 24 godziny nie jest nowy, bo funkcjonuje od 2001 roku. Komisje się w tym dobowym czasie wyrabiały, ale w tym roku rząd znowelizował tzw. przepisy towarzyszące, które sytuację komplikują. Chodzi o zakaz dzielenia się komisji obwodowej na podgrupy i drugi przepis, który nakazuje przewodniczącemu komisji albo osobie przez niego upoważnionej wzięcie każdej karty do ręki i pokazanie członkom komisji, by każdy z nich mógł kartę obejrzeć i stwierdzić jej prawdziwość/autentyczność. To z kolei krok w kierunku transparentności procesu, ale z drugiej strony znacznie wydłużający czas liczenia głosów.
Rząd jest świadomy możliwych komplikacji
„Takie są wymogi obecnego kodeksu wyborczego. To jest odpowiedzialność służb konsularnych, żeby tak przygotować komisje, żeby te głosy zostały policzone. Jestem dobrej myśli" – powiedział Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości. Jednym z pomysłów na poradzenie sobie z problemem, który podnosi opozycja, jest zwiększenie liczby komisji wyborczych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapowiedziało zwiększenie liczby obwodowych komisji wyborczych za granicą w stosunku do liczby obwodów w wyborach w 2019 r – taka deklaracja padła po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich. Liczba komisji poza granicami Polski ma wzrosnąć do 400, a w 2019 roku było ich 320. Nie wiadomo natomiast, gdzie będzie ich więcej. O oszacowanie potrzeb zwrócono się do 35 wybranych placówek, które w 2019 r. obsłużyły największą liczbę uprawnionych do głosowania (w tym: w Wielkiej Brytanii, USA, Kanadzie, w Niemczech, Belgii, Holandii, Norwegii, Francji).
Jak faktycznie głosuje Polonia?
Dane, które przytoczył Borys Budka, są prawdziwe, natomiast w Stanach Zjednoczonych głosy rozkładają się odwrotnie. W 2019 roku kandydaci Prawa i Sprawiedliwości do Senatu uzyskali w USA 16 940 głosów (58,5 proc.) z 29 195 oddanych, a na listę PiS do Sejmu zagłosowało 15 569 osób spośród 29 517 co stanowi 52,7 proc. oddanych głosów – dane przekazało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W okręgu Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku zwycięstwo także odniósł PiS. Na 12 230 oddanych głosów ugrupowanie uzyskało 6 625 czyli 54,25 proc. podczas gdy Koalicja Obywatelska 37 proc., a Obywatele RP 8,8 proc. W okręgu Chicago uczestniczyło w wyborach 11 725 osób, z czego na PIS oddało głosy 69 proc., na Koalicję 16,6 proc., na Konfederację 8,1 proc., SLD 4,3 proc., PSL 1,9 proc.
fk