21 sierpnia 2020

Udostępnij znajomym:

Jeszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić, że poczta stanie się obiektem walki politycznej. Jednak im bliżej listopada, tym przeżywa ona coraz więcej problemów, które już nie tylko zakłócają regularne dostawy przesyłek, ale mogą zakłócić przebieg wyborów.

United States Postal Service (USPS), czyli Poczta Stanów Zjednoczonych ma ostatnio spore zaległości w dostarczaniu listów i paczek. Do tego stopnia, że poczmistrz z północnej części stanu NY poinformował niedawno, iż po raz pierwszy Express Priority Mail nie dociera na czas. W innych częściach kraju nie jest lepiej.

Pomimo gwałtownego wzrostu liczby dostarczanych przesyłek podczas pandemii, pracownicy poczty nie są już w stanie pracować w nadgodzinach, po drogach jeździ mniej samochodów pocztowych, a w wielu miejscach likwidowane są maszyny sortujące.

To nie jest jednorazowy problem w wybranych punktach, to poważne zakłócenie działania systemu na terenie całego kraju. Do tego w roku, gdy dostarczanie wypełnionych kart do głosowania miało pełnić ważną rolę w procesie wyborczym.

Wiele osób twierdzi, że to wynik walki politycznej. Inni, iż jest to efekt wieloletnich zaniedbań i obecnych prób naprawy systemu.

O co chodzi?

Problemy są wynikiem szeregu czynników, z których większość ma podłoże finansowe. Choć USPS od lat cierpi na brak pieniędzy, to tegoroczna pandemia koronawirusa stanowi dla niej egzystencjalne zagrożenie. Samofinansująca się agencja szukała miliardów pomocy w Kongresie – co zostało powstrzymane przez prezydenta Trumpa, który od dawna wyraża negatywne opinie o poczcie i naciska na jej prywatyzację.

Do tego właśnie teraz poczta tnie koszty, co wprowadził nowy, mianowany w czerwcu dyrektor generalny, Louis DeJoy, który - o czym należy wspomnieć - jest jednym z czołowych darczyńców prezydenta i wieloletnim republikańskim fundatorem.

Oszczędności obejmują eliminację nadgodzin dla pracowników, ograniczenie liczby ciężarówek dostawczych i usunięcie setek maszyn sortujących z placówek pocztowych, w tym w stanach, w których toczyć się będzie najbardziej zacięta walka o prezydenturę, takich jak Pensylwania, Michigan i Floryda. DeJoy wdrożył również poważną restrukturyzację usług pocztowych, która według Washington Post „obniża znaczenie instytucjonalnej wiedzy pocztowej zdobytej przez dziesięciolecia” i „centralizuje władzę wokół nowego szefa”.

Te nagłe zmiany doprowadziły do opóźnień w dostawach wszystkiego, od wypłat świadczeń emerytalnych, przez zwykłe listy, po recepty. Powszechne są również obawy, że mogą wpłynąć na wybory, kiedy z powodu pandemii rekordowa liczba osób planuje głosować pocztowo.

Biorąc pod uwagę niedawne wypowiedzi i działania, wielu oskarża Trumpa o celowe zaniżanie wydajności poczty, co miałoby świadczyć o sabotażu głosowania korespondencyjnego.

W połowie sierpnia prezydent przyznał się w wywiadzie w telewizji Fox do wstrzymywania finansowania USPS w celu ograniczenia głosowania korespondencyjnego, które według niego będzie oszustwem na korzyść demokratów.

Wkrótce potem pojawiły się informacje, że poczta jeszcze w lipcu wysłała listy do 46 stanów i Waszyngtonu ostrzegając, iż nie może zagwarantować, że karty do głosowania zostaną dostarczone na czas.

Kto winny

Wszyscy zastanawiają się, kto odpowiada za obecne problemy USPS. Politycy, czy złe zarządanie? Nie da się odpowiedzieć na to w kilku zdaniach, bo historia problemów poczty jest skomplikowana i nie ma jasności, co właściwie się z nią teraz dzieje.

Oczywiście wielu kusi, by za wszystkie problemy obwiniać nowego dyrektora generalnego, DeJoya, ale nie byłoby to do końca sprawiedliwe.

Po latach problemów finansowych związanych ze spadkiem liczby niektórych rodzajów przesyłek i koniecznością wcześniejszego zapewnienia wypłaty świadczeń emerytalnych, USPS doznała bardzo poważnego ciosu, gdy wybuchła pandemia.

Od marca liczba przesyłek pierwszej klasy zaczęła spadać, choć gwałtowny wzrost liczby dostarczanych paczek pomógł nadrobić straty. W tym czasie dziesiątki tysięcy pracowników pocztowych zachorowało lub rozpoczęło kwarantannę, co doprowadziło do niedoboru siły roboczej i konieczności zwiększenia godzin nadliczbowych. Wydano setki milionów dolarów na środki ochrony indywidualnej i odpowiednie wyposażenie urzędów.

Poczta jest stworzonym przez Kongres monopolistą pewnych usług i jest zależna od jego postanowień. Wbrew powszechnej opinii nie jest utrzymywana z pieniędzy podatników.

Przed pandemią ostatni raz poprosiła o federalną pomoc finasową 40 lat temu.

Prawdą jest, że korzysta z subsydiów w wysokości od kilku do kilkunastu mld rocznie. Z podobnej formy dopłat korzysta wiele działów gospodarki, w tym rolnictwo, transport, czy producenci energii. Dopłaty rządowe do niektórych produktów i usług nie są wyłącznie domeną poczty, a pobierane przez nią pieniądze nie są duże w porównaniu do innych, prywatnych biznesów. Subsydia dla poczty to zwrot podwyższonych kosztów związanych z utrzymaniem usług 6 dni w tygodniu, zapewnienie zniżek dla instytucji rządowych, organizacji i partii politycznych, religijnych, charytatywnych, etc. Poza tym poczta będąc stworzonym przez rząd monopolistą stała się mało konkurencyjna i nie wprowadza koniecznych, obniżających koszty zmian.

60

Demokraci protestują

Demokraci w Kongresie obserwują poczynania nowego poczmistrza i starają się zapewnić finansowanie dla USPS.

Przewodnicząca większości demokratycznej w Izbie Reprezentantów, Nancy Pelosi, wezwała polityków do obrad na temat poczty, a DeJoy – którego nazwała “współwinnym kumplem” prezydenta - zgodził się zeznawać przed Komisją Nadzoru 24 sierpnia.

W międzyczasie wezwano FBI do wszczęcia śledztwa w sprawie nowego szefa poczty, a co najmniej sześciu prokuratorów generalnych zastanawia się na pozwami, które mogłyby zapobiec opóźnianiu dostaw pocztowych przed wyborami.

W odpowiedzi na pojawiające się zarzuty dyrektor generalny USPS, Louis DeJoy, zapowiedział czasowe wstrzymanie wprowadzanych reform informując, iż chce w ten sposób uniknąć podejrzeń o wpływ jego reform na wybory.

Przyszłość poczty jest zagrożona

O poważnych kłopotach USPS mówiło się od dawna. Miesiące temu ostrzegano, że bez interwencji Kongresu może zabraknąć jej gotówki już we wrześniu. To, co się teraz dzieje, jest pogłębianiem problemów. Decyzje podejmowane przez nowy zarząd prowadzą do opóźnień, które mogą zmotywować największych klientów do wysyłania paczek za pośrednictwem konkurentów, takich jak UPS i FedEx. Według niektórych przyjęta strategia może mieć druzgocące konsekwencje.

„Trudno sobie wyobrazić Amerykę bez usług pocztowych” - powiedział John McHugh, prezes Package Coalition, grupy handlowej, której członkami są Amazon i eBay. „Ale jeśli wszystko pójdzie w kierunku najgorszego scenariusza, co jest całkowicie możliwe, że to właśnie się wydarzy”.

Głębokie cięcia

Dyrektor generalny DeJoy objął urząd w połowie czerwca w czasie pandemii. Warto zaznaczyć, że nie został powołany przez prezydenta, ale przez sześciu członków Rady Usług Pocztowych, z których wszyscy zostali powołani przez Trumpa.

Zaczął od uruchomienia serii programów pilotażowych mających na celu zmniejszenie wydatków. Ograniczono transport, pozostawiając listy w sortowni dłużej niż normalnie. Ograniczenie godzin nadliczbowych oznaczało, że maszyny sortujące wyłączane są przed wykonaniem codziennej pracy, której nadmiar przerzuca się na kolejny dzień.

Rozpoczęto też proces likwidacji 10 procent maszyn do sortowania, które są przeznaczone do przetwarzania zwykłych przesyłek listowych, takich jak listy i karty do głosowania.

Powiązania są, ale…

Niektórzy nazywają DeJoya „ kumplem” prezydenta, a wielu krytykuje jego powiązania polityczne. Jako były dyrektor ds. logistyki, kierował on firmami, dla których USPS było klientem, a jego rodzina ma zainwestowane od 30 do 75 mln dolarów w konkurencyjne dla poczty firmy, jak choćby UPS.

Od lat wspiera partię republikańską, a w 2016 roku i obecnie przekazał ponad 1.5 mln. dolarów na kampanię D. Trumpa. Jego żona była ambasadorem w Estonii za George'a W. Busha i została nominowana przez prezydenta Trumpa na następną ambasador w Kanadzie.

Powiązania są, ale to nie znaczy, że DeJoy niewłaściwie wykonuje swą pracę. Tak jak wielu ma przeciwników, tak samo wielu ma on zwolenników.

W końcu podjął się wyzwania w walczącej o przetrwanie agencji w środku pandemii. Wprowadził trudne, ale konieczne rozwiązania oszczędnościowe. To, że zbiegło się to z tegorocznymi wyborami, może być dziełem przypadku.

Na razie poczta walczy o pieniądze. Nawet jeśli je otrzyma, jej przyszłość jest zagrożona. Być może w przyszłości usłyszymy więcej o jej prywatyzacji, czy nam się to podoba czy nie.

Pomijając opóźnienia i powiązania polityczne, nie ma zbyt wielu dowodów na spisek prowadzony przez administrację w celu obalenia usług pocztowych.

Z drugiej strony naprawdę wygląda to źle, gdy po miesiącach krytyki głosowania korespondencyjnego i działań poczty, zaledwie kilka tygodni po objęciu stanowsika dyrektora przez sojusznika prezydenta, poczta wpada w spiralę problemów grożących jej egzystencji.

Pracownicy poczty przekonują, że niezależnie od wszystkiego, jak zawsze, poruszą niebo i ziemię, by dotrzeć na czas z kartami wyborczymi.

“To sprawa honoru” – mówią szeregowi pracownicy instytucji, która od lat cieszy się zaufaniem społeczeństwa, a doręczyciel przesyłek i listów dla wielu jest niemal przyjacielem.

Problemy poczty wykraczają daleko poza wojnę polityczną i głosowanie korespondencyjne. Wybory przeminą, a USPS nadal będzie miało kłopoty.

Ciągłe opóźnienia mogą odstraszyć dużych nadawców, jak Amazon i eBay, a bez tych przychodów poczta miałaby jeszcze poważniejsze kłopoty.

Nawiasem mówiąc, zdecydowana większość Amerykanów nie chce dopuścić do likwidacji urzędów pocztowych.

USPS od lat jest najpopularniejszą agencją rządową w Stanach Zjednoczonych. Według badania Pew Research Center opublikowanego w kwietniu, 91 procent Amerykanów ma pozytywną opinię o poczcie, a mniej więcej taki sam procent Amerykanów chce jej pomóc finansowo. Podobnie niezliczone firmy współpracujące z pocztą są jej fanami. Sprzedawcy internetowi, w tym Amazon, wydali nawet miliony dolarów na kampanię informacyjną, wzywającą prawodawców do ratowania usług pocztowych.

USPS przetrwał trudne chwile w przeszłości. Ale ten rok może być przełomowy.

Łatwo jest krytykować i wskazywać na zbyt wysokie wydatki. Jako klienci i odbiorcy poczty musimy zdawać sobie sprawę, że prywatyzacja może oznaczać zwolnienie usług, na pewno podwyżkę ich cen, a zamiast sześć dni w tygodniu, poczta mogłaby przychodzić 2 lub 3 razy w tygodniu. O ile dla wielu osóbb nie stanowi to różnicy, dla innych jest sprawą bardzo ważną.

Obecny kryzys, niezaleznie od powodów, przypomina mieszkańcom USA, jak bardzo potrzebują oni usług pocztowych, pomimo tego, w co może wierzyć garstka wpływowych ludzi u gory.

Na podst.: vox, recode, pewresearch, wsj, washingtonpost, fox, nytimes

opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor