02 lipca 2020

Udostępnij znajomym:

Ostatni tydzień w polityce amerykańskiej zdominowały doniesienia, iż rosyjski wywiad miał rzekomo płacić talibskim bojownikom za zabijanie żołnierzy amerykańskich w Afganistanie w 2019 r. oraz, że administracja podobno wiedziała o tym, ale zbagatelizowała tę informację.

Na obecnym etapie nic nie jest pewne i prawdopodobnie upłynie sporo czasu, zanim dowiemy się, ile w tych doniesieniach jest prawdy. Wiele wskazuje jednak, iż nie są to informacje wyssane z palca.

W piątek w ubiegłym tygodniu New York Times doniósł, że wywiad USA znalazł dowody wskazujące, iż GRU, czyli rosyjska agencja wywiadu wojskowego, wypłacała nagrody za zabijanie żołnierzy amerykańskich w Afganistanie. Chodzi konkretnie o jednostkę 29155, która zajmuje się podważaniem demokracji na Zachodzie i akcjami sabotażowymi skierowanymi przeciwko krajom NATO.

Nie jest jasne, ilu Amerykanów zginęło w wyniku tych działań, ale co najmniej jedno wydarzenie z kwietnia ubiegłego roku, gdzie w zamachu bombowym w w pobliżu lotniska Bagram życie straciło trzech żołnierzy piechoty morskiej, jest podobno badane pod kątem rzekomego udziału służb rosyjskich.

Jest to prawdopodobne – mówią eksperci

Od co najmniej 2015 r. pozostająca w cieniu Rosja stara się na wszelkie sposoby osłabiać USA i ich sojuszników, czasami sięgając po drastyczne rozwiązania. GRU jest narzędziem Putina i odgrywa w tym główną rolę. Atakowanie wojsk amerykańskich w Afganistanie wykorzystując do tego celu innych jest więc wysoce prawdopodobne.

„Rosja, a przynajmniej niektóre jej agencje, najwyraźniej mają pełną swobodę zabijania przeciwników reżimu, czy to w Londynie, Salisbury czy Berlinie” - mówi Steven Pifer, ekspert ds. Rosji w Brookings Institution - „Od tego już dzieli ich mały krok do atakowania żołnierzy koalicji w Afganistanie”.

Wiemy coraz więcej

Początkowo nie było jasne, jak działa ten rosyjski program ani jak solidne są amerykańskie dane na ten temat. Ale kolejne dni przyniosły dodatkowe informacje i powoli stało się jasne, że jest się czym niepokoić.

Według artykułu amerykańscy szpiedzy oparli swoją wiedzę na dwóch głównych źródłach informacji: przesłuchaniach schwytanych afgańskich bojowników, którzy ujawnili istnienie programu, oraz przechwyconych danych bankowych wykazujących przelew dużych sum z konta bankowego GRU na rzecz talibów.

Potwierdziły to służby bezpieczeństwa podległe rządowi afgańskiemu, które znalazły osoby pełniące rolę pośredników pomiędzy Rosją i talibami.

Informacje były na tyle przekonywujące, że służby USA podzieliły się nimi ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami, gdyż wojsko tego kraju jest również aktywne w Afganistanie w ramach koalicji i też mogło być celem.

Rosja i talibowie zaprzeczają

Zarówno rząd rosyjski, jak i talibowie zaprzeczyli zarzutom, a bojownicy afgańscy w oświadczeniu wysłanym do „Timesa” stwierdzili, że nie potrzebują żadnych zachęt ze strony Rosjan, by zabijać Amerykanów.

Mimo wszystko eksperci uważają opublikowane informacje za wysoce prawdopodobne, a opisaną aferę zgodną ze sposobem, w jaki Rosja działa od jakiegoś czasu.

„Jeszcze pięć lat temu... byłoby to bardzo, bardzo szokujące” - powiedziała Alina Polyakova, prezes i dyrektor generalny Centrum Analiz Polityki Europejskiej - „Ale teraz Rosjanie czują, że nie ma realnych konsekwencji dla podobnych operacji”.

Działania z ukrycia

GRU, agencja wywiadu wojskowego, która prawdopodobnie była odpowiedzialna za wypłacanie nagród za zabicie Amerykanów, była według wywiadu również główną siłą starającą się ingerować w wybory w 2016 r. Konkretnie chodzi o jednostkę 29155, mającą tendencje do bardziej brutalnego realizowania celów – według brytyjskiego wywiadu jest ona m.in. odpowiedzialna za zatrucie podwójnego agenta, Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii w 2018 roku.

Operacje te są odzwierciedleniem szerszej doktryny strategicznej rządów Putina. Rosja, pomimo swojej broni nuklearnej i ogromnych złóż ropy naftowej, jest zasadniczo słabym krajem w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi.

Brak jej konwencjonalnej siły militarnej USA oraz globalnej sieci sojuszy, więc wykorzystuje tajne operacje jako formę działań mających osłabiać Stany Zjednoczone - które Putin postrzega jako przeszkodę dla rozszerzania wpływów geopolitycznych - bez konieczności otwartego konfliktu z silniejszym wrogiem.

Rezultat to tajna agencja z szerokimi uprawnieniami – od cybertaków, po jawne morderstwa, których celem jest wywołanie chaosu i osłabienie przeciwnika.

„Gdyby zwierzchnicy na Kremlu nie zezwolili na działalność GRU w Afganistanie, to by się to nie wydarzyło” - mówi Polyakova - „Szczegóły dotyczące tych działań raczej nie sięgają samego Putina, ale ogólna dyrektywa z pewnością pochodzi z góry”.

Po co Rosja miałaby to robić?

Afganistan jest idealnym miejscem do tego rodzaju działań antyamerykańskich. Strefy objęte wojną pomagają wiele ukryć.

Według ekspertów międzynarodowych działania Rosji można postrzegać jako odwet za amerykańskie zaangażowanie na Ukrainie, czy rodzaj symbolicznego odwetu za uzbrojenie afgańskich bojowników w czasie sowieckiej inwazji na Afganistan w latach 80. Podobno niektórzy członkowie jednostki 29155 w GRU są weteranami tej wojny i z przyjemnością realizują powierzone im zadania.

„Pamiętajcie, że dla niektórych Amerykanów Afganistan był odwetem za Wietnam” - mówi Barnett Rubin, politolog z New York University.

Czy Biały Dom o tym wiedział?

Jeśli dane wywiadu okażą się prawdziwe – a w tej chwili nie wiemy tego na pewno – i potwierdzą się informacje, iż rosyjski rząd wynajmował Talibów do zabijania Amerykanów, to nie będzie to rutynowe szpiegostwo, ale akt wojny ze strony obcych sił zbrojnych – uważa wiele osób w środowisku militarnym i wywiadowczym. Zarzuty są bardzo poważne.

Można by się spodziewać jakiejś reakcji ze strony rządu i prezydenta, oczywiście pod warunkiem, że wiedział on o tym. Tu pojawia się problem, bo nie jest pewne, czy prezydent w ogóle o tym wiedział.

Według doniesień prasowych informacje te przekazane były kilkukrotnie. Agencje wywiadu podobno zamieściły dane na ten temat już w marcu ubiegłego roku w jednym z codziennych raportów, jakie przygotowywane są dla prezydenta. Poza tym rzekomo poinformowani byli o tym wysocy przedstawiciele administracji.

Podobno w tym roku informacja ta ponownie pojawiła się w codziennym skrócie wywiadowczym, znamy nawet dokładną datę – 27 lutego.

Prezydent zaprzecza

Donald Trump twierdzi jednak, że nigdy nie powiedziano mu o danych wywiadowczych, ponieważ jego urzędnicy „nie uznali tych informacji za wiarygodne” i dlatego “nie zgłosili ich mnie, ani VP (wiceprezydentowi)”.

Sekretarz prasowa Białego Domu, Kayleigh McEnany, powiedziała w poniedziałek, że Trump nie został poinformowany, ponieważ agencje wywiadowcze nie mogły porozumieć się co do prawdziwości danych. “Nie informujemy prezydenta, dopóki coś nie zostanie zweryfikowane” – powiedziała McEnany.

Wielka Brytania wiedziała, a prezydent USA nie?

Jednak agencje nie muszą być zgodne, by poinformować prezydenta. Mogą dysponować różnymi danymi - jest możliwe, że nie każda widziała dowody, np. taśmy z przesłuchaniami i dokumentację finansową, i była w stanie dokonać niezależnego osądu.

Poza tym, wygląda na to, że było to na tyle wiarygodne, by poinformować i ostrzec sojusznika – Wielką Brytanię. Dlaczego więc administracja miałaby o tym nie być poinformowana, skoro przekazuje się jej informacje o wielu mniej istotnych sprawach?

Dodatkowo, nielubiany (to delikatne słowo) ostatnio przez Biały Dom, były doradca prezydenta, John Bolton, miał podobno osobiście poinformować prezydenta o sytuacji w ubiegłym roku.

„Jest to jedna z tych rzeczy, które są poważne i oczywiście wydają się wystarczająco wiarygodne, aby przekazać je do Białego Domu” - mówi Mieke Eoyang, ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego w Third Way, waszyngtońskim think tanku.

Najwyższy przedstawiciel prezydenta w środowisku wywiadowczym, John Radclife, napisał jednak w oświadczeniu w tym tygodniu, że “ani prezydent, ani wiceprezydent nigdy nie zostali poinformowani o jakichkolwiek danych wywiadowczych opisywanych przez New York Times w swoim raporcie”.

Możliwe scenariusze

Mamy więc kilka możliwych scenariuszy, choć niektóre są bardziej prawdopodobne niż inne:

  • Donald Trump nigdy nie został poinformowany o danych wywiadowczych, w związku z czym musimy założyć, iż wszystkie osoby mówiące co innego, w tym przedstawiciele różnych agencji wywiadu, nie mówią prawdy.
  • Prezydent został poinformowany o danych wywiadu, ale albo nie zwrócił na to uwagi, albo uważał, że jest to mało ważne lub mało wiarygodne. Możliwe również, iż po prostu zapomniał.
  • Prezydent nie czyta codziennych danych wywiadowczych, robią to za niego inni, którzy uznali, iż nie jest to warte wspomnienia lub nie zauważyli informacji. Jednak jego rzeczniczka prasowa zapewniała niedawno, iż prezydent czyta codzienne skróty wywiadowcze.
  • Prezydent został poinformowany o wszystkim, ale temu zaprzecza.

Niezależnie od tego, który scenariusz okaże się prawdziwy, wysuwanie jakichkolwiek teorii byłoby przedwczesne.

Politycy obydwu partii w Kongresie domagają się wyjaśnień. Sprawa jest poważna, więc możemy być pewni, że odpowiednia komisja badająca temat powstanie. I znów mamy tu wiele możliwych scenariuszy. Zależnie od tego, który okaże się prawdziwy, będziemy wyciągać odpowiednie wnioski.

Niektórzy ostrzegają, by kraj pochłonięty przedwyborczą walką polityczną nie zapomniał, iż obok tego, co wiedział lub czego nie wiedział Biały Dom, najważniejsze w tej informacji jest sprawdzenie wiarygodności doniesień na temat działań jednostki GRU w Afganistanie. Bo to może nieść za sobą poważne konsekwencje.

Na podst.: vox, nytimes, apnews, cnbc
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor