Co może oznaczać spotkanie Trump-Putin dla przyszłości Ukrainy?
W piątek rano Donald Trump i Władimir Putin zasiądą do rozmów w bazie Joint Base Elmendorf-Richardson w Anchorage. To pierwsze od 2007 roku spotkanie rosyjskiego przywódcy z amerykańskim prezydentem w USA – wydarzenie, które może zadecydować o losach wojny w Ukrainie.
Od gróźb do dyplomacji
Droga do piątkowego szczytu była pełna zwrotów akcji, charakterystycznych dla stylu Trumpa. Najpierw obwiniał Ukrainę za wojnę, potem obiecał jej systemy Patriot i zaawansowaną broń finansowaną przez UE, jednocześnie grożąc Rosji sankcjami. Następnie postawił ultimatum – 50 dni na zakończenie wojny, skrócone do zaledwie 10. Gdy termin minął, zamiast nowych kar ogłosił spotkanie z Putinem, co zaniepokoiło europejskich sojuszników i ucieszyło Moskwę, która okrzyknęła to dyplomatycznym sukcesem Kremla.
Symbolika miejsca
Alaska została wybrana po długich negocjacjach. Rosja proponowała Zjednoczone Emiraty Arabskie lub Arabię Saudyjską, podczas gdy USA preferowały Europę – czemu Kreml się sprzeciwił. Dodatkowym problemem był nakaz aresztowania Putina wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny.
Alaska to dawne rosyjskie terytorium, sprzedane USA w 1867 roku za 7,2 miliona dolarów. Choć nigdy nie mieszkało tam więcej niż 400 rosyjskich osadników, region był strategicznie ważny. Dziś rosyjskie dziedzictwo wciąż jest widoczne w postaci Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego i lokalnych mieszkańców noszących rosyjskie nazwiska.
Dla Kremla to symboliczny sukces – Putin spotka się z Trumpem na ziemi, która niegdyś należała do Rosji i o którą kraj ten wciąż zabiega. Michael McFaul, były ambasador USA w Rosji, komentował to: "Trump zdecydował się gościć Putina w części dawnego imperium rosyjskiego. Ciekawe, czy wie, że rosyjscy nacjonaliści twierdzą, że utrata Alaski, podobnie jak Ukrainy, była krzywdzącą dla Moskwy transakcją, którą trzeba naprawić".
Format rozmów
Szczyt rozpocznie się od rozmowy "w cztery oczy", z udziałem tłumaczy, zaplanowanej na około 11:30 czasu lokalnego. Następnie negocjacje będą kontynuowane podczas roboczego śniadania z udziałem delegacji obu krajów – po pięciu przedstawicieli z każdej strony wraz z ekspertami. Rosyjską delegację tworzą oprócz Uszkowa: minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, obrony Andrej Biełousow, finansów Anton Siłuanow oraz specjalny wysłannik ekonomiczny Kirill Dmitriev. Skład amerykańskiej delegacji w momencie powstawania tego tekstu nie był znany, ale spodziewani byli: wiceprezydent JD Vance, sekretarz stanu Marco Rubio, oraz specjalni wysłannicy Steve Witkoff i Keith Kellog.
Ukraina poza stołem negocjacyjnym
Najważniejszym nieobecnym w Anchorage jest prezydent Ukrainy Wołodymyr Zieleński. Nie został on zaproszony, co określił jako "osobiste zwycięstwo" Putina.
Pytana o powody nieobecności Zełenskiego, rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt odpowiedziała, że Trump "zgodził się na to spotkanie na prośbę prezydenta Putina". Dodała jednocześnie, że istnieje nadzieja na rychłe spotkanie wszystkich trzech przywódców.
Europejscy sojusznicy USA również wyrażają zaniepokojenie. W środowej rozmowie telefonicznej z Trumpem liderzy UE chcieli uzyskać zapewnienie, że Ukraina będzie włączona w ewentualne rozmowy. Europejczycy wzywali Trumpa, by nie oddawał Rosji żadnego ukraińskiego terytorium, szczególnie po sugerowanej przez niego możliwości "wymiany terytorialnej".
To pierwsze bezpośrednie spotkanie Trumpa z Putinem w czasie drugiej kadencji. Podczas pierwszej spotykał się z rosyjskim przywódcą aż sześciokrotnie.
Trudna droga do pokoju
Pomimo spektakularnej oprawy, szanse na przełom wydają się niewielkie. Rosja odnosi sukcesy na wschodzie Ukrainy, systematycznie podbijając kolejne terytoria, a Putin nie wykazuje gotowości do ustępstw. Organizacja Narodów Zjednoczonych odnotowała wzrost liczby ofiar cywilnych wśród Ukraińców w ostatnich miesiącach, co świadczy o nasileniu walk.
Biały Dom już przed spotkaniem studził oczekiwania, co stanowiło znaczący zwrot w retoryce Trumpa, który wcześniej sugerował, że pokój może być blisko. Ukraiński prezydent wielokrotnie podkreślał, że nie zgodzi się na oddanie Rosji żadnego terytorium swojego kraju, co stawia pod znakiem zapytania możliwość szybkiego kompromisu.
Fakt, że Putin zgodził się przyjechać do USA mimo międzynarodowego nakazu aresztowania, może świadczyć o jego pewności siebie i przekonaniu o silnej pozycji negocjacyjnej.
Dyplomatyczna rozgrywka Trumpa
Prezydent Trump stosuje typową dla siebie taktykę nieprzewidywalności. Z jednej strony grozi Putinowi "bardzo poważnymi konsekwencjami" w przypadku braku postępów w rozmowach, ale z drugiej zastrzega: "Mogę po prostu wyjść i powiedzieć 'powodzenia', i to będzie koniec negocjacji”.
Trump podczas kampanii wyborczej obiecywał zakończyć wojnę w Ukrainie w ciągu jednego dnia – co okazało się nierealne wobec złożoności konfliktu. Jego wcześniejsza retoryka, w której chwalił Putina i obwiniał Ukrainę za rosyjską inwazję, budziła obawy o przyszły kierunek amerykańskiej polityki.
Jego gra z Rosją ma też szerszy wymiar – próbuje odciągnąć Kreml od chińskiej strefy wpływów, co tłumaczy duże ustępstwa i nieprzewidywalność rozmów. Jednak przekonanie Putina do zmiany strategicznych sojuszy wydaje się mało realne.
Spotkanie może też zapowiadać drugi szczyt, tym razem z udziałem Zełenskiego, co mogłoby być próbą zachowania równowagi między stronami konfliktu, a to pozwoliłoby Trumpowi uniknąć oskarżeń o faworyzowanie Kremla.
Niezależnie od rezultatów, spotkanie w Anchorage już przeszło do historii jako próba dyplomatycznego przełamania patowej sytuacji w największym konflikcie zbrojnym w Europie od czasów II wojny światowej.