----- Reklama -----

LECH WALESA

21 maja 2025

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Jeszcze niedawno Elon Musk był nieodłącznym elementem administracji Donalda Trumpa – dziś prezydent USA udaje, że go nie zna. Miliarder niemal zniknął z politycznego radaru. Co stoi za dramatycznym upadkiem wpływów najbogatszego człowieka świata w Waszyngtonie?

Przez pierwsze miesiące drugiej kadencji Donalda Trumpa trudno było znaleźć wydarzenie w Białym Domu, na którym nie byłoby Elona Muska. Właściciel Tesli i SpaceX pojawił się na przemówieniu prezydenta przed Kongresem, podróżował Air Force One, prowadził konferencje prasowe i - nie będąc oficjalnie członkiem rządu - uczestniczył w posiedzeniach gabinetu. Trump wspominał o nim w mediach społecznościowych średnio cztery razy w tygodniu, a w połowie lutego – aż jedenaście razy.

Ostatnio nazwisko miliardera zniknęło z oficjalnej komunikacji Białego Domu. Trump nie wspomniał o Musku na swojej platformie Truth Social ani razu od 31 marca. Eksperci nie mają wątpliwości – gwiazdorska współpraca zakończyła się spektakularną klapą.

Departament wydajności, który okazał się nieskuteczny

Musk stanął na czele nowoutworzonego Departamentu Wydajności Rządowej (DOGE), obiecując astronomiczne oszczędności w wysokości 2 bilionów dolarów. Miał być chirurgiem, który wytnie marnotrawstwo z federalnego budżetu.

Rzeczywistość okazała się brutalna. Według niezależnych analiz, deklarowane przez DOGE całkowite oszczędności w wysokości zaledwie 170 miliardów dolarów zostały w dużej mierze zniwelowane przez utratę dochodów po zwolnieniu kluczowych pracowników, takich jak audytorzy podatkowi ścigający uchylających się od podatków najbogatszych Amerykanów. Okazało się też, że spora część zwolnionych bez jakiejkolwiek analizy ich pracy osób była nieodzowna dla funkcjonowania ich departamentów. Przykładem jest 2 000 wyrzuconych z dnia na dzień pracowników Departamentu Energii, w tym kilkuset z National Nuclear Security Administration nadzorujących bezpieczeństwo krajowego programu broni nuklearnej, czy też bardzo wysoko wykwalifikowanych pracowników fabryki Pantex w Teksasie, zajmujących się składaniem głowic nuklearnych.

„Ludzie z DOGE przychodzą nie mając absolutnie żadnej wiedzy na temat tego, za co odpowiadają te departamenty” – powiedział wówczas Daryl Kimball, dyrektor wykonawczy Arms Control Association, odnosząc się do zespołu kierowanego przez Muska.

Komentując całokształt działalności tej grupy zadaniowej republikański senator Jim Justice z Zachodniej Wirginii w rozmowie z Politico powiedział: "Doszliśmy za daleko. Skosiliśmy za dużo trawy", sugerując, że działania Muska były zbyt radykalne nawet dla administracji Trumpa.

Sondażowa katastrofa i kompromitacja w Wisconsin

Punktem zwrotnym okazała się kwietniowa porażka w wyborach do Sądu Najwyższego stanu Wisconsin. Mimo rekordowych 21 milionów dolarów zainwestowanych przez Muska, jego preferowany kandydat, Brad Schimel, przegrał z liberalną sędzią Susan Crawford różnicą aż 10 punktów procentowych.

Ekscentryczne zachowanie miliardera podczas kampanii – rozdawanie czeków na milion dolarów wyborcom i noszenie charakterystycznego kapelusza z serem – zamiast pomóc, tylko zaszkodziło. Dwa dni po wyborczej porażce sondaż Uniwersytetu Marquette wykazał, że aż 58% respondentów w tym stanie nie aprobuje działań prowadzonej przez Muska tajemniczej grupy zadaniowej DOGE, a jeszcze więcej – 60% – ma negatywny stosunek do samego miliardera.

"Skończony, stracony, przepadł. Wypada fatalnie w sondażach. Ludzie go nienawidzą" – powiedział anonimowy działacz partii republikańskiej w rozmowie z Politico. "Pojechał do Wisconsin myśląc, że może kupić głosy ludzi, nosił kapelusz z serem, zachowywał się jak 9-latek... To nie działa. To obraża ludzi".

Kłopoty biznesowe wymuszają odwrót

Na problemy wizerunkowe Muska nałożyły się również jego biznesowe porażki. Zyski Tesli spadły o dramatyczne 71% w pierwszym kwartale 2025 roku, zmuszając go do obietnicy ograniczenia pracy w DOGE do jednego lub dwóch dni w tygodniu od maja.

Kłopoty Tesli narastały od dłuższego czasu – spadały globalne dostawy pojazdów, marże operacyjne skurczyły się, a średni czas sprzedaży samochodów niepokojąco się wydłużał. Jednocześnie udział firmy na rynku pojazdów elektrycznych znacząco zmalał w obliczu rosnącej konkurencji.

Działalność polityczna Muska wywołała falę kontrowersji i bojkotów, prowadząc do dalszego pogorszenia nastawienia konsumentów do marki. Przychylność miliardera wobec skrajnie prawicowych poglądów na platformie X skutecznie zniechęciła potencjalnych klientów, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowana większość nabywców miała odmienne poglądy.

Również sztandarowe projekty firmy napotykają na problemy. Wdrożenie Cybertrucka nie przebiega zgodnie z planem, a kontrowersyjny design i wątpliwa przydatność pojazdu na wielu rynkach dodatkowo komplikują sytuację. Technologia całkowicie autonomicznej jazdy spotyka się z krytyką i obawami o bezpieczeństwo, a obietnice dotyczące wprowadzenia robotaksówek pozostają niespełnione, podważając wiarygodność firmy w realizacji ambitnych celów.

"To było bardzo intensywne 100 dni, kiedy czasami byłem tutaj na pełny etat. Na początku bywałem w Waszyngtonie siedem dni w tygodniu, lub prawie siedem dni w tygodniu" – przyznał Musk. "Teraz wchodzimy w bardziej regularny rytm, więc ilość czasu, który muszę tutaj spędzać, jest znacznie mniejsza".

Musk wciąż przydatny. Jednym i drugim

Mimo dystansowania się od miliardera, Trump nie odciął się od niego całkowicie. Został zaproszony na posiedzenie gabinetu 30 kwietnia, upamiętniające pierwsze 100 dni prezydentury, a w ubiegłym tygodniu towarzyszył prezydentowi w podróży do Kataru i Arabii Saudyjskiej. "Wszyscy chcemy podziękować ci za twoją pomoc" – powiedział Trump do Muska podczas spotkania. "Naprawdę poświęciłeś wiele".

Republikanie, mimo rozczarowania efektami pracy Muska, starają się utrzymać z nim dobre stosunki, licząc na jego finansowe wsparcie i wpływy w mediach społecznościowych podczas nadchodzących wyborów.

Nazwisko miliardera jest też wykorzystywane przez demokratów, którzy teraz - po jego politycznym upadku - muszą dostosować swój przekaz.

"Elon jest i zawsze będzie natychmiast rozpoznawalnym dowodem na to, że republikanie w Izbie Reprezentantów nie pracują dla Amerykanów, ale dla miliarderów" – powiedział Viet Shelton, rzecznik Komitetu Kampanijnego Demokratów w Kongresie.

Tymczasem Lori Trahan, reprezentująca Massachusetts w Izbie Reprezentantów, tak określiła strategię swojej partii: "Dopóki on jest tam i używa piły łańcuchowej we wszystkich programach, na których ludzie polegają i które są im potrzebne, by związać koniec z końcem, oczywiście, że będziemy czynić go głównym bohaterem".

Przewidziała też obecną sytuację już miesiąc temu: "W pewnym momencie stanie się ciężarem dla prezydenta i zerwie z nim stosunki. A my dostosujemy się do tego, zmierzając w kierunku wyborów".

na podst. theindependent, politico

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor