02 grudnia 2022

Udostępnij znajomym:

MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ KATAR 2022

AMERYKANIE POKONUJĄ IRAN 1:0 I MELDUJĄ SIĘ W 1/8 FINAŁU
NA DRODZE DO ĆWIERĆFINAŁU CZEKA HOLANDIA

Piłkarska reprezentacja Stanów Zjednoczonych pokonała w swoim ostatnim meczu w grupie B Iran 1:0, dzięki czemu zakwalifikowała się do fazy pucharowej mundialu.

Przed tym spotkaniem w lepszej sytuacji znajdowała się drużyna Iranu, która po wygranej z Walią 2:0 plasowała się w tabeli grupy B na drugim miejscu za Anglią i wyprzedzała USA o jeden punkt.

W starciu z Amerykanami do zakwalifikowania się do najlepszej szesnastki Iranowi wystarczał nawet remis. Z kolei drużynie USA tylko zwycięstwo dawało pewność wejścia do następnej rundy.

Oprócz rywalizacji czysto sportowej mecz Iran-USA miał wiele politycznych podtekstów, co dało się wyczuć na przedmeczowej konferencji prasowej, gdzie coach drużyny amerykańskiej był zmuszony odpowiadać na pytania związane z rasizmem, inflacją czy nawet stacjonowaniem amerykańskiej floty w Zatoce Perskiej. Na całe szczęście jednak najważniejsze wydarzenia odbywały się na boisku, gdzie inicjatywa przez większość spotkania należała do Amerykanów.

Chociaż klarownych sytuacji na początku spotkania, mimo optycznej przewagi piłkarzy z USA, było niewiele, to jednak z każdą minutą ich akcje były coraz groźniejsze, a młodzi Amerykanie grali coraz pewniej i swobodniej.

W 38. minucie meczu po bardzo ładnej, zespołowej akcji ofensywne wysiłki Amerykanów zostały w końcu wynagrodzone. Po miękkiej wrzutce pomocnika Juventusu Turyn Westona McKennie kierunek piłki głową zmienił obrońca AC Milan Sergino Dest, a całą akcję pewnym strzałem z kilku metrów dokończył napastnik Chelsea Londyn i reprezentacji Stanów Christian Pulisic.

USA wyszło na prowadzenie 1:0. Jeszcze przed przerwą idąc za ciosem 22-letni Timothy Weah strzelił na 2:0, ale wg sędziów napastnik amerykański był na spalonym.

Powtórki z tzw. półautomatycznego VAR-u potwierdziły słuszność tej decyzji, choć wielu obserwatorów ma wątpliwości w tej materii. Irańczycy po objęciu prowadzenia przez USA musieli dać z siebie w tej sytuacji dużo więcej, lecz szło im to dosyć opornie.

W 65. minucie meczu groźnie strzelał Samman Ghoddos, później jeszcze z dystansu dobrze wyglądała próba Saieda Ezatolahi oraz główka Morteza Pouraliganji, tuż obok słupka bramki Turnera.

Potem była jeszcze próba przekonania sędziego przez Persów (po rzekomym faulu na Mehdim Taremi) do podyktowania rzutu karnego, ale hiszpański sędzia Mateu Lahoza nie widział (zresztą zgodnie z rzeczywistością) żadnego zagrania faul i nie dał się przekonać.

Ostatecznie Amerykanie po tym zwycięstwie zajęli drugie miejsce w grupie B i o awans do ćwierćfinału zagrają z Holandią, która wygrała grupę A. Mecz odbędzie się 3 grudnia.

W drugim meczu grupy B odbywającym się w tym samym czasie Anglia pokonała Walię 3:0.

Dwie bramki w tym spotkaniu strzelił dla Anglików 25-letni napastnik Manchester United Marcus Rashford, będąc zarazem jednym z najlepszych zawodników na boisku. Natomiast jedno trafienie zanotował pomocnik Manchester City Phil Foden.

Anglicy jako zwycięzcy grupy B zagrają z drugim zespołem grupy A, którym jest Senegal. Drużyna z Afryki, aby się dostać do 1/8 finału i mieć prawo do walki o ćwierćfinał, musiała pokonać w ostatnim meczu grupowym Ekwador.

Senegalczycy po emocjonującym meczu wygrali z ekipą z Ameryki Południowej 2:1. Bramki dla zwycięzców zdobyli Ismailla Sarr z karnego w 44 minucie a decydującą o zwycięstwie strzela kapitan Senegalczyków Kalidou Koulibaly w 70. minucie meczu.

AWANS POLAKÓW DO FAZY PUCHAROWEJ PO BARDZO SŁABYM MECZU I PORAŻCE 0:2 Z ARGENTYNĄ

Polska reprezentacja w piłce nożnej awansowała do 1/8 finału Mistrzostw Świata w piłce nożnej.

Awans ten Polacy zawdzięczają lepszemu bilansowi bramek od zespołu meksykańskiego. Oba zespoły zdobyły po cztery punkty w trzech spotkaniach, ale w bramkach to Polska okazała się o jedno trafienie lepsza.

Na największe słowa uznania w naszej reprezentacji zasługuje bezdyskusyjnie Wojciech Szczęsny, broniący w tym meczu w doskonałym stylu polskiej bramki. To tylko dzięki jego interwencjom do przerwy utrzymywał się wynik bezbramkowy.

A obrona rzutu karnego wykonywanego przez Leo Messiego w 36. minucie to był bramkarski majstersztyk. Messi strzelił mocno w lewy róg, ale nasz bramkarz właśnie tam się rzucił i obronił!

Inną kwestią jest to, czy ten rzut karny naprawdę się naszym rywalom należał? Poważne autorytety sędziowskie mają tu spore wątpliwości. Tym niemniej trzeba uczciwie stwierdzić, że Argentyna była zespołem dużo lepszym i jej dominacja na boisku była wręcz przygniatająca.

Jeżeli mówimy o bramkarzu, że to on był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem, to wiele dobrego o drużynie nie da się chyba powiedzieć. Ale to są tylko słowa, więc niech przemówią liczby:

70

Gole dla Argentyny były tylko kwestią czasu, a najbardziej zadowoleni powinniśmy być z faktu, że rywale strzelili nam ich tylko dwa.

Pierwsza padła zaraz po przerwie, w 46 minucie, kiedy to płaskie dośrodkowanie trafiło do 23-letniego pomocnika Alexisa Mac Allistera, który strzałem w róg pokonał Szczęsnego.

Ale napór Argentyny trwał dalej i już w 67. minucie sytuacja znowu się zmieniła. Składną akcję całego zespołu wykończył pięknym strzałem w okienko 22-letni napastnik Argentyny i Manchesteru City Julian Alvarez.

Wielu ekspertów i komentatorów w pomeczowych analizach zapomniało, tak naprawdę, wyjaśnić przyczyny tak wielkiej dominacji drużyny z Ameryki Południowej. Zapomnieliśmy o starym polskim przysłowiu, że „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”.

O sile danej drużyny stanowią bowiem jej zawodnicy. Przyjrzyjmy się temu trochę bliżej, zastępując po raz kolejny słowa liczbami - bo one nie kłamią.

69

To tylko niektórzy piłkarze Argentyny grający na co dzień w najlepszych klubach europejskich i w dużej mierze stanowiących o sile i pozycji swych zespołów klubowych.

Niestety nie da się tego powiedzieć o naszych kadrowiczach. Z wyjątkiem Szczęsnego i Lewandowskiego, którzy są wyróżniającymi się piłkarzami w swoich zespołach, pozostali muszą jeszcze bardzo dużo pracować, aby poprawić swoje notowania.

Fakty są takie, że po 36 latach Polska jest znowu w fazie pucharowej wśród szesnastu najlepszych drużyn świata i tego całemu zespołowi gratulujemy.

Biało-Czerwoni zajmując drugie miejsce w grupie C zagrają o ćwierćfinał ze zwycięzcą grupy D, czyli Francją. Francja, mimo sensacyjnej porażki z Tunezją w ostatnim grupowym meczu 0:1, utrzymała pozycję lidera w grupie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu.

Należy jednak podkreślić, że Francuzi wystąpili w tym spotkaniu w rezerwowym składzie. Dosyć niespodziewanie z drugiego miejsca awansowała w grupie D Australia pokonując 1:0 Danię. I to właśnie Australijczycy będą rywalami Argentyny w walce o najlepszą ósemkę mistrzostw.


USA: W LIDZE NFL-12 TYDZIEŃ ROZGRYWEK ZA NAMI

BEARS PO BRZYDKIM MECZU PRZEGRYWAJĄ Z JETS

W lidze NFL za nami już dwunasty tydzień rozgrywek. Z punktu widzenia kibica Chicago najbardziej interesujące są wydarzenia, które dotyczą Konferencji National, a w szczególności dywizji NFC North, w której oprócz Chicagowskich Niedźwiedzi występują futboliści Minnesota Vikings, Detroit Lions oraz Green Bay Packers.

W ostatniej kolejce tylko Wikingom udało się odnieść zwycięstwo, chociaż musieli się sporo napracować, aby pokonać New England Patriots 33:26. Patriots zawsze byli niewygodnym przeciwnikiem dla Wikingów, wystarczy przypomnieć, że pięć ostatnich meczów między nimi zakończyło się zwycięstwem New England, a ostatni mecz w Minnesocie Patrioci wygrali 30:7.

Tym razem jednak po emocjonującej końcówce to gospodarze cieszyli się po ostatnim gwizdku sędziego. Było to już dziewiąte zwycięstwo Minnesoty w tym sezonie, dzięki czemu zdecydowanie prowadzą w dywizji NFC North, a w całej Konferencji National ustępują tylko drużynie z Filadelfii.

Nie udała się wyprawa Chicago Bears do Nowego Jorku. Niedźwiedzie dostały od New York Jets tęgie lanie 31:10 ustępując rywalom w każdym elemencie futbolowego rzemiosła. Z powodu kontuzji nie mogli wystąpić rozgrywający obydwu zespołów. W rywalizacji ich zastępców zdecydowanie wygrał Mike White z Nowego Jorku, który rzucił łącznie w całym spotkaniu na 315 jardów i trzy przyłożenia, w tym dwukrotnie podając do Garretta Wilsona.

Bears bez swojego rozgrywającego nr 1 Justina Fieldsa nie stanowili w ataku żadnego zagrożenia dla defensywy Jets, a zastępujący Fieldsa Trevor Siemian po prostu zawiódł.

Nie był w stanie, jako nominalny dyrygent zespołu, złożyć czegokolwiek w całość. Jeśli do tego dodamy wyjątkowo dziurawą tego dnia obronę drużyny chicagowskiej - to wynik odpowiada temu, co działo się na boisku.

W odróżnieniu od ekipy z Chicago futboliści z Detroit, mimo porażki, pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie, ulegając jednemu z najlepszych zespołów w Konferencji American - Buffalo Bills - minimalnie 25:28.

Rozgrywający Bills Josh Allen, mimo dosyć przeciętnego występu (tylko 24 celne podania z 42 prób), znalazł jednak Stefona Diggsa, który przyłożeniem w samej końcówce zapewnił drużynie z Buffalo zwycięstwo i umocnienie się wraz z Delfinami z Miami na czele AFC East.

Miami również wygrało swój mecz i to w bardzo dobrym stylu, nie dając od samego początku spotkania swoim rywalom z Houston najmniejszych szans na równą grę. Ofensywa Delfinów pod dowództwem swojego rozgrywającego Tua Tagovaioli zdobyła do przerwy 30 punktów, na które zespół z Teksasu nie miał żadnej odpowiedzi.

Prowadząc komfortowo 30:0 trener Miami Mike McDaniel podjął decyzję o wycofaniu swojego rozgrywającego i przekazaniu jego obowiązków zastępcy. Teksańczycy uzyskali w drugiej połowie lekką przewagę, ale zdobycie 15 punktów to było wszystko, na co ich było tego dnia stać.

Miami Dolphins pokonuje ostatecznie na Hard Rock Stadium w obecności prawie 65 tys. Widzów Houston Texans 30:15.

Jako ciekawostkę można zaznaczyć, że pierwszy mecz na tym stadionie odbył się 16 sierpnia 1987 roku i rywalem Delfinów były Chicagowskie Niedźwiedzie, a niżej podpisany był świadkiem tego wydarzenia.

Jednym z ciekawszych meczów tej kolejki była rywalizacja między Filadelfia Eagles i Green Bay Packers. W starciu dwóch znakomitych rozgrywających Jalen Hurts okazał się lepszy od Aarona Rogersa i poprowadził Orły z Filadelfii do dziesiątego zwycięstwa w tym sezonie.

Ostatecznie po emocjonującym spotkaniu Eagles wygrały 40:33, a Jalen Hurts został pierwszym rozgrywającym w lidze NFL, który zdobywając łącznie 310 jardów uzyskał 150 „w powietrzu” i ponad 150 „po ziemi”.

Filadelfia ma najlepszy rekord w całej lidze: 10 zwycięstw i tylko jedna porażka.

O drugie miejsce w NFC East, której przewodzą niezagrożeni Eagles, doszło do bezpośredniego starcia w Dallas, gdzie miejscowi Cowboys pokonali New York Giants 28:20. W tym zwycięstwie swój udział ma zarówno ofensywa drużyny z Teksasu jak i obrona. W ataku Dalton Schultz popisał się dwoma przyłożeniami, a CeeDee Lamb zdobył aż 106 jardów przy sześciu podaniach.

Natomiast obrona Kowbojów ograniczyła szarże z piłką jednego z najlepszych w lidze w tym „fachu” Saquona Barkleya do tylko 39 jardów w całym meczu.

Warto zauważyć, że w dywizji NFC East wszystkie zespoły mają dodatni bilans spotkań wygranych w stosunku do przegranych, co sprawia, że jest to obecnie najmocniejsza dywizja w Konferencji National. W Konferencji American podobna sytuacja ma miejsce w dywizji AFC East, gdzie również wszystkie cztery zespoły mają dodatni bilans.

W AFC West na prowadzeniu umocnili się Kansas City Chiefs, po zwycięstwie nad Los Angeles Rams 26:10. Było to piętnaste zwycięstwo z rzędu odniesione przez Kansas City nad zespołami z Konferencji National.

Mimo porażki 16:20 poniesionej przez Tennessee Titans z Cincinnati Bengals, utrzymali oni prowadzenie w AFC South, będąc zresztą jedynym zespołem w tej relatywnie słabej dywizji z dodatnim bilansem, notując siedem zwycięstw przy czterech porażkach.

Podobna historia ma miejsce w dywizji AFC North: gdzie Baltimore Ravens dalej przewodzą, chociaż przegrali ostatnie spotkanie z Jacksonville Jaguars 27:28.

W NFC West liderem są San Francisco 49ers, którzy pokonali w ostatniej kolejce New Orlean Saints 13:0.

W meczu tym drużyna z Kalifornii wcale nie błyszczała, aby pokonać Świętych z Nowego Orleanu.

Było to czwarte z rzędu zwycięstwo drużyny San Francisco, natomiast dla Nowego Orleanu pierwsza porażka do zera od 2001 roku.

Andy Warta
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor