Sprawa Jeffreya Epsteina, finansisty oskarżonego o wykorzystywanie nieletnich w celach seksualnych, który zmarł w więzieniu w 2019 roku, ponownie stała się gorącym tematem w amerykańskiej polityce. Choć od śmierci Epsteina minęło już prawie sześć lat, skandal wokół jego osoby nie traci na intensywności, szczególnie w kontekście powiązań z prezydentem Donaldem Trumpem.
Długoletnia znajomość
Trump i Epstein utrzymywali bliskie relacje przez kilkanaście lat, od końca lat 80. do początku XXI wieku. Obaj często bywali razem na przyjęciach w Nowym Jorku i Palm Beach, w tym w klubie Mar-a-Lago należącym do Trumpa oraz w nowojorskiej rezydencji Epsteina. Zgodnie z rejestrem lotów, Trump siedmiokrotnie podróżował prywatnymi samolotami Epsteina między 1993 a 1997 rokiem.
W 2002 roku Trump w rozmowie z dziennikarzem pochwalił Epsteina, nazywając go "wspaniałym facetem" i dodając, że "lubi piękne kobiety po młodszej stronie". To wypowiedź, która dziś nabiera szczególnego znaczenia w kontekście późniejszych oskarżeń wobec Epsteina.
Szczególnie kontrowersyjny jest raport "Wall Street Journal" z lipca, który ujawnił istnienie "księgi urodzinowej" z 2003 roku. Miała ona zawierać wiadomość od Trumpa do Epsteina z rysunkiem nagiej kobiety i tekstem sugerującym, że mają "pewne wspólne rzeczy" oraz nawiązującym do "wspaniałego sekretu". Trump zaprzecza autorstwu tej wiadomości i pozwał "Wall Street Journal".
Koniec przyjaźni i późniejsze wydarzenia
Przyjaźń Trumpa i Epsteina zakończyła się gwałtownie w 2004 roku podczas sporu o zakup tej samej posiadłości na Florydzie. Od tego momentu nie ma dowodów na dalsze kontakty między nimi.
To właśnie w 2004 roku, zaledwie dwa tygodnie po aukcji nieruchomości, policja w Palm Beach otrzymała pierwsze sygnały o podejrzanych działaniach w domu Epsteina. Prawdziwe śledztwo rozpoczęło się rok później, gdy 14-letnia dziewczyna wraz z rodzicami zgłosiła molestowanie przez Epsteina.
Polityczne konsekwencje i podział w szeregach republikanów
Obecnie sprawa Epsteina stała się politycznym problemem dla administracji Trumpa, obnażając głębokie napięcia między bazą wyborczą a przywództwem partii. Paradoksalnie, to właśnie prawicowi komentatorzy, podkasterzy i influencerzy przez lata napędzali zainteresowanie sprawą Epsteina, budując teorię spiskową dotycząca tzw. listy Epsteina, dostrzegając w niej skuteczny sposób na zwiększenie oglądalności i zaangażowania odbiorców.
Baza republikańska od lat żąda ujawnienia "akt Epsteina", wierząc, że dokumenty te ujawnią przestępstwa seksualne wśród demokratów i elit. Gdy Trump powrócił do Białego Domu, jego zwolennicy oczekiwali, że nowa administracja w końcu ujawni te materiały. Demonstrowali przy tym niezwykłą zdolność do ignorowania dobrze udokumentowanych powiązań między Trumpem a Epsteinem.
Tymczasem Trump i jego zespół wyraźnie próbują zmienić temat. Prezydent nawet nazwał sprawę Epsteina "mistyfikacją" podobną do śledztwa w sprawie Rosji, pisząc na Truth Social: "Zostawmy to tak i nie marnujmy czasu i energii na Jeffreya Epsteina, kogoś, na kim nikomu nie zależy".
Według doniesień "Wall Street Journal", w maju tego roku urzędnicy poinformowali Trumpa, że jego nazwisko pojawia się w dokumentach sprawy Epsteina wraz z wieloma innymi osobami.
Problem pogłębiają wybory kadrowe Trumpa. Nowa prokurator generalna Pam Bondi, dyrektor FBI Kash Patel oraz zastępca dyrektora FBI Dan Bongino to osoby bardzo wrażliwe na to, jak są postrzegane w prawicowych mediach. Ich niezdarne próby zadowolenia bazy w tej kwestii doprowadziły tylko do dalszych kontrowersji i wzajemnych oskarżeń.
Sytuacja stała się na tyle niewygodna dla republikanów, że spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson skrócił harmonogram prac Izby, czyli przedwcześnie „zamknął Kongres”, aby uniknąć głosowań dotyczących ujawnień w sprawie Epsteina. To bezprecedensowe posunięcie pokazuje, jak głęboko sprawa Epsteina podzieliła partię republikańską.
Każda próba Trumpa i jego sojuszników, by przejść do innych tematów, tylko podsyca zainteresowanie sprawą i podejrzenia, że próbują coś ukryć. Ten konflikt między oczekiwaniami bazy a działaniami przywództwa partii stał się źródłem "niezwykłego napięcia między administracją Trumpa a jego bazą wyborczą".
Demokraci, początkowo ostrożni wobec sprawy ze względu na powiązania Billa Clintona z Epsteinem, teraz wykorzystują ją politycznie przeciwko Trumpowi. Niezręczne próby administracji Trumpa, by uniknąć tematu, oraz nowe dziennikarskie śledztwa dotyczące powiązań Trump-Epstein, tylko podsycają publiczne zainteresowanie.
na podst. vox, fox news, cbs news