30 kwietnia mija sto dni od objęcia przez Donalda Trumpa urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Był to okres wielkich zmian i ich niepewnych konsekwencji. Zamieszanie wokół ceł wywróciło globalne rynki. Masowe deportacje testują granice prezydenckich uprawnień. Federalne agencje zostały radykalnie okrojone. Wydaje się, że lekcja, jaką Donald Trump wyciągnął z pierwszej kadencji, to jeszcze bardziej stanowcze dążenie do realizacji celów.
Spośród wielu obrazów powrotu Trumpa do Białego Domu, jeden chyba najlepiej oddaje jego obecną filozofię rządzenia: Elon Musk z piłą łańcuchową na scenie konferencji CPAC, co zapowiadało cięcia i zmiany. Dla wielu sygnalizowało to też nową strategię: pozwolić innej wyrazistej postaci zająć centralne miejsce — i ewentualnie ponieść odpowiedzialność za porażki.
Realizacja obietnic
Większość decyzji nowej administracji nie zaskakuje. Trump zapowiadał je podczas kampanii. W przemówieniu inauguracyjnym obiecał „złotą erę Ameryki” z zamknięciem granic, usprawnieniem rządu i utworzeniem Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE), na co wskazują jego wyborcy.
„Od dziś nasz kraj będzie rozkwitał i znów będzie szanowany na całym świecie. Będziemy przedmiotem zazdrości każdego narodu i nie pozwolimy, by nas dłużej wykorzystywano. Każdego dnia administracji Trumpa będę po prostu stawiał Amerykę na pierwszym miejscu” – oświadczył Trump na początku swojego przemówienia.
Wszystko na szali
Po 100 dniach stawka jest ogromna. Cła wstrząsnęły rynkami, deportacje testują granice prawa, a federalne agencje zostały ograniczone. Rola USA jako światowego lidera słabnie, a walka z DEI i „kulturą woke” uderza w środowiska akademickie i artystyczne. Trump zasugerował nawet możliwość trzeciej kadencji — mimo 22. poprawki do Konstytucji. Pomysł nie zyskał jednak poparcia: nawet 53% republikańskich wyborców się temu sprzeciwia (Reuters/Ipsos).
Trump rozpoczął drugą kadencję równie dynamicznie jak Roosevelt w 1933 roku, choć bez wsparcia silnej większości w Kongresie, a większość jego działań odbywa się poza procesem legislacyjnym.
Rekordy rozporządzeń wykonawczych
Podczas gdy Roosevelt korzystał z dużej demokratycznej większości w Kongresie, która skodyfikowała wiele jego zakrojonych na szeroką skalę inicjatyw, Trump stoi w obliczu głęboko spolaryzowanego Kongresu z niewielką republikańską większością – a większość jego działań została przeprowadzona bez udziału ustawodawców.
FDR wydał 99 rozporządzeń w 100 dni. Trump — 139, od wojska na granicy, przez walkę ze spekulacją biletami, po przywrócenie plastikowych słomek w administracji.
Jednak dorobek legislacyjny Trumpa nie jest imponujący. Mimo republikańskiej kontroli w obydwu izbach, Kongres uchwalił (a prezydent podpisał) zaledwie pięć ustaw, co stanowi rekordowo niski wynik w pierwszych 100 dniach jakiejkolwiek prezydentury.
Ustawodawstwo jest zazwyczaj bardziej trwałe, podczas gdy rozporządzenia wykonawcze łatwiej jest unieważnić kolejnemu prezydentowi. Jednak z pozostałymi jeszcze prawie 45 miesiącami drugiej kadencji, wydawane obecnie rozporządzenia mogą znacząco wpłynąć na funkcjonowanie państwa.
Historycznie Trump jest rzadkością – dopiero drugim prezydentem USA, który wygrał nienastępujące po sobie kadencje. Jego cztery lata poza urzędem dały mu czas na zaplanowanie powrotu i rozpoczęcie działań od pierwszego dnia. A tym razem miał dużo lepsze zrozumienie swojej pracy i tego, co może z nią zrobić.
"Większość prezydentów kończy pierwszą kadencję z poczuciem podziwu dla własnej władzy" – mówi profesor J. Engel, dyrektor Centrum Historii Prezydenckiej w Dallas. „Trump miał cztery lata, by to przemyśleć. Teraz działa agresywniej – zrzuca wszystko z klifu i zbiera, co zostanie”.
DOGE i Musk
Najbardziej jaskrawy przykład to Departament Efektywności Rządowej (DOGE), kierowany przez Muska. Obiecywał 2 biliony oszczędności, ale realnie zredukowano tylko 160 mld, a szacuje się, że koszty przekroczyły 135 mld. Zwolniono ponad 121 tys. pracowników federalnych. Podejście "działaj szybko i łam zasady" przeniesione ze świata technologii do strefy federalnej wywołuje kontrowersje wśród opinii publicznej, a nawet w rządzie Trumpa. Sondaże pokazują, że Musk jest coraz mniej popularny i w maju poważnie ograniczy swoją działalność w rządzie.
Cła i imigracja – dwa filary nowej kadencji
Dwa główne filary prezydentury Trumpa, które pomogły mu zdobyć drugą kadencję – imigracja i cła – pozostają równie kontrowersyjne, co skuteczne politycznie. „Nie ma tu spójnej ideologii, ale jest głębokie zaangażowanie w dwie kwestie: cła i imigrację” – mówi Sidney Milkis, politolog z Uniwersytetu Wirginii. Dodaje, że równie istotna jest walka z liberalizmem kulturowym – DEI, prawami osób transpłciowych i tzw. „woke”.
Choć gospodarka USA została przed wyborami uznana przez „The Economist” za „obiekt zazdrości świata”, wielu Amerykanów odczuwało skutki wysokich cen. Aż 75% wyborców deklarowało, że inflacja sprawiła im trudności, i ufało, że to Trump – nie Kamala Harris – lepiej poradzi sobie z jej ograniczeniem.
I tu wkraczają cła. Trump od lat krytykuje globalny handel i forsuje cła jako sposób na ochronę gospodarki. W kwietniu ogłosił nowe, szerokie taryfy na niemal wszystkich partnerów handlowych, w tym ostre wobec Chin. Ekonomiści ostrzegają, że koszty ceł poniosą konsumenci, choć rząd zapowiada rekompensaty w postaci niższych podatków. Mimo to notowania Trumpa w gospodarce spadają – według sondażu Reuters/Ipsos tylko 36% respondentów popiera jego politykę gospodarczą, a 56% ją krytykuje.
Imigracja
Już pierwszego dnia urzędowania Trump ogłosił stan wyjątkowy na południowej granicy i wysłał tam wojsko. Odwołując się do „inwazji” przestępców, zapowiedział walkę z nielegalnym przekraczaniem granicy oraz ograniczenie dostępu do azylu, który – zdaniem wielu urzędników – był nadużywany. Efektem było znaczące zmniejszenie liczby zatrzymań: w marcu wyniosła ona niespełna 7 200, co oznacza spadek o 95% w porównaniu z tym samym miesiącem roku poprzedniego.
Administracja wykorzystuje stare lub rzadko stosowane przepisy, by zwiększyć liczbę deportacji, także wśród osób bez przeszłości kryminalnej. Trump dąży również do zawieszenia programu przyjmowania uchodźców, nawet tych już zatwierdzonych do ochrony prawnej w USA.
To podejście wciąż cieszy się największym poparciem wśród wyborców – 46% według sondażu AP/NORC – w zestawieniu z innymi obszarami polityki prezydenta. Jednak rosnąca liczba deportacji osób bez historii kryminalnej i dzieci urodzonych w USA wraz z nielegalnymi rodzicami, cofanie wiz studenckich, czy ograniczanie ochrony dla azylantów oraz powtarzające się lekceważenie wyroków sądów, zaczynają osłabiać to poparcie.
Rewolucja kulturowa
Działania Trumpa przeciwko ideologii „woke” to kolejna cecha drugiej kadencji, która nie występowała w pierwszej. W ciągu kilku godzin od ponownego objęcia urzędu podpisał rozporządzenie likwidujące wszystkie biura DEI z rządu federalnego – zwrot wobec wysiłków Bidena na rzecz promowania różnorodności, równości i integracji.
Zdaniem Trumpa DEI jest dyskryminujące. Anulowano również kontrakty rządowe skupiające się na tych inicjatywach. Inne rozporządzenie rozpoznaje tylko dwie płcie w USA, męską i żeńską.
Zauważalne są również działania administracji przeciwko wobec uniwersytetów, wstrzymujące lub anulujące granty badawcze z powodu rzekomego antysemityzmu, DEI i polityki dotyczącej płci. Niektóre szkoły skapitulowały, ale inne, w tym Uniwersytet Harvarda, stawiają opór.
Budowniczy pokoju
Podczas kampanii wyborczej zapowiadał, że gdyby rządził przez ostatnie cztery lata, żadna z obecnych wojen by nie wybuchła, a teraz zamierza je zakończyć. Mimo uwolnienia większości zakładników przez Hamas, porozumienie w sprawie stałego zawieszenia broni nadal nie zostało osiągnięte.
Administracja Trumpa podejmowała również wysiłki na rzecz zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Szczególnie burzliwym momentem były lutowe negocjacje z udziałem Trumpa, wiceprezydenta J.D. Vance’a i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Trump wprost oskarżał Zełenskiego o granie losem milionów ludzi i flirtowanie z ryzykiem wybuchu III wojny światowej. Vance zarzucał ukraińskiemu przywódcy brak wdzięczności wobec USA i prezydenta, który „próbuje uratować jego kraj”.
Sekretarz stanu Marco Rubio zasugerował, że jeśli postęp w rozmowach nie zostanie osiągnięty, USA mogą zrezygnować z dalszych starań. „To nie nasza wojna. Mamy inne priorytety” – zaznaczył.
Europa postrzega działania USA jako niemal pro-rosyjskie, a zaproponowane warunki pokoju jako niemal całkowitą kapitulację Ukrainy i apeluje do Białego Domu o zmianę polityki.
Po kolejnym spotkaniu z Zełenskim, tym razem w Watykanie przy okazji pogrzebu papieża Franciszka, Trump zasugerował, że Putin może nie być zainteresowany pokojem, a jedynie próbuje go zmanipulować. „Zbyt wielu ludzi umiera” – napisał na Truth Social.
Sondaże
Wszystkie najnowsze sondaże – zarówno te uznawane za sprzyjające demokratom - jak CNN, jak i konserwatywne - jak Fox News – wskazują na spadek poparcia dla prezydenta Trumpa w kluczowych obszarach polityki gospodarczej i imigracyjnej. Choć ogólna aprobata dla jego prezydentury utrzymuje się na poziomie 42–44%, rośnie niezadowolenie z powodu inflacji, ceł i zaostrzonej polityki deportacyjnej. W sondażu Reuters/Ipsos tylko 36% respondentów pozytywnie oceniło zarządzanie gospodarką, co jest najniższym wynikiem w jego obecnej kadencji. Na tym tle 59% badanych wyraziło dezaprobatę wobec jego działań w zakresie kosztów życia, a 56% ogólnie nie popiera jego polityki gospodarczej.
W kwestii imigracji, choć 45% respondentów wyraziło aprobatę dla działań Trumpa, odsetek dezaprobaty wzrósł do 48%. Krytyka nasiliła się po deportacjach rodzin z dziećmi będącymi obywatelami USA oraz po doniesieniach o deportacji chorego na raka dziecka, co spotkało się z ostrą reakcją organizacji praw obywatelskich.
Wśród Latynosów, którzy w wyborach 2024 roku w znacznym stopniu poparli Trumpa, obecnie 59% wyraża dezaprobatę dla jego polityki. Tylko 16% popiera masowe deportacje, a 54% uważa, że sytuacja gospodarcza się pogorszyła.
Nawet wśród naturalizowanych imigrantów, którzy wcześniej w rekordowej liczbie poparli Trumpa, rośnie niezadowolenie z powodu deportacji osób objętych ochroną oraz studentów. To może zagrozić jego partii w nadchodzących wyborach do Kongresu w połowie kadencji.
źródła: csmonitor, Fox News, Reuters, AP, Washington Post