10 grudnia 2020

Udostępnij znajomym:

Kto naprawdę wybiera prezydenta? Dlaczego 14 grudnia będzie równie ważny jak 3 listopada? Czy jedna osoba może zmienić wynik wyborów? Kto stworzył system elektorski i na czym on polega? Dlaczego "zasada "jedna osoba, jeden głos" nie ma zastosowania w Stanach Zjednoczonych? Spróbujmy odpowiedzieć na te i inne pytania dotyczące nie spotykanego nigdzie poza USA systemu wyborczego.

Choć niewiele zmieniło się od setek lat, wygląda na to, że przy okazji każdych kolejnych wyborów mieszkańców kraju dopada jakaś forma amnezji. Więc co cztery lata eksperci i dziennikarze wyjaśniają, dlaczego USA wybiera prezydenta w tak dziwny sposób. Jeśli komuś wydawało się, iż 3 listopada był najważniejszą datą w tegorocznym kalendarzu wyborczym, to chyba zapomniał o 14 grudnia, czyli dniu głosowania elektorów. Bo tak naprawdę, czy nam się podoba czy nie, to oni decydują o wyniku wyborów.

O tym jak jedna osoba może w określonej sytuacji zmienić wynik wyborów w USA, przeczytasz TUTAJ.

Choć 3 listopada w wyborach powszechnych oddano miliony głosów, to tak naprawdę dopiero 538 elektorów z 50 stanów i Dystryktu Columbia zadecyduje 14 grudnia o wyniku prezydenckiego wyścigu. Powiedzenie "jeden człowiek, jeden głos" w przypadku wyborów w USA nie ma zastosowania.

Dlaczego?

Na Konwencji Konstytucyjnej w 1787 r. tzw. Ojcowie Założyciele kraju nie pałali zbytnim optymizmem na myśl, by przeciętnemu obywatelowi pozwolić głosować na prezydenta.

George Mason uważał prezydenta wybranego w powszechnym głosowaniu za przepis na katastrofę. Według niego nienaturalnym byłoby pozostawienie zwykłym ludziom wyboru charakteru przewodniczącego magistratu, tak jak byłoby nim pozostawienie wyboru właściwego koloru niewidomym - mówią notatki z konwencji. Z jego opinią zgadzało się wielu innych, w związku z czym delegaci utworzyli coś, co nazwano Kolegium Elektorów, grupę elit spotykającą się raz i znikającą do następnych wyborów.

Ten system Masonowi również się nie podobał, nazwał go wręcz "czystym oszustwem", ale na zmiany było za późno. Kilkadziesiąt lat później Thomas Jefferson uznał Kolegium za "najbardziej niebezpieczny element w systemie konstytucyjnym". Wiedział, o czym mówi, bo sam wygrał wybory w 1800 decyzją Izby Reprezentantów, gdy żaden kandydat nie uzyskał większości.

System elektorski powstawał w trudnych czasach, gdy tworzyła się państwowość Stanów Zjednoczonych, a Brytyjczycy i Hiszpanie tylko czekali na niepowodzenie amerykańskiego eksperymentu, gotowi podzielić kraj między siebie. Powstawało państwo bez prezydenta, którego dopiero powstająca Konstytucja miała wyłonić. Kraj pogrążony był w chaosie ekonomicznym i politycznym. Północ ścierała się z Południem.

Jak w Anglii, ale inaczej

Początkowo spoglądano na Anglię - skoro Izba Gmin wybiera tam premiera, to niech nasz Kongres wybiera prezydenta. Pomysł spodobał się, ale obawiano się, iż w ten sposób nie będzie rozdziału władzy, a prezydent będzie zależny od Kongresu. Pomyślano więc, by każdy stan wybierał elektorów, a decyzja o wyborze zapadała w stolicach poszczególnych stanów i dopiero podczas zjazdu odbywało się końcowe głosowanie. W ten sposób chciano uniknąć przekupstwa i manipulacji.

Wybory powszechne niekonieczne

Co ciekawe, nigdzie nie było mowy, że stany mają prowadzić głosowanie powszechne, choć dziś ma to miejsce. Konstytucja tego nie narzuca. Teoretycznie, jeśli jakiś stan zechce, może zlikwidować wybory powszechne i przyznawać głosy elektorskie na podstawie głosowania w swojej legislaturze. O to zresztą chodziło prawnikom prezydenta, gdy starali się w tym roku o unieważnienie wyników wyborów w kilku stanach.

Akt Elektorski

W 1887 r. po problematycznych wyborach kilka lat wcześniej ustalono obowiązujące do dziś zasady dotyczące wyłaniania elektorów i certyfikowania wyników. Wciąż kontrowersyjne i pozwalające na dowolną interpretację obowiązują do dziś.

Co cztery lata, wyłącznie w celu wyboru prezydenta i wiceprezydenta, każdy stan powołuje elektorów w liczbie równej liczbie delegacji kongresowej (suma senatorów i reprezentantów stanu w Kongresie). Urzędnicy federalni nie mogą być elektorami. Spośród 538 obecnych elektorów do wyboru prezydenta i wiceprezydenta wymagana jest bezwzględna większość 270 lub więcej głosów. Jeśli żaden kandydat nie uzyska absolutnej większości, wyboru dokonuje Izba na zasadach, które za chwilę opiszemy.

Obecnie wszystkie stany i Dystrykt Kolumbii przeprowadzają powszechne głosowanie w dniu wyborów w listopadzie, po czym zwycięzca bierze wszystko, z wyjątkiem stanu Maine i Nebraska, które wybierają po jednym elektorze przypadającym na okręg kongresowy plus dwóch dla kandydata z większą liczbą głosów w całym stanie. Głosowanie elektorów ma miejsce w grudniu, a inauguracja prezydenta i wiceprezydenta odbywa się w styczniu.

Kontrowersje

Kolegium Elektorów jest przedmiotem ciągłej debaty. Zwolennicy twierdzą, że to fundament amerykańskiego federalizmu, polegający na zachowaniu konstytucyjnej roli stanów w wyborach prezydenckich. Zasada „zwycięzca bierze wszystko”, zwłaszcza w stanach o dużej populacji, mogą nie być zgodne z zasadą „jedna osoba, jeden głos”, ale według jej zwolenników Kolegium promuje stabilność polityczną, dając głos mniejszym stanom. Kandydaci muszą odwoływać się do wszystkich, zamiast skupiać się tylko na kilku o największej populacji. Zwracają też uwagę, że od czasu przyjęcia Konstytucji USA w większości krajów doszło do wielu poważnych zmian: rewolucji, upadków monarchii, powstawania wielu republik i zmian ustrojów. W Stanach Zjednoczonych, mimo problemów, system trwa, a Konstytucja się nie zmienia.

Krytycy argumentują, że Kolegium jest mniej demokratyczne niż bezpośrednie głosowanie powszechne i że narusza zasadę „jedna osoba - jeden głos”. W ten sposób prezydent może być wybrany przez mniejszość, co miało miejsce w 1876, 1888, 2000 i 2016 roku. Krytycy sprzeciwiają się też temu, że stany słabiej zaludnione mają proporcjonalnie większą siłę głosu niż stany o większej liczbie mieszkańców.

Kolejnym zarzutem jest to, że zamiast traktować wszystkie stany równo, kandydaci skupiają się wyłącznie na tzw. niezdecydowanych stanach, podczas gdy dane sondażowe wskazują, iż bezpośrednie głosowanie w wyborach prezydenckich jest od lat preferowane przez większość Amerykanów.

Według wielu osób niedoskonałość systemu przejawia się również tym, że w określonych warunkach, czyli podczas zbliżonych wyników wyborczych, jedna lub kilka osób może pełniących funkcje elektorów, może wpłynąć na końcowy wynik. Więcej w tekście "O wyborach może zadecydwoać jedna osoba".

rj

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor