We wtorek nowojorska ława przysięgłych uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa za odpowiedzialnego wykorzystania seksualnego i zniesławienia pisarki E. Jean Carroll w latach 90., ale nie wskazało winy za rzekomy gwałt. Jury przyznało jej 5 milionów dolarów odszkodowania, przede wszystkim za zniesławienie.
Jurorzy zapytani, „czy 79-letnia Carroll udowodniła bezsprzecznie, że Trump ją zgwałcił” – zaznaczyli odpowiedź „nie”.
Zapytani, czy Carroll udowodniła bezsprzecznie, że „Trump wykorzystał ją seksualnie” – jurorzy odpowiedzieli „tak”.
Dziewięcioosobowa ława przysięgłych, sześciu mężczyzn i trzy kobiety, stwierdziła również, że Trump zniesławił ją, nazywając jej twierdzenia „mistyfikacją” i „oszustwem”.
Carroll nie skomentowała sprawy po wyjściu z sądu, ale jej adwokatka, Roberta Kaplan, powiedziała: „Jesteśmy bardzo szczęśliwi”.
Donald Trump, kandydat na prezydenta w 2024 roku, konsekwentnie zaprzecza twierdzeniom kobiety. Wkrótce po ogłoszeniu werdyktu opublikował na swoim portalu społecznościowym wpis tej treści:
„NIE MAM ABSOLUTNIE POJĘCIA, KIM JEST TA KOBIETA. TEN WERDYKT TO HAŃBA – KONTYNUACJA NAJWIĘKSZEGO POLOWANIA NA CZAROWNICE WSZECH CZASÓW!” - napisał w Truth Social.
W środę, dzień po ogłoszeniu werdyktu, Donald Trump podczas transmitowanego przez CNN spotkania z wyborcami w stanie New Hampshire nazwał Carroll „pomyloną”, używając języka, który w dużym stopniu przyczynił się do uznania go winnym zniesławienia. Zapytany, co odpowie osobom twierdzącym, że werdykt dyskwalifikuje go z bycia prezydentem powiedział:
„Cóż, nie ma ich zbyt wielu, ponieważ właśnie ukazały się moje wyniki w sondażach – poszły w górę”.
Kpił również z zarzutu Carroll, że dokonał napaści seksualnej w domu towarowym i przysięgał na życie swoich dzieci, że jej nie zaatakował.
„Nie została zgwałcona, OK? … I nie zrobiłem też nic innego, OK, bo nie wiem, kim ona do cholery jest” – powiedział Trump.
Werdykt ten jest pierwszym wyrokiem, w którym były prezydent został pociągnięty do odpowiedzialności cywilnej za nadużycia seksualne. Rzecznik kampanii byłego prezydenta napisał w oświadczeniu: „Nie popełnijcie błędu, cała ta fałszywa sprawa jest przedsięwzięciem politycznym wymierzonym w prezydenta Trumpa, ponieważ jest on teraz przytłaczającym faworytem do ponownego wyboru na prezydenta Stanów Zjednoczonych”.
„Odwołamy się i ostatecznie wygramy” – czytamy w oświadczeniu.
Carroll złożyła pozew, oskarżając Trumpa o napaść i zniesławienie, w sądzie federalnym na Manhattanie w zeszłym roku, twierdząc, że zgwałcił ją w przebieralni domu towarowego Bergdorf Goodman w pobliżu jego domu przy Piątej Alei w 1995 lub 1996 roku. Po raz pierwszy napisała o tym w swojej książce z 2019 roku „Po co nam mężczyźni?: Skromna propozycja”.
Werdykt nie ma żadnych konsekwencji karnych
W sprawach cywilnych nie wymaga się tak zdecydowanej przewagi dowodów, jak w sprawach karnych. Wystarczy przekonać, że coś się wydarzyło z dużym prawdopodobieństwem, podczas gdy standardem wyroków skazujących w sprawach karnych jest dowód winy ponad wszelką wątpliwość.
Trump, najpierw jako prezydent, a potem jako osoba prywatna, nazwał opowieści powódki fikcją, którą wymyśliła, aby zwiększyć sprzedaż książek, i dodał, że kobieta „nie jest w jego typie”. Nie składał zeznań w sprawie, ale jury odtworzyło fragmenty jego zeznań nagranych na wideo z października.
„Jestem tutaj, ponieważ Trump mnie zgwałcił” – powiedziała przysięgłym podczas procesu Carroll.
Dziś pisarka, wówczas felietonistka magazynu Elle, powiedziała, że już raz spotkała Trumpa pod koniec lat 80., zanim wpadła na niego przy wejściu do domu towarowego w pobliżu jego domu i biura w Trump Tower. Dodała, że Trump powiedział jej, że robi zakupy dla przyjaciółki i zaprosił ją, by poszła z nim. „Był bardzo przystojny” – powiedziała.
Podobno miło spędziła czas rozmawiając z nim, aż zakupy ostatecznie doprowadziły ich do działu z bielizną na szóstym piętrze. „Był żartobliwy, miły i bardzo zabawny” – mówiła.
Carroll twierdzi, że Trump skierował ją w stronę szatni, a kiedy weszła do środka, „zamknął drzwi i popchnął ją na ścianę”, po czym zgwałcił. Zeznała, że zadzwoniła później do przyjaciółki, pisarki Lisy Birnbach, aby powiedzieć jej, co się stało, a ta kazała jej zadzwonić na policję. Carroll odpowiedziała, że „nie ma mowy”, ponieważ obwiniała się za atak.
Obrona Trumpa
Prawnik Joe Tacopina uznał, że twierdzenia Carroll były „niewiarygodne”.
„Robi to dla pieniędzy, powodów politycznych i statusu” – stwierdził. „Robiąc to, minimalizuje prawdziwe ofiary gwałtu, niszczy ich ból i czerpie z tego korzyści”.
Kiedy Carroll zajęła miejscu dla świadków zapytał, czy została „rzekomo zgwałcona”. „Zostałam zgwałcona” – odpowiedziała.
Tacopina również wielokrotnie naciskał na nią, dlaczego nie wołała o pomoc ani nie poszła na policję.
„Zgwałcił mnie, niezależnie od tego, czy krzyczałam, czy nie” – powiedział mu Carroll.
Zapytana, czy zgadza się, że niezgłoszenie ataku na policję „jest dziwnym faktem”, Carroll powiedziała: „Wiele kobiet nie idzie na policję i rozumiem, dlaczego”.
Adwokaci Trumpa zakończyli sprawę bez powoływania świadków, a sam oskarżony zrzekł się prawa do składania zeznań.
Wyrok może nie być ostatnim starciem obu stron
Carroll złożyła pozew przeciwko Trumpowi w związku z rzekomo zniesławiającymi komentarzami, które wygłosił na jej temat w związku z jej zarzutami o gwałt, gdy był prezydentem, dlatego sprawa zakończyła się dopiero teraz.
Jednak w listopadzie Carroll złożyła drugi pozew, z zarzutem gwałtu. Zrobiła to po tym, jak Nowy Jork przyjął ustawę, która utworzyła roczne okno dla dorosłych ofiar wcześniejszych przestępstw seksualnych na złożenie pozwu cywilnego, nawet jeśli wygasł termin przedawnienia ich roszczeń, tak jak w przypadku Carroll.
rj