Tegoroczne święta Bożego Narodzenia w aglomeracji chicagowskiej przyniosą pogodę, która – w zależności od oczekiwań – może być odbierana bardzo różnie. Z jednej strony nie trzeba będzie martwić się śnieżycami, oblodzonymi drogami ani arktycznymi mrozami. Z drugiej – aura raczej nie zachwyci tych, którzy liczą na zimową scenerię.
Wigilia zapowiada się pochmurno i dość ponuro. Przez większą część dnia niebo będzie szczelnie zasnute chmurami, a po południu miejscami pojawi się mżawka. Temperatury pozostaną wyraźnie powyżej grudniowej normy, przekraczając ciągu dnia 40 stopni F. Noc z Wigilii na pierwszy dzień świąt upłynie przy temperaturach w górnych 30 stopniach F.
Również w czwartek, w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, pogoda nie ulegnie większej zmianie. Nadal dominować będą chmury, a maksymalne temperatury sięgną dolnych 40 stopni. Zimy w klasycznym, śnieżnym wydaniu próżno będzie wypatrywać.
Za taką aurę odpowiada układ niskiego ciśnienia, który utknął na północ od Texas Panhandle. To on kieruje nad region południowo-wschodni wiatr, transportujący wilgotne powietrze znad Zatoki Meksykańskiej. W efekcie w rejonie Chicago pojawiają się okresowo mżawka, lekki deszcz oraz mgła.
Choć środa nie będzie już tak ciepła jak wtorek, kiedy termometry pokazały nawet 54 stopnie, temperatury wciąż pozostaną znacznie powyżej normy. W większości aglomeracji słupki rtęci mogą dochodzić do 45 stopni. Chłodniej będzie jedynie wzdłuż północnego wybrzeża jeziora Michigan, gdzie wiatr znad wody utrzyma powietrze bliżej 30 stopni.
Wtorek przyniósł pogodę bardziej kojarzącą się z kwietniem niż z końcówką grudnia. Po południu w wielu miejscach regionu panowała niemal wiosenna atmosfera. Temperatury wzrosły powyżej 50 stopni, wyraźnie przekraczając wcześniejsze prognozy, czemu sprzyjało słońce i stosunkowo słaby wiatr. Nawet w Michigan City w Indianie, gdzie zwykle bywa najchłodniej, termometry niemal sięgnęły 50 stopni. To o niemal 20 stopni wyższe niż typowa dla tego dnia średnia, wynosząca około 35 stopni.
Anomalnie ciepła pogoda nie ogranicza się jednak tylko do Chicago. Niemal dwie trzecie terytorium Stanów Zjednoczonych znalazło się ostatnio pod wpływem wyjątkowo wysokich temperatur. Blisko jedna czwarta kraju odnotowała wartości na poziomie co najmniej 70 stopni, a około 3 procent – nawet powyżej 80. W rejonach Gór Skalistych, Środkowego Zachodu i na południowych równinach temperatury były o 20–25 stopni F. wyższe od normy.
We wtorek padły kolejne rekordy ciepła. W Tucson w Arizonie zanotowano 84 stopnie, w Dallas w Teksasie 82, a nawet w Joplin w stanie Missouri temperatura wzrosła do 74 stopni. Synoptycy zapowiadają, że to jeszcze nie koniec rekordów – nad dużą częścią kraju umacnia się bowiem potężny wyż, który przez kolejne dni będzie utrzymywał niezwykle łagodną aurę.
Choć więc świąteczna pogoda w rejonie Chicago nie będzie ani śnieżna, ani szczególnie malownicza, pod jednym względem okaże się wyjątkowa – Boże Narodzenie 2025 roku zapisze się jako jedno z najcieplejszych w ostatnich latach.