Od ubiegłego roku, w każdy wtorek miejskie władze publikowały raport “Chicago Emergency Travel Order”. To lista stanów, z których powrót wiązał się z kwarantanną po przybyciu do Chicago. Od tego wymogu zwalniało szczepienie bądź negatywny wynik testu na koronawirusa. We wtorek poinformowano, że odgórny zakaz został zniesiony, bo na wspomnianej liście nie widnieją obecnie żadne stany ani terytoria USA, w których liczba zakażeń utrzymywałaby się na drastycznie wysokim poziomie - co najmniej 15 nowych przypadków na 100,000 mieszkańców. Wszystkie stany znajdują się obecnie w żółtej strefie bezpieczeństwa oznaczającej niski wskaźnik infekcji.
„Ograniczenia dotyczące podróży wyłącznie w nagłych i uzasadnionych przypadkach zostały zniesione, ale wszyscy podróżni muszą nadal przestrzegać wymogów sanitarnych. Maski są wymagane w samolotach, autobusach, pociągach i innych środkach transportu publicznego” – przypominają urzędnicy Departamentu Zdrowia.
Obecnie są tylko cztery stany, w których dzienny wskaźnik przypadków na 100,000 mieszkańców wynosi 10.0 lub więcej. Są to: Missouri (12.4), Nowy Jork (11.6), Wyoming (10.3) i Nevada (10.1). Od ostatniego razu, kiedy to jakikolwiek stan lub terytorium znajdowało się w strefie pomarańczowej, z 15.0 przypadkami dziennie minęło ponad półtora miesiąca. Wówczas ci, którzy wracali ze stanów znajdujących się w strefie pomarańczowej, musieli uzyskać negatywny wynik testu na COVID-19 lub poddać się kwarantannie, jeśli nie zostali zaszczepieni. Mimo poluzowania restrykcji urząd miasta zastrzegł, że będzie nadal aktualizował listę, bo obowiązujący do niedawna nakaz może zostać przywrócony, jeśli limit epidemiczny w poszczególnych stanach zostanie przekroczony.
Za złamanie nakazu kwarantanny groziła kara od $100 do $500 dziennie. Maksymalnie z portfela osoby niestosującej się do wymagań mogło ubyć $7,000.
fk
